Reżyseria: Wolfang Petersen
Na terenach Starożytnej Grecji toczono dużo walk z różnych powodów: dla władzy, zdobycia terenu, zemsty czy odzyskania. Miłość, która połączyła słynne mitologiczne postacie: piekną Helenę (Diane Kruger) i Parysa (Orlando Bloom), wzbudziła gniew jej męża, króla Menelaosa (Brendan Gleeson), a tym samym to afront dla króla Mykenów, Agamemnona. Zbierają i jednoczą Greków i wyruszają pod Troję. Wprawdzie splamiony honor brata to tylko pretekst, by zdobyć Troję i mieć władzę nad Morzem Egejskim. W Troi władzę ma król Priam (Peter Toole), a broni go książę Hektor (Eric Bana). Jednakże zwycięstwo i zdobycie murów Troi zależy od jednego wojownika – Achillesa (Brad Pitt), który jest niepokonany. A i tu wiele zadziała miłość.
Historię Troi znają chyba wszyscy, jeśli ktoś nie pamięta, opis filmu przypomni ową część mitologii. Wiele osób jest nią zachwycona i może o niej opowiadać cały czas. Dla mnie mówiąc szczerze, nigdy nie była ulubioną lekturą, a tym samym jej znajomość była słaba. Chyba dopiero w liceum jak po raz 3 o niej mówiliśmy coś mi utkwiło w pamięci. To co najbardziej pamiętałam z historii Troi to koń trojański, który był ostatnią rzeczą w całej historii. Film pięknie przedstawia historię, zwłaszcza przy obsadzie najlepszych aktorów, którzy nie tylko rewelacyjnie zagrali, ale też co niektórzy reprezentowali swoje piękno. Cóż, już się nie dziwię, dlaczego Brad Pitt ma takie powodzenie u kobiet ;). Grając walecznego i niepokonanego (poza głupią piętą) mężczyznę, który potrafi uwieść kobietę. Dramaty historyczne mają ten plus, że tu sceny miłosne są autentycznie zagrane i to w sposób piękny, a nie wulgarny jak w większości komedii i obyczajówek. Tu się liczy gra, a nie pokazanie szczegółów, których każdy potrafi się domyślić. Powiem, że mam problemy w ocenieniu walki, gdyż jestem ich przeciwna i po prostu mnie ich tajniki nie bardzo obchodzą. Jednak tu uważam, że robi wrażenie. W ogóle sceny przestawiające ból po śmierci kuzyna Achillesa, i ze strony Hektora, który go zabił i Achillesa, coś czego konsekwencją jest nie unikniona walka, która zada bólu wielu osobom. To niesamowite, że zemsta i walka o swoją chwałę jest tak wielka i zawzięta, że choć wie, że zada cios nie tylko zabitemu, ale też jego rodzinie, w tym jego miłości, to musi stanąć i tego dokonać. I jak wspomniałam wcześniej, że przy jego takiej niepokonalności musi mu zawadzać „głupia” pięta. Ewidentny absurd tego możemy ujrzeć już w końcowych scenach, kiedy strzały padające w serce to nic jak ta jedna utkwiona w pięcie. Dziwnie to wyglądało jak wyjmował z siebie te strzały, tak jakby z tej pięty wyciągnąć nie mógł. To co dodatkowymi atutami takich filmów jest to oczywiście muzyka i scenografia. Sięgając do starożytnych czasów, jeśli chodzi o muzykę to wolna wola, nieograniczone możliwości.
Powiem, że film bardziej mi się spodobał ze strony gry aktorskiej niż dodatkowych efektów typu tło sceniczne i muzyczne. A głównie to fabuła zrobiła na mnie duże wrażenie. Film gorąco polecam.
mnie się bardzo podobały sceny batalistyczne, ale te to zawsze na mnie robią wrażenie. Pod względem aktorskim mnie się właśnie nie podobało. Jedyna osoba, która mnie urzekła to Eric Bana, za którym nie przepadam. Bloom był zbyt mięczakowaty, a Pitt zbyt gejowski jak dla mnie, pewnie przez te długie włosy. Ale film jak dla mnie super.;***