Reżyseria: David Yates
Kolejna i zarazem przedostatnia część przygód znanego czarodzieja. Tym razem Harry i jego dwójka przyjaciół, Ron i Hermiona, będą musieli zmierzyć się z misją jaką powierzył im Dumbledore. Ich zadaniem jest odnalezienie Horkruksów, tajemniczych przedmiotów, w których Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać ukrył części swojej duszy. Od samego początku trójka przyjaciół musi zmierzyć się z przeciwnościami, ponieważ ścigają ich śmierciożercy i szmalcownicy. Ministerstwo Magii i szkoła magii w Hogwarcie zostały przejęte przez siły Voldemorta, a najwyższą władzę i tym samym miejsce dyrektora szkoły objął Severus Snape, prawa ręka Czarnego Pana. (filmweb)
Czy z Harry’ego Pottera można wyrosnąć? To jest pytanie jakie pojawiło się w mojej głowie po obejrzeniu przedostatniego filmu z tej serii. Jestem rocznikiem, który w momencie premiery Harry’ego Pottera i kamień filozoficzny w Polsce mógł powiedzieć, że jest rówieśnikiem tytułowego bohatera. Nie da się ukryć, ale w pewnym sensie wychowałam się na Harrym Potterze. Nigdy nie byłam jego wielką fanką, choć wszystkie książki mam i czytałam. Wyczekiwałam filmowych premier i kinowych seansów. Ostatnich części jednak z różnych powodów nie obejrzałam w kinie, dlatego też wykorzystałam premierę Insygnii Śmierci na HBO.
Efekty miałam bliskie kinowym, domowy ekran mały nie jest, a przy tym dźwięki efektów specjalnych zagłuszały całe mieszkanie. Udźwiękowienie jest fatalne, ponieważ bohaterów prawie nie słychać. Miałam do wyboru, słyszeć bohaterów i ryzykować utratą słuchu bądź zawał serca przy scenach z efektami, bądź unormować dźwięki postaci i czynności fantastycznych i domyślać się co mówią bohaterowie. Jak już jestem przy efektach specjalnych, nie robią one na mnie już dużego wrażenia. Wciąż są stosowane te same chwyty np. zbliżająca się coraz bardziej otwarta paszcza węża. To się zaczyna być oklepane. Ponadto fabuła przez większą część filmu jest pozbawiona akcji, przez co film się dłuży niemiłosiernie. Wiem, że w książce w pierwszej z trzecich części nic się nie dzieje, ale w takim razie moje pytanie po co podzielili film na dwie części?! Poza dodatkowym i wcale niemałym zyskiem, nie widzę tu innego celu. Gdyby film był w całości, nudne sceny można byłoby wyciąć, które tutaj ,mam wrażenie, tylko wydłużają czas projekcji.
Filmowe postaci już tak nie fascynują jak w poprzednich częściach, nawet profesor Snape mnie nie poruszył. Siedziałam, głowę miałam opartą na ręce i wzdychając co chwilę, spoglądałam na zegarek zastanawiając się, ile zostało do końca. Czy to film taki kiepski, czy po prostu wyrosłam z magii Hogwartu (jak mi go brakowało w filmie!… wiem, wiem, w książce też go nie ma) , a bohaterowie, którzy w momencie oglądania byli młodsi ode mnie, przestali mnie interesować? Dla formalności obejrzę ostatni film o HP, ale póki co, nie śpieszy mi się.
Ocena: 6/10