Autor: Jostein Gaarder
Stali bywalcy bloga wiedzą, że jedną z ważniejszych i przełomowych dla mnie powieści jest Świat Zofii – Josteina Gaardera. Książka o historii filozofii napisana tak w zrozumiały i fascynujący sposób, że już jako gimnazjalistka zaczęłam się interesować filozofią. Z czasem to zainteresowanie mi minęło, jednak do powieści Gaardera pozostał sentyment. Tym chętniej sięgnęłam po debiut literacki tego norweskiego pisarza. Już same tytuły opowiadań mnie intrygowały i zastanawiałam co będzie łączyć te opowiadania. Otóż mówiąc najogólniej są to historie o przemijaniu. O przemijaniu życia, kariery, tradycyjnych przedmiotów, które zastępuje coraz wyższa technologia i uczuć, które prowadzą do tragedii.
Co drugie opowiadanie kręci się wokół choroby nowotworej, po której zdiagnozowaniu pacjenci nagle dotrzegają wartość życia. Każdy z bohaterów inaczej odreagowuje wiadomość. Jenny postanawia ze wszystkim uporać się sama, pożegnać się z przyjaciółmi, od których tak nagle się oddaliła, nie mogąc pogodzić się z „wyrokiem”. Johnny wyżywa się w sklepie z porcelaną, postanawia po sobie zostawić ślad, by nie umrzeć tak nieznanym i zapomnianym. Do mamy nie dociera do końca co się z nią, z jej ciałem dzieje. W tej historii jesteśmy świadkami podświadomego przemijania, odchodzenia.
W tym zbiorze Jostein Gaarder pisze także o sztuce, o jej tworzeniu. Jako debiutujący pisarz dzieli się z trudnościami, które dotyka każdego pisarza. Dwa opowiadania są dialogiem pomiędzy wykreowanymi postaciami a ich twórcą. W historii zatytuowanej Theobald i Theodor postacie skarżą się na to, że autor nie pozwala im żyć własnym życiem. Zaraz przypomniało mi się pewne spotkanie autorskie, na którym pisarka mówiła, że nie potrafi z góry wszystkiego zaplanować, że kiedy siada do pisania pozwala, by akcja sama się toczyła, by ją samą zaskoczyła. I to się dzieje w opowiadaniu Kiedy pisarz przyszedł z wizytą. Więc widać, że z pisarzami jest jak z przedstawicielami innych zawodów. Tak jak nauczyciele czy lekarze, dzielą się na takich co słuchają i takich co wiedzą wszystko najlepiej. Historia krytyka pokazuje, że wystarczy jeden impuls by uwolnić siebie, swoje myśli i jeden gest, żeby całkowicie się skompromitować.
Chyba najbardziej przypadło spodobała mi się sztuka w trzech aktach, której źródło inspiracji można znaleźć w tragediach miłosnych jak Romeo i Julia czy Tristan i Izolda. Choć najbardziej widoczną inspiracją jest Tosca Verdiego.
O przemijającym czasie przypominają krótkie teksty bezpośrednio mówiące o zegarze i kalendarzu. Diagnozą jest fakt, że wszystko się kiedyś skończy, żadna sekunda się nie powtórzy.
Już w tych opowiadaniach autor prezentuje swoje filozoficzne podejście do życia i to w sposób tak klarowny i przejrzysty, że treść trafi do każdego odbiorcy.
Ocena: 4,5/6