Pachnidło: Historia mordercy

  Reżyseria: Tom Tykwer

W XVII wieku żył sobie pewien człowiek, który nazywał się Jean-Baptiste Grenouille (Ben Whishaw). Jego wyjątkową cechą charakterystyczną jest to że nie miał zapachu, za to sam miał mocno wyczulony węch. Pragnął stworzyć najwspanialsze pachnidło na świecie. Kiedy poznał zapach dziewicy, miał już obsesję na punkcie ich zapachów i był w stanie za ten zapach zostać mordercą.

Z góry powiem, że książki nie czytałam, więc nie mam porównania, tyle co mama porównywała podczas seansu. Trochę się różni od książki. Ale zazwyczaj tak z filmami bywa. Jak Jan Baptysta Grenouille tworzył zapachy kojarzyło mi się to z konserwatorką w Jasminum. Ale tam nie było tak dramatycznie. Film jest naprawdę mocny i szokujący, ale początkowo. Z upływem filmu albo byłam przyzwyczajona do horroru jaki nam przedstawiano, albo już nie był takich strasznych scen. Klimat XVII wieku było czuć aż zanadto, przez to film dawał porządną dawkę emocji. Oceniając głównego bohatera, z jednej strony go rozumiem, ale z drugiej myślę, że był totalnym głupcem, mógł to zorganizować w inny sposób, bo po prostu ześwirował facet. Gdyby nie był przystojny to może bardziej bym go zjechała, a przez swoją uroczą twarz, zlitowałam się nad nim. Śmieszyła mnie scena, kiedy wszyscy nastrojeni zapachem miłosnym zaczęli się wzajemnie kochać, i nawet biskup poddał się temu i potem tak pobudka i szok. To się nazywa siła. Muzyka doskonale dopasowana, piękna jest.

Może przeczytam kiedyś książkę dla porównania, ponoć to lektura dla licealistów, więc też przeczytam z raci obowiązku. Film jest niesamowity i dość drastyczny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *