Autor: Jonathan Swift
Po przeczytaniu z oporem stu stron zastanawiałam się czy przerwać ostatecznie, zostawić na inną chwilę czy przebrnąć do końca metodą ekspresowego czytania, by mieć ją z głowy. Wybrałam to ostatnie, bo skoro zdecydowałam się przeczytać i tą pozycję należącą do klasyki to ją przeczytam. I szczerze mówiąc nie wiem czemu Podróże Gulliwera pojawiają się na wielu listach książek, które trzeba przeczytać. Nie jestem w stanie docenić tej książki (to ma być jedna z pierwszych książek fantasy, dlatego?) i powiedzieć coś pochlebnego poza nudą.
Gulliwer odbywa cztery podróże do różnych krain, które zamieszkują przeróżni ludzie tak różni od nas rozmiarem i sposobem rozumowania. Chyba najbardziej kluczową częścią książki są rozmowy Guliwera z władcami poszczególnych krajów o sytuacji politycznej, gospodarczej i społecznej naszej cywilizacji, która w oczach tamtych władców wydaje się abstrakcyjna i nierozumna. Spostrzeżenia królów mają być nauką dla czytelników jak zapewniał autor podróży.
No niby jakieś mądrości w tych mowach są. Ale wszystko to jest w taki naiwny lub mało dojrzały sposób opisane, że lektura staje się nie tylko nudna, ale irytująca. Te przekonania narratora o celach i pozytywnych zamysłach opisania tych podróży, które chciał zaprezentować rzetelnie i z dokładnością, lecz pomijając szczegóły, które mogłyby zanudzić czytelnika są sprzeczne z całą książką. Nie zdziwiłabym się, gdyby te szczegóły sprawiły, że książka stałaby się ciekawsza, a te ciągłe skrócenia, niedopowiedzenia sprawiają wrażenie, że lektura jest pisana pospiesznie, byle jak i nie przemyślanie. A uzasadnienia tych braków w szczegółach tylko potęgują te wrażenia.
Nie polecam, nudzi upiornie, nic wartościowego nie daje (przynajmniej dla mnie), szkoda czasu.
Ocena: 1/6
Też mi się nigdy nie podobała ta książka:)