Historia warszawskich kin – Jerzy S. Majewski

Książka dotarła dosłownie parę godzin przed moim wyjazdem na tygodniowy pobyt w Warszawie.

Jerzy S. Majewski znany autor publikacji o kinie i filmach tym razem wyszedł z książką częściowo historyczną, zasadniczo jednak jej kompozycja skłania ku zakwalifikowaniu do przewodników. Historia warszawskich kin to przewodnik po Warszawie śladami kin istniejących kiedyś, zmieniających swoją lokalizację, nazwę, a także charakter, kin, które przetrwały lata i w modernizowanej formie działają do dziś, a także multi i minipleksów otwartych w ostatnich dekadach. Choć traktuję tę pozycję jako przewodnik, gdyż adresów i zdjęć poszczególnych placówek nie brakuje, nie ma w tej książce mapy. I jest to poważny brak, ponieważ spacer po stolicy śladem dużych ekranów jest utrudniony (zwłaszcza dla osoby spoza Warszawy), wymaga uprzedniego zaznaczenia interesujących punktów, choćby na Google Maps, co przy tak dużej ilości adresów okazuje się dość czasochłonnym zadaniem. Mnie udało się zobaczyć tylko kilka obecnie działających kin studyjnych, w niektórych byłam nawet na seansie, który czasem okazywał się wyjątkowym doświadczeniem, ale o tym później.

Zanim przejdę do krótkiej prezentacji wybranych warszawskich, posiłkując się informacjami niniejszej książki, napiszę jeszcze, co mnie w niej zaskoczyło. Otóż spodziewałam się, że cała książka będzie taką opisową historią społeczno-kulturową kina, jak to miało miejsce w pierwszym rozdziale. W nim poczytamy m.in. o tym, jak historyczne okoliczności wpływały na otwarcie i zamknięcie teatrów świetlnych (albo ruchomych obrazów), jak technicznie wyglądały sale kinowe i komórki z projektorem, jakie były ceny biletów, a co za tym idzie, jak kina miały swoje grono stałych bywalców. Warto podkreślić, że teatry świetlne w przeciwieństwie do tych klasycznych cieszyły się zainteresowaniem głównie przedstawicieli niższych warstw społecznych, z powodu niewygórowanych cen oraz zniesienia wymogu co do stroju. Interesującą grupą kinoteatrów były instytucje przykościelne, w których obowiązywał podział widowni na żeńską i męską – tak więc randki w kinach były nieco utrudnione ;-).

Zasadniczą część Historii warszawskich kin stanowią krótkie historyczne opisy wszystkich kin warszawskich, jakie kiedykolwiek istniały. Ta część podzielona jest na okresy: kina otwarte przed 1918 rokiem, w okresie międzywojennym, w PRL i po 1989 roku, aż do ostatniego kina Helios otwartego w styczniu tego roku. Nie jest więc to książka do czytania, co raczej podczytywania informacji o wybranych placówkach. Poniżej wspomnę o kilku z nich, w których miałam okazję być.

Kino Muranów

Zdjęcie pochodzi ze strony kina.

To kino kojarzy mi się przede wszystkim z pokazami FOOD FOR FILMS, które regularnie tu się odbywają. Tu też na dużym ekranie obejrzałam Ucztę Babette w ramach konferencji o jedzeniu w filmach.

Z książki:

Kino, pierwotnie dwusalowe, ma dziś cztery sale. Należy do najlepszych kin studyjnych w Polsce. Wyróżnia się ambitnym programem i jest odwiedzane przez widzów mających wyższe oczekiwania artystyczne. Mieści się pod tarasem wielkiego socrealistycznego bloku mieszkalnego osiedla Muranów, wzniesionego na przełomie lat 40. i 50. XX wieku według zamysłu architektonicznego zespołu Bohdana Lacherta: część budynku mieszczącą kino zaprojektował Michał Ptic-Borkowski. Przed wojną w tym miejscu ciągnęła się pierzeja nieistniejącej już dziś ulicy Przejazd, z kinem Era mieszczącym się w narożnej kamienicy u zbiegu z Lesznem. (…) W roku 2016 Muranów przeszedł gruntowny remont. Przy okazji przywrócono mu sporo elementów pierwotnego wystroju, które z biegiem lat uległy zniszczeniu. Warto zwrócić uwagę na wyposażenie westybulu z lekkimi meblami w stylu z przełomu lat 50. i 60. Dziś mieści się tu Cafe Kino. [s. 266-267]

Kino Atlantic

Tutaj bywam najczęściej, a to za sprawą porannych pokazów prasowych – z powodu pory bardzo cenię bliskość dworca centralnego. Choć architektura budynku nie jest zachwycająca, dobrze wiedzieć, że jest to jedno z najstarszych kin, które przetrwało lata historycznych zawirowań, od początku nastawione na nowoczesność, stąd często było modernizowane.

