Reżyseria: Nora Ephron
Kathleen (Meg Ryan) jest właścicielką małej księgarni dla dzieci, którą dziedziczyła po matce. Joy (Tom Hanks) jest szefem dużej sieci sklepów. Oboje są konkurentami, więc i wrogami. Ale też wirtualnymi przyjaciółmi. Sprawa się komplikuje kiedy dochodzi do spotkania, Joy zdając sobie sprawę kim jest kobieta po drugiej strony ma mieszane uczucia.
Zaskoczył mnie rocznik tego filmu, bo jest to przed 2000. rokiem, kiedy u nas internet jeszcze nie był tak powszechny jak w Ameryce. No właśnie, to wszystko wyjaśnia. Film oglądało się bardzo fajnie, gdyby nie przyspieszony lektor, który psuł intrygę filmu. Wcześniej słyszałam rekację niż widziałam. Chciałam zrezygnować, ale fabuła zapowiadała się ciekawie, więc się przemęczyłam. Nie było tak źle.
Reżyserię Nory Ephron znam zaledwie tylko z takiego filmu jakim jest Czarownica, ale przeglądając jest filmografię reżyseruje głównie komedie romantyczne. Widać, jest w tym dobra. Zwrócę uwagę na grę aktorską głównych bohaterów, gdzie Tom Hanks znany mi z roli Roberta Langdona bardzo przypadł mi do gustu i cieszę się, że mogłam go obejrzeć w innej roli. Naprawdę kawał dobrego (chciałam napisać faceta, ale tu chyba nie o to chodzi ;-))aktora. Z Meg Ryan stykam się częściej, zaczynając od Kobiet przez Centralne biuro uwodzenia doszłam do jej roli w tym filmie. Bardzo dobra aktorka.
Jeśli chodzi o fabułę to mogłabym powiedzieć, że temat nieco oklepany, ale nie wiem, czy przed nim takie tematy były. Może to był pierwszy film z tak oryginalną fabułą, a potem zaczęli kopiować. Jak mówiłam jest to film sprzed 10 lat. Trochę bezsensowne dla mnie były związki głównych bohaterów z ludźmi, których nie kochali. Jakieś to takie naciągane, a ani żadnych scen nie było ani nic, tylko w jednym momencie obie pary zerwały, kiedy jeszcze z tego ona nie wiedziała kim faktycznie jest nieznajomy z internetu. Podobał mi się klimat filmu wśród księgarnianych półek. Moja książkowa słabość :-). Powinnam skomentować muzykę w tle, która była dość zauważalna. Mojemu bratu się spodobała, nawet przed chwilę chciał obejrzeć ze mną komedię. Była rytmiczna i żwawa, bardzo pasująca do obrazu.
Komedia- nie bardzo, chyba raz się zaśmiałam, romantyczna-tak, zdecydowanie. Po ostatnich dwóch nie udanych seansach (ostatniego nie zrecenzowałam, bo nie obejrzałam do końca) była to miła odmiana, która utwiedziła mnie w tym, że komedie romantyczne mogą być przyjemne w oglądaniu, nawet po tylu seansach w miesiącu.
Film stary jak świat, ale można oglądać go na okrągło 🙂 (niech już ten różowo-czerwony rhomantyczny miesiąc skończy się… niech już wrócą normalne filmy i kolory przyjemne dla oka.. 🙂
:)) Ale to będzie równało się z końcem wakacji ;P. Spokojnie, jeszcze 7 dni.
Tak to wtedy właśnie ten gatunek filmowy zaczął się na poważnie rozkręcać. Chociaż to i tak Julia Roberts w swoich filmach go zapoczątkowała na dobre. Ja bardzo ten film lubię. Tom Hanks, jak zawsze znakomity. Wtedy jeszcze robiono te komedie romantyczne z jakimś sensem i pomysłem, teraz to już szkoda gadać. Pozdrawiam 😉 http://www.lola-king.blog.onet.pl ;]
Zgadzam się z Tobą co do tego filmu. Śmieszny nie był, romantyczny był. Ale ogólnie rzadko która komedia romantyczna jest zabawna ;)Co do tego Internetu, to myślę, że to był pierwszy film, w którym emaile i te sprawy odegrały tak znaczącą rolę. Reszta papugowała ;)A w ogóle, to ten film jest jednym z tych, które mają dla mnie jakąś wartość osobistą, więc ocenę trochę zawyżam – 8/10
film ten tylko raz w życiu widziałam w całości. Później oczywiście byłą sytuacja podobna jak z Dziewczyną z sąsiedztwa i innymi filmami. Może i nie jest to najzabawniejszy film świata, ale prawda ejst taka, że wcale nie musi być, żeby było przyjemnie. Ten film jest tego przykładem i to nie tylko dlatego, że jest bardzo romantycznie. W ogóle jakoś miło się na niego patrzy.