Reżyseria: Danny Boyle
Jamal (Dev Patel), 18-letni chłopak ze slumsów bierze udział w Milionerach. Odpowiada na przedostatnie pytanie i wygrywa 10 mln, ostatnie pytanie będzie w programie następnego dnia. Jednak wcześniej zostaje porwany w celu wykrycia jakim cudem taki niewykształcony chłopiec może dojść tak daleko. W odpowiedzi opowiada całą swoją historię życia.
Do filmu żywiłam duże niechęci, nie chciałam, żeby to „Slumdog” zdobył oskara, lecz „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”. Wynikami byłam rozczarowana i mimo, że wygrał dalej nie obejrzałam film, aż do dzisiaj kiedy stwierdziłam, że pasuje do tematyki miesiąca, a mam go w swoich zasobach, to może w końcu zobaczę tegorocznego zwycięzcę. Początek filmu nie zapowiadał ciekawego filmu, jakoś nie mogłam zrozumieć tą zmianę scen, czy sen czy wspomnienie? Jednakże pokrótce wszystko mi się rozjaśniło. Wiem, skąd się wzięła moja niechęć, która wynikała z niedokładnego przeczytania opisu. Myślałam, iż jest to o jakich podludkach amerykańskich slumsów, a nie biednych ludziach w Indi. Sytuacja jak się tam przedstawia jest tragiczna, o czym większość z Was wie. Przy okazji dowiedziałam się, że dopiero po wielu opinii publicznych producenci zainteresowali się małymi aktorami i zajęli nimi odpowiednio. W końcu film zarabia wiele, a tym małym nie wiele trzeba do szczęścia. Zresztą jakby się tak nie zachowali, to film w gruncie rzeczy był jakąś ironią. Film o strasznym traktowaniu ludzi, a sami Amerykanie tak ich potraktowali? To jakieś nieporozumienie, ale całe szczęście poprawili się.
Historia oparta na faktach zrobiła duże wrażenie na wielu ludziach i ja do nich też należę. Co za brak prawa humanitarnego. Co dziwne, (a raczej w naszym świecie normalne, niestety) ludziom łatwiej się zjednoczyć kiedy trzeba na kogoś naskoczyć, wyrządzić zło. Czy oni jak już i tak w biedzie żyją, nie mogli by jakoś ze sobą współpracować, wziąć się w kupę i zrobić coś co poprawiło ich warunki, wyjść na ludzi? Do dobrych czynów, ludzi mało chętnych. Nie mówię o koniecznym poprawianiu warunków, bo do tego trzeba forsy, której nie mają. Wystarczy życzliwość i wzajemne miłosierdzie, a przynajmniej szacunek. W Indiach ludzi traktują jak przedmioty, które mówią. Ile zdjęć chodzi po internecie z ich miejscami pracy, w których praktycznie mieszkają, a za prace dostają grosze. Ostatnio takie widziałam z produkcji ekstragawanckich i strasznie drogich butów markowej firmy. Tragedia, krótko mówiąc. Film od tej strony jest „pięknie” pokazany.
Już nie raz pisałam, że bardzo podobają mi się mali chłopcy o tak uroczych buźkach. W filmie byli też cwani. I przez to nie brakowało humoru. Te ich cwaniarstwo, mimo, że z punktu moralnego złe (ale w końcu ich traktowanie, też takie jest), było miłe dla oka. Chłopcy mieli „zabawę” i mogli by się tak dłużej zabawić, bo przedsiębiorczości im nie brakowało, ale tu chodziło o dziewczynę. Miłość w tym regionie ma obce znaczenie, a cóż dopiero jej spełnienie. Jednkaże jak dwojga ludzi są sobie pisani, to im się uda i przetrwają najcięższe próby. Przy okazji tych chłopców, mogliśmy się przekonać jak wiele ludzie są w stanie zrobić, by zdobyć pieniądze – „bo ślepi śpiewacy zarabiają dwa razy więcej…”. Początkowo myślałyśmy, że chcą wykastrować, by zachować piękny wysoki głos, a tu wydłubują oczy. Choć w tym przypadku mogę zrozumieć, że człowiek z kasą ma duże powodzenie u ludzi, bo gwarantuje utrzymanie. Nie to co u ludzi normalnie usytuowanych, którym niczego ważnego do życia nie potrzeba, a chcą ciągle więcej. I kolejny przykładem może być prowadzący program,na takiego parszywca to aż patrzeć się nie dało. Bo czemu taki slumdog miałby wygrać kupę forsy? Od samego początku, stwierdziłam, że nasz Urbańczyk jest zdecydowanie lepszy i sympatyczniejszy no i szczery. Nie cierpię fałszywych ludzi. Wiele postaci w tym filmie było parszywych, ale też kilka ofiar. Aktorsko zagrali nam m.in. Freida Pinko jako Latika, Madhur Mittal, Anil Kapoor, Saurahb Shukla i inni, w tym wiele prawdziwych slumczyków. Żaden mnie jakoś nie zachwycił swoją grą, główny bohater mnie nieco irytował.
Na koniec musiało być trochę indyjskiego tańca, który jest charakterystycznych dla bollywoodzkiego kina, ze którym nie szaleję jak koleżanki, bo w gruncie rzeczy nie są to ambitne produkcje. I powiem Wam, że wiem dlaczego „Slumdog” został nagrodzony Oskarem, w pełni podzielam ich decyzję. Ma w sobie coś takiego ponadprzeciętnego.
Ja wciąż się zastanawiam dlaczego film ten dostał Oscara. No, ale niech będzie. Tego już się nie zmieni i nie ma się nad czym rozczulać. Może i faktycznie na niego zasłużył, bo jak powiedziałaś ma w sobie coś ponadprzeciętnego. Jest w tym filmie coś urzekającego, dzięki czemu film ogląda się dość przyjemnie i szybko. Na pewno czas poświęcony na obejrzenie tej produkcji nie jest czasem straconym. Zapraszam gorąco na mojego bloga, gdzie pojawiły się dwie najnowsze notki ze znanymi wszystkim mięśniakami- Sylvester Stallone w filmie „Człowiek demolka” oraz Arnold Schwarzenegger w „Predatorze”.Pozdrawiam ;***
Moim zdaniem, to nie Slumdoga, ani Button zasługiwał na Oscara, a Frost/Nixon. Slumdoga traktuję tylko i wyłącznie jak bajkę. Nic więcej, Obraz slumsów nie był dla mnie uderzający, bo był polany sosem strasznie słodkim. Bo przecież z tych slumsów można się wyrwać, wygrać miliony i do tego mieć piękną dziewczynę. Krzepiące. Tylko że zaciemniło ten obraz który miał (a może właśnie nie miał?) być ważny – biedy i ubóstwa. Pozdrawiam,pawcioPS. Ta historia jest oparta na faktach:>? Nie sądzę, chyba że chodzi Ci o sytuację w Indiach, ale wtedy mówienie że jest oparta na faktach jest nadużyciem 😉
W głównej mierze miałam na myśli sytuację w Indiach, ale coś mi się słyszało i wydawało, że coś takiego miało miejsce w rzeczywistości, ale możliwe, że pomyliło mi się z czymś innym, czy źle słyszałam.