Z książki:

Jak na Warszawę Atlantic to kinowy fenomen. Obronną ręką przetrwał burze dziejowe i ma już dziś czwarte życie. W obecnym kształcie działa od 14 stycznia 2000 roku. Powstało w wyniku całkowitej przebudowy wnętrza poprzedniego Altanticu i towarzyszącego mu kina Non Stopu. Z kina peerelowskiego, znanego kilu generacjom warszawiaków, po modernizacji pozostało niewiele – jedynie poprzeczny układ holu i zewnętrzna skorupa budynku. Wszystko inne urządzono na nowo. Na przełomie 1999 i 2000 roku nowy był też sam pomysł uczynienia z Atlanticu czterosalowego minipleksu. Pojawił się on w czasie, gdy na rynek kinowy w Polsce weszły multipleksy, eliminując kina jednosalowe. Ale Atlantic nad multipleksami ma tę przewagę, że usytuowany jest w sercu miasta, przy Chmielnej, będącej wprawdzie dość zapyziałym, ale – obok sąsiedniego pasażu Wiecha – jedynym deptakiem w centrum. [s. 121-122]

Kino Wisła

Zdjęcie ze strony kina. O dziwo trudno znaleźć zdjęcie obecnego wyglądu fasady kina.

Bardzo nowoczesne kino na Żoliborzu przy placu Wilsona, wbrew pozorom, bo wchodzi się do niego wąskim korytarzem między restauracjami, jest bardzo przestrzenne, zaskoczyła mnie pojemność sali kinowej oraz nieduży kąt skosu widowni, miałam wrażenie, że wszystkie rzędy są na jednym poziomie. Tu wreszcie byliśmy na Klerze, podczas projekcji bardziej analizowałam wystrój pomieszczenia – to wiele mówi o samym filmie.

Z książki:

W miejscu, w którym do 1944 roku wznosiły się budynki pierwszej kolonii Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, w roku 1955 przystąpiono do budowy nowego socrealistycznego gmachu mieszczącego kino Wisła. Projektantami byli Kazimierz Thor i Józef Bubicz. (…) Otwarcie kina, wykończonego z dużym rozmachem, odwlekało się i nastąpiło dopiero w roku 1961. Znalazło to swoje odbicie w wystroju foyer, które ozdobione zostało już nie socrealistycznymi dekoracjami, lecz wysokiej klasy dekoracją malarską i rzeźbiarską autorstwa Wiktorii Iljin. [s. 311]

Kino Elektronik

Zdjęcie ze strony kina.

W klimat minionej epoki wprowadza już neonowy szyld. Sala kinowa mieści się w zespole szkół elektronicznych, w których znajduje się także liceum i gimnazjum filmowe (bardzo zazdroszczę uczniom). Mieliśmy okazję być tutaj niedawno na przedpremierowym pokazie My.

Z książki:

Kino Elektronik ma dziś drugie życie – otwarte ponownie w czerwcu 2015 roku (…), stanowi dziś część Mazowieckiego Centrum Kultury Medialnej. Ale jego historia sięga lat 70. XX wieku. Powstało wówczas w kompleksie modernistycznych budynków Zespołu Szkół Elektronicznych i Licealnych przy ul. gen. Zajączka, w pobliżu Dworca Gdańskiego. Projekt budynku gotowy był już w 1964 roku, lecz realizacja przeciągnęła się. Widownia kina mieściła 500 miejsc na około 750 metrach kwadratowych. Scena przed ekranem oraz garderoby pozwalały na urządzanie przedstawień, koncertów, spektakli teatralnych. Prowadzenie samego kina szkoła podnajęła kinu Wisła, które urządzało tu regularnie projekcje. [s. 244]

Kinoteka

Ostatecznie nie byłam tu na żadnym pokazie, choć miałam okazję być w środku podczas Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Połączenie socjalistycznej architektury z nowoczesnymi kasami i sprzętem kinowym tutaj się nie gryzie, wręcz stanowi dobry przykład jak sprostać współczesnym wymaganiom technicznym, nie tracąc historycznego klimatu.

