Reżyseria: Stephen Belber
Mike (Steve Zahn)wraz z rodzicami prowadzi motel, w który zatrzymuje się Sue (Jennifer Aniston) w celach służbowych. Mike przychodzi do niej wieczorem z butelką wina z nadzieją na rozwijającą się znajomość. Sue trochę zaskoczona, początkowo nie daje mu nadziei, ale później nad nim się lituje. Mike bierze to sobie bardzo do serca, i po wyjeździe Sue, rusza jej śladem. Co ją znowu zaskakuje, wkrótce na horyzoncie pojawia się jej były…
To jest już trzeci film z Jennifer Aniston obejrzany w ostatnim miesiącu i ona była powodem do obejrzenia tego filmu. Tylko, że to była kpina. I dowód na to, że filmy z Jennifer Aniston są marne. Oglądając ten film po prostu się śmiałam, ale nie dlatego, że był zabawny, ale z pomysłu na obejrzenie tego gniota. Postacie są drętwe do irytacji. Fabuła, no nie próbujmy doszukiwać się tu szlachetnych przesłań, bo jeśli są, to przedstawione w tak kiepski sposób, że z filmu wychodzi jakaś masakra. Po przeczytaniu recenzji na filmwebie, gdzie ten film porównują z 500 dni miłości, mam pewne wahania czy obejrzeć ten drugi. Fakt, że film nie był oparty na częstych schematach, ale litości, te ciągłe przyjazdy jej do niego czy jego do niej z nadzieją na związek, ale zaraz potem stwierdzając, że „to nie ma sensu, ale nie pocieszenie dotknij mojego tyłka” itd. to jest jakiś koszmar. Romantyczna to może była scena ostatnia, ale to wszystko. Zabawnych rzeczy brak, no chyba, że liczymy do głupie komentarze padające z ust różnych widzów podczas seansu.
Totalna klapa.
Ocena: 2/10