Moja przygoda z tą grą zaczęła się ładnych parę lat temu, kiedy po raz pierwszy pojechałam na zlot użytkowników BiblioNETki. Okazało się, że Dixit jest jego stałym punktem programu. Wówczas poznałam drużynowy wariant grania, dopiero rok temu miałam okazję zagrać w wersji indywidualnej, czyli sama wymyślam skojarzenia, zgaduję i zdobywam lub stracę punkty. Oba warianty gwarantują satysfakcjonującą rozrywkę, dlatego Dixit w końcu pojawił się i w moim domu.
Dixit to znakomita propozycja na spotkania integracyjne. Gra zawiera kilkadziesiąt kart z różnymi mniej lub bardziej abstrakcyjnymi ilustracjami, które mają nam przywoływać skojarzenia. Jeden z graczy wciela się w bajarza i spośród swoich sześciu kart wybiera jedną, nie pokazując innym, i podaje hasło. To może być tytuł filmu, książki, przysłowie, cokolwiek… Można wcześniej z ekipą ustalić, jakiej kategorii mają dotyczyć nasze skojarzenia. Pozostali gracze spośród swoich sześciu kart wybierają tą, która jak najbardziej odpowiada hasłu bajarza i zakrytą mu oddają. Bajarz je miesza i odkryte rozkłada na stole. Zadaniem pozostałych graczy jest odgadnięcie, którą z kart dał bajarz – w tym celu zaznaczają odpowiedni numer na karcie do głosowania. Następnie zostaje wskazana właściwa karta i przechodzimy do etapu punktacji – punkty zaznaczone są na odrębnej planszy za pomocą króliczych pionków należących do poszczególnych graczy. Punkty otrzymuje się za wskazanie właściwej karty oraz za zmylenie przeciwników, tj. jeśli dwóch graczy zamiast właściwej wskaże twoją kartę, otrzymujesz dodatkowo 2 punkty (dlatego warto precyzyjnie dobierać kartę do hasła). Narrator nie otrzymuje punktów, kiedy wszyscy zagłosują na jego kartę (trop zbyt łatwy) lub nikt (zbyt trudny) – wówczas wszyscy graczom przyznaje się po 2 punkty, w innej sytuacji zarówno narrator, jak i gracze z poprawnymi odpowiedziami dostają po 3 punkty. Po punktacji wszyscy dobierają karty i kolejna osoba (lub drużyna) zostaje bajarzem i podaje hasło… Wygrywa osoba (lub drużyna), która pierwsza dotrze do mety lub gdy skończy się talia kart.
Atutem tej gry jest to, że można w nią grać w zarówno w 3 osoby (choć jest to najmniej ciekawy wariant rozgrywki), jak i 10, czy nawet 30. Dlatego można ją zabierać na wszelkie spotkania towarzyskie i integracyjne – proste zasady gry zapewniają, że każdy szybko się w niej odnajdzie i będzie świetnie się bawił. Bo śmiechu podczas rozgrywki co niemiara. Z niemałym zdumieniem odkrywamy, jakimi krętymi ścieżkami chodzą myśli znajomych i dlaczego jakaś postać na obrazku skojarzyła im się z bohaterem literackim albo erupcja wulkanu z 50 twarzami Greya ;-).
Na koniec warto jeszcze wspomnieć o początkach tej gry i jej autorze, którym jest lekarz Jean Louis Roubira. Grał on w Dixita ze swoimi pacjentami, którzy mieli problem w odnalezieniu się w środowisku szkolnym i nie tylko. Po kilku rozgrywkach zauważono u młodych ludzi poprawę w formułowaniu wypowiedzi oraz relacji z innymi. Badanie ukrytych myśli pacjenta poprzez pokazywanie mu abstrakcyjnych obrazków, które chory ma opisać – jest znaną praktyką w psychoterapii (zobacz „To jest kura, panie generale„), dlatego Dixit może służyć nie tylko jako gra, ale też jako narzędzie pedagogiczne i terapeutyczne.
P.S. Dziękuję Marcie za udostępnienie mi zdjęć.
Dixit jest świetny i sama nie wiem, dlaczego tego jeszcze nie mam. 🙂