Autor: Jose Saramago
W ramach kuracji postanowiłam cały dzień przeleżeć w łożeczku, stwierdziłam, że w kolejności trafiła na mnie nieodpowiednia lektura, dzieło Noblisty. To przecież będzie powieść wymagająca wytężonego wysiłku umysłowego. Obiecałam sobie, że jak przestanę skupiać się na treści, lecz myślami będę błądzić gdzie indziej, odłożę. Ale tak się nie stało.
Pewnego dnia na nienazwane miasto w nienazwanym kraju spada epidemia białej ślepoty. Bez ostrzeżenia dotyka ludzi zajętych zwykłymi, codziennymi sprawami, nie oszczędzając nikogo – starców, dzieci, kobiet, mężczyzn, osób prawych i z prawością mających niewiele wspólnego, słabych i silnych. Władze w pośpiechu zamykają pierwszą grupę w nieczynnym szpitalu psychiatrycznym. Z dnia na dzień ta zamknięta społeczność zaczyna się rządzić własnymi, twardymi prawami, które szybko wyznaczają role ofiar i oprawców, poddanych i panów. I tylko jedna osoba wie, że nie wszyscy są ślepi. [lubimyczytac.pl]
Czy próbujecie sobie wyobrazić, jak to jest być osobą niewidomą? Ja nie chcę tego wyobrażać, wiem, że jest to łatwiejsze dla osoby, która z taką wadą się urodziła niż dla tej, na którą nagle to spadło. Ale przecież osoby niewidome, które stanowią mniejszość społeczeństwa, mogą liczyć na wsparcie osób pełnosprawnych. Dzięki temu jest im łatwiej. Ale co by było gdyby wszyscy oślepli? Taki obraz mamy w powieści Saramago. Byłby on bardziej dramatyczny, gdyby nie było jednej osoby, która wzroku nie straciła. Pozostawił po sobie jeszcze mroczniejsze wrażenia, gdyby ślepota była trwała. Ale wystarczy już epidemia ślepoty, która zrzeszy ofiary całego społeczeństwa w jednym szpitalnym budynku. Charakter tego miejsca przypomina mi getta żydowskie. W miejscu zebrało się wiele wybitnych umysłów, ale nie różnią się niczym od osób przeciętnych, ludzi z niższą rangą społeczną. Do czego to prowadzi? Do walki, do zwierzęcenia się. Nawet w tak ograniczonym społeczeństwie pozbawionym ważnego zmysłu tworzą się warstwy, podział na władzę i poddanych. Możnaby uznać, że władzę powinien mieć ten, kto wzroku nie stracił. W pewnym sensie ma wyższość nad pozostałymi. Ale czy na pewno tak będzie? Nie, zostanie wykorzystany do wszelakich prac, do których potrzebny jest wzrok, a reszta społeczeństwa nie będzie poddanymi, lecz pacjentami.
Wiele osób zarzuca dobre zakończenie. Dla mnie przesłanie książki jest w nim podane na tacy. Nie dziwię się więc rozczarowaniom Noblistą, bo możnaby oczekiwać głębszego przekazu, do którego odkrycia trzeba się trochę wysilić. Nie mniej jednak powieść dobrze się czytało, wykreowany świat przypominał mi Komórkę Kinga, gdzie panuje ogólna panika, a ofiarami stają się wszyscy. Jestem ciekawa filmu.
Ocena: 5/6
1 thought on “Miasto ślepców”