Kulinarnik #5: Powrót do tradycji. Recenzja: Kuchnia Iwaszkiewiczów – Maria Iwaszkiewicz

Premiera 15 października!

Podążając w myśl Juliana Barnesa, że książek kucharskich nigdy nie ma się za wiele, nawet jeśli rzadko do nich zaglądamy, warto przyjrzeć się nowym wydaniom z tego rodzaju literatury (bo dobrze napisane książki kucharskie można mianować literaturą), a także rozważyć poszerzenie o nie swojej wciąż nieprzepełnionej kuchennej biblioteczki. Tym razem warta uwagi jest publikacja z jednej strony dość znana w historii polskiego kulinarnego piśmiennictwa, z drugiej zaś odświeżona, dzięki czemu może trafić do nowego grona czytelników. Mowa tu o Kuchni Iwaszkiewiczów Marii Iwaszkiewicz. Córka Jarosława Iwaszkiewicza pisała w latach 70. felietony i porady kulinarne, które pozwoliły gospodyniom kreatywnie przyrządzać w trudnych czasach, nawiązując do receptur międzywojennych i dawniejszych, przypominanych przez autorkę. Jej trzy najpopularniejsze gawędziarskie książeczki: Z moim ojcem o jedzeniu, Gawędy o jedzeniu i Gawędy o przyjęciach obecnie są trudno dostępne, można je znaleźć tylko w bibliotekach i antykwariatach. Ich fragmenty zostały przedrukowane do Kuchni Iwaszkiewiczów, a dość ogólnie zarysowane przepisy uszczegółowiono, doprecyzowując proporcje, czas i temperaturę pieczenia, czasem dodając instrukcję oczywistych dla autorki zabiegów, jak np. robi się ciasto na pierogi.

Nowe wydanie felietonów Iwaszkiewiczówny wpisuje się w obecnie panujący trend gastronomii, czyli powrotów do tradycji. Warto przy okazji wspomnieć, że trend ten został też podkreślony przez dominujący temat podczas tegorocznego Warszawskiego Festiwalu Kulinarnego „Królewski stół”, podczas którego uczestnicy zapoznawali się z daniami warszawskiej kuchni międzywojennej czy potrawami z kuchni Szyttlera, do którego odwoływała się w swoich tekstach także Maria Iwaszkiewicz. A ponadto niebawem w księgarniach pojawi się biografia Lucyny Ćwierczakiewicz, innej znanej autorki porad domowych oraz Kapłony i szczeżuje. Opowieść o zapomnianej kuchni polskiej Jarosława Dumanowskiego – głównego redaktora serii Monumenta Poloniae Culinaria, w której najdawniejsze książki kucharskie zyskują nową szatę i opracowanie. Coś w tym jest, że chcemy wracać do potraw, które przyrządzały nasze babki i prababki.

Stwierdzenie, że Kuchnia Iwaszkiewiczów jest pięknie wydana, trąci banalnością. Ale tu na uwagę rzeczywiście zasługują niebanalne zdjęcia, całkiem inne od tych, które znajdziemy w współczesnych albumach kulinarnych. Brak białych talerzy, przezroczystych misek i innych bardziej dizajnerskich naczyń. Tu potrawy zaserwowane są na dobrze nam znanej, ozdobionej wzorkami brązowej czy kremowej porcelanie. Jeśli w starych książkach kucharskich byłyby fotografie (miast z rzadka pojawiających się rycin), to tak właśnie by wyglądały. Książka jest piękna z powodu zachowania tego staromodnego stylu, strona graficzna jest spójna z treścią.

Jeśli ktoś już miał przyjemność czytać felietony Iwaszkiewicz, ten wie, że jest to lektura nie tylko pełna anegdot, nostalgii za dawno minionymi wiekami i zwyczajami sytego stołu (nie mylić tej sytości z dzisiejszym all inclusive – choć tu i tam jest pełno jedzenia, to obżarstwo to ma zupełnie odmienny porządek), ale też obfituje w wiedzę historyczną. Bardzo mnie zaintrygowała historia musztardy i pierwszego musztardnika dworu papieskiego, nie wiedziałam też, że wigilię można zastąpić słowem wilia, a najbardziej autorce zazdroszczę, już od chwili, gdy przeczytałam Z moim ojcem o jedzeniu, kolekcji menu. Menu to zainspirowane restauracyjnymi kartami dań karteczki, które w połowie XIX wieku zaczęto dodawać do zaproszeń na przyjęcia oraz kładziono je na stole, aby gość mógł się zapoznać ze spisem serwowanych podczas tego przyjęcia dań. Ubolewam nad tym, że zwyczaj ten zanikł – obecnie, np. przy trwającym Restaurant Week, przybiera on formę informacji online lub jest opisywany przez kelnera. Ubolewam nad tym, tak jak swego czasu Iwaszkiewiczówna, słuchając opowieści rodzinnych ojca, płakała nad zanikiem tradycji wypieków wielu rodzajów mazurków, bab i innych ciast wielkanocnych – a ja się zastanawiam, kto zdołał to wszystko zjeść?!

Na swój sposób wyjątkowa jest Kuchnia Iwaszkiewiczów, w której prócz historii, jedzenia, nie brak też licznych wątków literackich – wszak autorka uwielbiała czytać o jedzeniu w literaturze, byłaby też zachwycona książką Bogusława Deptuły Literatura od kuchni.

Kuchnię Iwaszkiewiczów polecam Waszej uwadze także, gdy będziecie szukać dobrych prezentów ślubnych czy świątecznych.

1 thought on “Kulinarnik #5: Powrót do tradycji. Recenzja: Kuchnia Iwaszkiewiczów – Maria Iwaszkiewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *