Autor: Matt Mayewski
Tytuł nie da się ukryć jest intrygujący, choć również chwytliwy w swojej formie, bo czytelnikom, szczególnie miłośnikom Larssona, będzie kojarzył się jednoznacznie. Przyznam się szczerze, że tytuł mnie prowokował i już miałam w głowie recenzję, zanim w ogóle tę książkę wzięłam do ręki. Ba! Mnie się już chciało śmiać i rzec, ależ z tego autora optymista. Dość prowokacyjny był dla mnie wstęp, w którym autor zastrzegał, że wyrażone w książce opinie nie pokrywają się z jego poglądami. Więc już chciałam powiedzieć, to po coś taką książkę napisał? Tyle refleksji przed zasadniczą lekturą, która okazała się zgoła całkiem inną niż sobie wyobrażałam.
Tytułowy mężczyzna jest nieśmiały i ciężko przeżywa rozstanie z Pamelą, jego pierwszą i dotąd ostatnią dziewczyną. Zawodowo jest programistą i pracuje w przeciętnej firmie, gdzie przełożona nie darzy go sympatią i nie żałuje zleceń, które pochłaniają całkowity czas Jack’ego. Pewnego dnia dostaje propozycję założenia serwisu randkowego. Zapoznając się uprzedniego z tego rodzaju portalami spotyka się z kobietami i po wielu niepowodzenia postanawia zrozumieć język kobiet. Tworzy translator języka kobiet.
Jestem pozytywnie zaskoczoną powieścią Mayewskiego, ponieważ nie skupia się tu na stereotypach, choć ich nie brakuje, ale wiele wyciągniętych wniosków jest trafnych. Podobało mi się też zestawienie języka mężczyzn i jego tłumaczenia, by porównać jak właśnie frazesy ograniczają zrozumienie drugiej płci. To pozwoliło bohaterowi podejść do tej sprawy poważniej i za skutkowało to w jego przypadku pewnym sukcesem. Ale czy na pewno? Czy na pewno zrozumienie języka kobiet i bezkonfliktowego przechodzenie randek, które gwarantuje taki translator, jest czymś co zapewni człowiekowi szczęście? Czy „randkowanie” może stać się nałogiem? Przeczytajcie i poznajcie Jacka, który w tej dziedzinie po pewnym wysiłku stał się mistrzem. Samą powieść czyta się dobrze i lekko.
Ocena: 5/6
