Premiera nowego wydania: 25 września!
Po pewnym sukcesie, jaki przyniosło wznowienie westernu Na południe od Brazos wydawnictwo postanowiło wznowić kolejną powieść Larry’ego McMurtrego Ostatni seans filmowy, która prawdopodobnie bardziej jest znana z ekranizacji dokonanej przez Petera Bogdanovicha. Choć tu przyznam szczerze, że nie mnie, i film obejrzałam zaraz po skończonej lekturze. Może dlatego, że szukałam odpowiedzi na pytanie, dlaczego zbiera on takie wysokie noty. I jeśli dobrze pamiętam, należy też do 1001 filmów, które trzeba obejrzeć przed śmiercią.
Ostatni seans filmowy jest opowieścią o mieszkańcach prowincjonalnego teksańskiego miasteczka w latach 50. Przeważają tu bohaterowie młodzi, którzy kończą szkołę i wkraczają w dorosłość. A ta z jednej strony wiąże się z podjęciem jakieś pracy zarobkowej, z drugiej próbą ustatkowania się – rozumianą przez tworzenie udanego związku. Gdy poznajemy głównych bohaterów Sonny’ego i Duane’a – obaj są tkwią w związkach, które nie dają im pełnej satysfakcji, głównie za sprawą ograniczonego pola manewru w sprawach cielesnych. Dziewczyny wydają się być wierne konserwatywnym poglądom, choć jak później się przekonamy, jest to kwestia u nich elastyczna i gdy przyjdzie potrzeba, potrafią nieoczekiwanie żądać pójścia na całość. Widać to bardziej w książce niż w filmie, że seksualność to wiodący temat w tej opowieści. Boryka się z nią nie tylko młodzież, która albo strzeże swojego dziewictwa albo przeciwnie szuka okazji, by go stracić i zdobyć jak największe doświadczenie. To problem także bohaterów w średnim wieku, tkwiących w nudnych małżeństwach. Jedynym lekarstwem na wyjście z tego marazmu okazują się romanse. Lois z nudów romansuje z kilkoma facetami, mając w sercu tylko jedną miłość. Trener piłkarski snuje fantazje o swoich uczennicach, z kolei jego żonie udaje się wdać w seksualną relację z Sonnym, to ją ożywia, mimo świadomości, że prędzej czy później zostanie porzucona, aż chłopiec znajdzie młodszą i atrakcyjniejszą partnerkę.
Dla miłośników prozy psychologicznej Ostatni seans filmowy będzie satysfakcjonującą lekturą, każdemu bowiem bohaterowi autor poświęca dużo uwagi i o każdym z nich można napisać odrębną biografię – mimo że akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni zaledwie paru lat. Gdybym miała umieścić McMurtry’ego na mapie amerykańskiej literatury, jego miejsce byłoby między Faulknerem (tu na myśli mam Koniokrady), ponieważ Ostatni seans filmowy mimo obecności kobiet bardziej dotyczy męskiemu dojrzewaniu, a świetnie portretującemu postacie oraz amerykańskie przestrzenie Steinbeckiem.
Niestety, to nie wyklucza mojego rozczarowującego odbioru. Powieść McMurtry’ego, podobnie jak wspomniane Koniokrady, potwornie mnie znudziła. Wydała mi się fabularnie i formalnie monotonna, nie wzbudzająca żadnych emocji i gdyby nie zobowiązanie recenzenckie, porzuciłabym ją w połowie. Liczyłam, że film zmieni moje nastawienie do tej opowieści, ale tak się nie stało. Byłam jedynie zaskoczona nieco odmienną czasami charakteryzacją pewnych postaci, zwłaszcza Catheline i Jacy, wypowiadające niektóre kwestie zbyt nerwowo.
O, znudziła Cię? A mnie zaciekawił ten tytuł.