Reżyseria: Geoffrey Wright
Kolejna ekranizacja szekspirowskiego dramatu – Makbet. Akcja została przeniesiona we współczesne czasy. Makbet jest płatnym zabójcą na usługach Duncana. Pewnego razu czarownice przepowiadają mu władzę. Za namową żony, przyspiesza spełnienienie przepowiedni zabijając Duncana i przejąć jego władzę.
Dopiero po opisie dowiedziałam się, że to jest jakiś gang, bo to co widziałam w filmie było dla mnie jakąś niewyjaśnioną grupą społeczną. Przed sensem nie spodziewałam się jakieś przeróbki dramatu Szekspira, tylko tradycyjnego filmu kostiumowego. Ale w porządku, przenoszenie akcji dramatu w czasy współczesne jest ciekawym zabiegiem i może z tego wyjść ciekawy pomysł. Jednak łatwiej zrobić z tego parodię niż dalej utrzymywać w klimacie dramatu. Geoffrey Wright próbował to drugie, z czego efekcie wyszedł thriller i nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby wszystko zostało dobrze wkomponowane, tj. oryginalny tekst Szekspira i akcja filmu. Niestety tu się wali strasznie. Gdyby fabuła filmu miała być tylko w oparciu o ogólny zarys dramatu, jakoś bym to przełknęła. Ale mamy tu recytowany oryginalny utwór Szekspira. Po pierwsze mało adekwatny to tego co widzimy na ekranie. Po drugie w niektórych momentach twórcy przekonali się o tym i zmienili kilka wraz czy dodali jakieś swoje zupełnie nie trzymając się pierwowzoru. Co w skutku daje beznadziejny film, w którym co innego widzimy i co innego słyszymy.
Męczyłam się przy tym filmie strasznie. Począwszy od bólu głowy, poprzez mdłości, a czasami wręcz zasypiałam. Nie, nie byłam i nie jestem chora. To obraz Makbeta był czynnikiem takiego samopoczucia. Kamera tak płynęła, że zaraz przypomniały mi się wszystkie objawy choroby lokomocyjnej. Zasypiałam, bo te walki, strzelaniny mnie strasznie nudziły. I przy takiej mieszance nic dziwnego, że dostałam bólu głowy. Nie dotrwałam do końca, wyłączyłam film parę minut przed końcem. Zakończenia mogłam się domyślić, a nie dałam rady dalej się męczyć.
Co do gry aktorskiej, nie mam zarzutów, ani specjalnych pochwał. Powiedzmy, że przyzwoicie. W każdym razie pragnę ten seans wyrzucić z mej pamięci, bo przywołuje bardzo nie przyjemne przeżycia.
Ocena: 1/10
Moja recenzja książki
Świetna recenzja. gratuluje.Dodalem bloga do linkow. zapraszam na mojego nowego filmowego bloga (www.moviemania.blog.onet.pl) i do wziecia udzialu w ankietach. Pozdrawiam.