Z książki:

Kinoteka powstała w 2001 roku i chociaż jest multipleksem, zdaniem Anny Wróblewskiej pozostaje kinowym fenomenem. Działa tu bowiem magia miejsca. Przypomnijmy, że przed 1989 rokiem w Pałacu Kultury działały obok siebie trzy kina: dwa zwykłe, czyli Młoda Gwardia i Przyjaźń, oraz jedno absolutnie wyjątkowe – Kino Dobrych Filmów „Wiedza”. (…) Młoda Gwardia i Przyjaźń splajtowały w latach 90., a ich pomieszczenia przez jakiś czas zajmował dom handlowy BAS. Po przebudowanie Kinoteka zajmuje osiem sal. Na dole Młodą Gwardię i Przyjaźń przekształcono w cztery sale, na wyższej kondygnacji urządzono dwie kolejne, których tu wcześniej nie było, zaś na następnym piętrze, obok zachowanej w pierwotnym kształcie sali kina Wiedza z 318 miejscami na widowni, wciśnięto najmniejszą salę, dla zaledwie 48 widzów. [s. 326]

Stacja Falenica

Zdjęcie pochodzi ze strony kina.

I wreszcie dochodzę do najciekawszego kina, w jakim byliśmy. Nie dość, że mieści się ono w starym dworcu kolejowym (dojazd ze śródmieścia nie stanowi zatem najmniejszego problemu), w którym jest też nieduża księgarnia i kawiarnia z planszówkami, to jest to jedyne znane mi kino z obsługą kelnerską. Z salą kinową, w której zamiast tradycyjnych foteli znajdziemy kawiarniane stoliki i krzesła, miałam już doświadczenia w Kinoteatrze Rialto w Katowicach. Tam w sali kinowej znajduje się bar, w którym można zamówić napoje i desery. W Stacji Falenica sytuacja wygląda nieco inaczej, bo bar znajduje się w pomieszczeniu obok sali kinowej. Jednak zamówienia składa się przy stoliku. Przed wejściem do sali pracownik wyznacza wolny stolik, o ile wcześniej nie rezerwowało się miejsca przez internet, następnie parę minut przed seansem podchodzi do każdego stolika i pyta się, jakie bilety mają być oraz czy chcemy coś do picia/jedzenia? Zamówienia są realizowane zwykle w trakcie bloku reklam czy w pierwszych minutach filmu, co może niektórych widzów rozpraszać, ale później można się delektować, np. pysznym czekoladowym sufletem, i oczywiście filmem. Po seansie pracownik ponownie podchodzi do stolików z rachunkiem za wszystko – nie trzeba się obawiać, nie są to wygórowane ceny, w multipleksach za same bilety zapłaci się tyle, co tu za całość.

Kino Femina

Niedaleko tego kina ostatnio nocowaliśmy. Postanowiliśmy do niego zajść celem sprawdzenia, dlaczego żaden serwis nie informuje o tamtejszych sensach. Jakież było nasze zdziwienie, gdy obok logo Femina dostrzegliśmy szyld Biedronki. Kino zamknięte w 2004 roku, od jakiegoś czasu działa jako dyskont. Smutne to.

Z książki:

To było kino z wielkimi tradycjami. Powstało w 1938 roku, choć w gazetach sprzed września 1939 roku nie odnajdziemy jego repertuaru – ponoć dlatego, że proboszcz pobliskiego kościoła protestował przeciwko otwarciu Feminy, rzekomo propagującej rozpustę. Z drugiej strony nie wszystkie kina płaciły warszawskch dziennikom za umieszczanie informacji o programie. (…) Gdy w czasie okupacji Leszno znalazło się w getcie, w Feminie działał teatr. Kino odrodziło się dopiero w 1958 roku. Obok pobliskiego Muranowa należało do najbardziej popularnych w tej części miasta, choć już w latach 70. nie porywało wyglądem. [s. 157]

Warszawski spacer na tym kinie się zakończył. Jakie są wasze ulubione kina? Chętnie odkrywamy małe, zapomniane sale kinowe, jeśli znacie takie wyjątkowe miejsce (niekoniecznie w dużych miastach), dajcie znać.

P.S. Ostatnia techniczna uwaga do książki. Złote litery już drugiego dnia zaczęły się ścierać, obecnie tytuł mojego egzemplarza można prędzej odczytać „metodą Braille’a”, dzięki wytłoczeniom, niż przy pomocy wzroku. Szkoda, bo egzemplarz aż się prosi o zabranie go ze sobą na spacer, a jakość druku sugeruje, że nie powinien opuszczać półki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *