„The New Yorker” Biografia pisma, które zmieniło Amerykę – Michał Choiński

Za nieco ponad miesiąc, tj. 25 lutego „The New Yorker” będzie obchodził setną rocznicę wydania pierwszego numeru. To znakomita okazja, by przyjrzeć się historii tego tygodnika, jego przemianom i wpływom na kulturę i społeczeństwo przede wszystkim nowojorskie i amerykańskie, ale nie tylko. Czasopismo od czasów II wojny światowej opisuje również to, co dzieje się poza granicami Stanów Zjednoczonych, a w kolejnych dekadach coraz częściej publikuje teksty i rysunki autorów i autorek zagranicznych.

Biografii czasopisma podjął się Michał Choiński, amerykanista i wykładowca UJ. Nie jest to bynajmniej pierwsza publikacja poświęcona temu kultowemu tytułowi prasowemu, ale jedyna napisana przez Polaka. Czy jest to istotny fakt? Tak, z dwóch powodów. Po pierwsze to podkreśla międzynarodową rangę „The New Yorkera”, skoro historia tego pisma interesuje nie tylko Amerykanów – choć należy uwzględnić fakt, że Choiński jest amerykanistą, więc te zainteresowania wydają się oczywiste. Po drugie możemy założyć, że autor uwzględni polską (nie)znajomość kontekstu i sprawi, że przedstawiona przez niego opowieść będzie dla nas jaśniejsza, niewymagająca od nas googlania nazwisk postaci, które za oceanem są zbyt znane, by okraszać je dodatkowym komentarzem: „who is who?”.

Zadanie, jakim jest spisanie stuletniej historii czasopisma, wydaje się karkołomne. Nie sposób opisać wszystkich postaci oraz wątków, jakie się z nią wiążą. Trzeba dokonać ostrej selekcji i rozczarowywać osoby, które doradzały autorowi: „musisz koniecznie wspomnieć o tym”. Choć ostateczna publikacja nie należy do najgrubszych i można było zmieścić kilka dodatkowych wątków i rozdziałów – w mojej ocenie finalna objętość i zakres przedstawionych informacji jest optymalny. Na tyle szeroki i wnikliwy, by ulec nowojorskiemu klimatowi połowy lat 20. i z pasją śledzić losy pisma po współczesne czasy i zachwycić się organizacją pracy redakcyjnej oraz nacisku na fact-checkingu, do którego teraz niezależne inicjatywy wracają – zirytowane powszechną zgodą na dezinformację i fake newsy. I dostatecznie zwięzły, by nie czuć się przytłoczoną i znużoną. Choć dało się zauważyć, że liczba zebranych materiałów nieco przytłoczyła autora (i redaktora chyba też), ponieważ nie zawsze panował nad kompozycją treści – pojawiały się powtórzenia lub powroty do już podjętych wątków w dość nieoczywistych i nieuzasadnionych chronologicznie i logicznie miejscach, jakby zapomniał, że już o tym pisał, albo nagle przypomniał, że miał jeszcze o czymś wspomnieć. Z płynnego rytmu lektury wybijał mnie styl autora, który ma tendencję to pisania długich zdań w szyku przestawnym, wskutek czego niektóre zdania czytałam po kilka razy, zanim dostrzegłam ich podmiot, który pojawiał się dopiero w trzecim wersie czterowierszowego zdania. Być może wynikało to z przyzwyczajenia do pisania według reguł amerykańskiej gramatyki. 

Te niedogodności w lekturze nie odejmują jednak jej merytorycznej wartości i przyjemności zanurzenia się w tym nowojorskim świecie, w prestiżowej redakcji, która wydaje jedno z najbardziej opiniotwórczych czasopism na świecie. Książka ta jest pełna smaczków, która szczególnie zainteresuje osoby pracujące w redakcji (nie tylko czasopisma), choćby dla porównania swojej pracy z tą w „The New Yorkerze”. Choiński bowiem nie szczędzi nam szczegółów na temat pracy korektora, redaktora naczelnego, ilustratora i grafika, reportera czy wreszcie całego działu weryfikującego (z ogromną wnikliwością) fakty. To dla mnie było nawet dużo ciekawsze niż społeczny wpływ pisma na Amerykę i świat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *