A gdyby tak ze świata zniknęły koty? Na pewno dzisiejsze święto przestałoby mieć rację bytu. Obyśmy się tego nie doczekali.
Genki Kawamura stworzył miniaturę prozatorską z faustowskim motywem, który w swej uniwersalności pozwala kolejnym pisarzom i filozofom rozwodzić się na odwieczne tematy dotyczące sensu życia i na wskroś ludzkiej tęsknoty za nieśmiertelnością. Pozwala przedstawić go w świetle nowych słabości, ale i codziennych potrzeb ludzi (np. konsumpcjonizm), i ubrać diabła w nowe szaty (choćby hawajskie). I z tej możliwości Kawamura ochoczo korzysta, przekreślając przyszłość pewnego młodzieńca przed trzydziestką, obarczając go jakże współczesnym wyrokiem śmierci w postaci diagnozy guza mózgu. Zanim bohater zastanowi się nad tym, czy będzie szczęśliwcem, któremu dano jeszcze pół roku, czy raczej umrze w ciągu kilku dni, w jego domu pojawia się czort z ofertą zdaje się nie do odrzucenia w świetle wiadomości, że los jednak nie sprzyja i śmierć ma nadejść nazajutrz. Listonosz, bo tym zawodowo zajmuje się chory młodzieniec, ma możliwość przedłużenia życia o jeden dzień w zamian za usunięcie ze świata jednej rzeczy. Szatańska propozycja wydaje się całkiem do rzeczy, gdyż otoczeni nadmiarem przedmiotów mamy z czego zrezygnować. Diabeł zgadza się jednak usuwać te rzeczy, które mu pasują, a nie te, których człowiek chętnie by się pozbył (plam na ścianie czy śmieci). I tak na pierwszy ogień idą telefony… Z każdą kolejną propozycją mężczyzna waży losy między swoim życiem a światem materialnym złożonym z jednej strony z masy przedmiotów i wynalazków, które nie są niezbędne do życia jak jedzenie i woda (nie licząc sytuacji paktu z diabłem, oczywiście), z drugiej zaś nadają naszemu życiu wyższy sens, ponad pierwotny instynkt przetrwania. Nie mamy więc w tej prozie stanowczej krytyki bytu materialnego, któremu poświęcamy być może więcej niż trzeba uwagi. Za refleksją o nadmiernym otaczaniu się rzeczami (i tu nie chodzi tylko o fizyczne przedmioty, ale też muzykę czy filmy) kryje się próba zdefiniowania ich roli w życiu człowieka, a także w kontrze próba wykalkulowania wartości życia jednego człowieka. Czy warto pozbawiać świat filmów – które nadają sens życia tylu ludziom, by dostać dodatkowy dzień życia? To też pytanie stawiające człowieka między pobudkami egoistycznymi a poświęceniem się dla dobra społecznego (jakkolwiek oddanie życia za to, by ludzie mogli słuchać muzykę, brzmi małostkowo i wydaje się gestem niewiele szlachetniejszym od rzucenia się za spadającą komórką pod nadjeżdżający samochód).
A gdyby tak ze świata zniknęły koty? już od samego tytułu deklaruje książkę z pogranicza filozofii egzystencjalnej – oczywiście na elementarnym i przystępnym poziomie. Trudno jednak nie zauważyć, że autor nie proponuje całkiem nowego spojrzenia na sens istnienia i wartość życia. To, co już się pojawiło w wielu dziełach literackich i nie tylko literackich, ubiera w nowe, ale dość proste metafory. Dla tego dla mnie ta powieść jest jedną z tych wielu natchnionych, wymuszających refleksje i wzruszenie, kolejną mówiącą o sprawach istotnych dla naszej duszy, pozwalającą gdybać o konstrukcji świata i naszego miejsca w nim. Jest przyzwoicie napisana, jednak bez językowych niespodzianek (nie licząc pojedynczych błędów gramatycznych). A czy rzeczywiście potrzebna i wartościowa? Dla mnie niekoniecznie, ale niech każdy oceni sam.
Nie pisałam o kotach, ponieważ decyzja o świecie bez kotów jest dla bohatera znacząca, w świetle trudnych doświadczeń rodzinnych i stanowi niejako puentę całej opowieści. Odpowiadając jednak na pytanie tych wrażliwych czytelników, którzy nie mogą czytać książek i oglądać filmów o zwierzętach – przynajmniej nie bez pudełka chusteczek… Z jednej strony nie jest to ten typ historii, bo tu sednem jest życie młodzieńca, z drugiej zaś wspomina kilka chwil z poprzednim kotem, które powodują łzy i te emocje, jakie towarzyszą wspomnianym i unikanym przeze mnie tekstom kultury. Więc nie mogę zaprzeczyć temu, że książka jest przejmująca, jednak z mojej strony perspektywy wynika to z dużej wrażliwości wobec losu braci mniejszych, a nie z konstrukcji całej opowieści, którą raczej szybko zapomnę.
Co chwilę gdzieś przewija mi się okładka tej książki. Jeszcze jej nie czytałam, więc o treści się nie wypowiem, jednak o samej myśli świata bez kotów, psów czy innych pupili domowych powiem jedno: byłoby o wiele smutniej.
Jak Twoje dwa kotki się miewają?
Pozdrawiam serdecznie.