Reżyseria: Jan Jakub Kolski
Afonia wraz ze swoim sparaliżowanym mężem zajmuje wolne pomieszczenie na starym dworcu. Razem spędzają dużo czasu na łonie natury, Afonia kocha pszczoły, a Rafał robi szkice. Pewnego dnia na jej teren zostaje wyrzucony Rosjanin, który jest atrakcyjnym mężczyzną w średnim wieku. Afonia, której instynktownie brakuje miłości jest coraz bardziej zainteresowana swoim niespodziewanym towarzyszem. Jest to opowieści o miłości i jej braku trojga ludzi i o walce.
Afonia i pszczoły zaintrygowały mnie swoim klimatem, który dobrze zapowiadał opis i nazwisko Kolskiego, twórcy wspaniałego Jasminum. Po seansie mam jednak mieszane uczucia. Zaczynając od początku… Afonia wygląda za młodo jak na żonę Rafała, który sprawia wrażenie jej schorowanego ojca, i za młodo jak na matkę dorosłej Anieli. Przez to początkowo zastanawialiśmy kto jest tym opisowym mężem Afonii. Wkrótce dowiadujemy się, że akcja filmu dzieje się w latach 50-tych XX wieku, bo zawody walki, której oddawał się w przeszłości Rafał i oddają się dalej Ruscy są odwołane z powodu śmierci Stalina (i można było usłyszeć ten przepiękny Marsz żałobny). W tle najczęściej słychać ruskie i niemieckie piosenki, jak nas zapewniały napisy na ekranie. Z tymi napisami to też była śmieszna sprawa, nie wiem czy to była opcja dekorderu czy Canal+, dla niesłyszących były napisy i opisy dźwięków, co w pierwszej fazie oglądania nam się przydało, ze względu na hałas autorstwa jednego z domowników. Napisy typu „wesoła piosenka niemiecka” już mnie wcześniej porywały do rytmu, nim faktycznie ta muzyka się pojawiła, ale szczyt wszystkiego był opis „głęboki wdech” ;D. Ale wracając do obrazu, zaczyna rozgrywać się miłość pomiędzy Afonią a Ruskim, ale jest to miłość nieszczęśliwa. W międzyczasie poznajemy przeszłość Rafała, który samotnie leży w łóżku, poznajemy przyczynę jego kalectwa i mamy mieszane uczucia. Z jednej strony kibicujemy romansowi Afonii, a z drugiej strony żal nam jest zdradzanego Rafała, a jednak z trzeciej strony, on jest kalekim z własnej głupoty i przez to Afonia najlepsze czasy ma za sobą. W późniejszym czasie poznajemy przeszłość Rosjanina i wiemy, że zamierza on opuścić Afonię, co prowadzi do jej depresji. Pojawiają się trudne sceny: próba samobójstwa, ćwiczenie walki, wspomnienia pod wpływem alkoholu, brutalne odgryzanie języka aż do śmierci. To sceny, które są dopełnieniem przesłania opowieści, ale też one psują beztroski i przyjemny klimat obyczajowości, zaczyna się coś w rodzaju thrilleru i dramatu.
Film łączy w sobie obyczajowość, dramat, romans i komedię. Nie mogę sobie przypomnieć wszystkich nielogiczności i wpadek, które były po prostu komiczne, w każdym razie pszczoły nie żywią się miodem, tylko nektarem z pyłku kwiatów, miód one wytwarzają. A i kolejna rzecz, czy w latach 50-tych kamery do prywatnego użytku mogły nakręcać i wyświetlać obraz w kolorze, w dodatku w tak dobrej jakości kolorów?
Nie mogę w pełni powiedzieć, że film mi się podobał, bo mam wrażenie, że niedokońca odebrałam przesłanie opowieści a brutalne sceny w drugiej połowie filmu kategorycznie mi się nie podobały, psuły mi klimat. A zarazem jakaś magia i fascynacja tym dziełem pozostała.
Ocena: 7/10