Ostatni samuraj

  Reżyseria: Edward Zwick

Nathan Algren (Tom Cruise), amerykański żołnierz przypływa do Japonii, by szkolić wojsko imperatora Meiji. Wojsko to ma przełamać tradycję i pozbyć się wojowników zwanymi samurajami. Algren tocząc walkę z przeciwnikami zostaje pojmany przez samurajów. Podczas uwięzienia poznaje życie samurajów i stojącego na ich czele Katsumoto (Ken Watanabe). Czy to zmieni jego stosunek do samurajów? Po czyjej stronie będzie walczył?

Jeden z wielu filmów, w którym możemy poznać kulturę japońską, ich zachowania, co wypada, a co nie. To co dla nas może wydawać się paranoją, dla nich to oczywista powinność, zresztą jak powiedział Katsumoto: was dziwią nasze obyczaje, a nas dziwią wasze obyczaje. Kultura jest specyficzna, ale też fascynująca, tym bardziej, iż jest bardzo odległa od naszej. Charakterystyczna architektura, która obecna w tle tworzyła tamtejszy klimat filmu. Co, moim zdaniem najciekawsze w kulturze zarówno japońskiej jak i chińskiej to język, który w swoim alfabecie zawiera kilkanaście tysięcy znaków (tak swoją drogą, zastanawiałam się, jak wygląda chińska klawiatura ;P ) i samo brzmienie języka. Co mnie zaskoczyło, to akcja, która jest osadzona w nie tak dawnych czasach, koniec XIX w. nie jest tak odległy. To już były pierwsze oznaki, że film może mi się spodobać. Kolejne pozytywne wrażenie wywołała postać pierwszoplanowa grana przez Toma Cruise. Mimo przerażających jego myśli, wspomnień, zdobył moją sympatię od pierwszych scen filmu, które mnie rozbawiły. Jego śmiech był taki zaraźliwy ;D. Już się zaczęłam zastanawiać, czy to na pewno dramat, a nie komedia. Było mi do śmiechu, ale do czasu, zanim wielki bohater przestał wygrywać. Co mnie zdziwiło, gdyż często jest tak, że główny wódz, bohater, żołnierz jest niepokonany, a tu kolejne ciosy. Interesującą postacią była Taka, która wśród przeważającej ilości mężczyzn, była dla odmiany wzorem kobiety japońskiej, której zadaniem jest dbanie o dom i wychowanie dzieci i bezwzględne posłuszeństwo mężczyźnie, bez którego jest nikim. Podobała mi się jej skromność i prostota. Specjalnie patrzyłam na jej stopy, ale jak na dawne obyczaje miała je olbrzymie. To taka aluzja do książek historycznych. Intrygujące było to, że musiała opiekować się żołnierzem, który zabił jej męża, czyżby dlatego miała taki wstręt do niego?

Zakończenia tej historii są przeróżne, każdy ma swoją wersję, ale myślę, że ta najpozytywniejsza została przedstawiona w filmie, chętnie bym obejrzała dalsze losy Algrena u boku Taki. Tła obrazu i muzyczne dawały specyficzny klimat Japonii, która staje się poprzez film jeszcze bardziej interesująca.

5 thoughts on “Ostatni samuraj

  1. cóż… Tom Cruise to dla mnie film beznadziejny… lecz ten to wyjątek.. na szczęście… spodobał mi się i nie żałuje że go obejrzałem ;]pozdrawiam i zapraszam do siebie na „Zakochany bez pamięci” [fajowe-filmy]

  2. Niestety nie widziałam tego filmu. Wiem, że ostatnio leciał w TV i autentycznie zastanawiałam się czy go obejrzeć, bo była okazja, ale zwątpiłam. Pewnie puszczą go jeszcze wiele razy więc jeszcze uda mi się nadrobić.Nadeszły upragnione przez wszystkich wakacje. U mnie cały lipiec upłynie pod filmami, w których występują wspaniale zbudowani mężczyźni. Dominować będą filmy z dwoma mięśniakami – Brucem Willisem i Jasonem Stathamem. Dlatego na początku lipca pojawiły się notki „Szklana pułapka” oraz „Angielska robota”. Dziś na blogu znalazły się dwie nowe notki o komiksowych mięśniakach „Hellboy” oraz „Incredible Hulk”.Gorąco zapraszam do odwiedzin i komentowania :)))pozdrawiam ;***/filmy-wedlug-agniechy/

  3. Jestem w trakcie przenoszenia na nowy serwis blogowy -> http://www.fajowe-filmy.blogspot.com więc zapraszam na nowy adres, notek jeszcze mało i sa kopiowane z mojego bloga z Onet’u , ale pod koniec lipca, powinny być już nowe i świeże ;], może i wcześniej. Co więcej, zachęcam do korzystanie z google.pl na tej stronie oraz do przeglądania reklam, które znajdują się pod notkami i obok ich. jeszcze raz pozdrawiam i zapraszam ;] Kondzi ;] -> http://www.fajowe-filmy.blog.onet.pl

  4. „Ostatni samuraj” Edwarda Zwicka ma jeden duży problem. Tym problemem jest wplecienie do fabuły Amerykanów. Racja, Algren i to, jak się zmienia pod wpływem pobytu w Japonii jest bardzo interesujące, ale odbiera filmowi o Japonii japoński charakter. Zapraszam na alekkowalski.blog.onet.pl na recenzję musicalu „Chicago”. (Ot co, taka niewinna reklama gratis 🙂 )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *