Autor: Karol Estreicher
Ucząc się do egzaminu dyplomowego z historii sztuki posiłkowałam się licznymi konspektami i notatkami, a równocześnie chciałam powtarzać wiadomości z poszczególnej epoki. Uznałam, że stojąca na półce książka Estreichera, ponoć podawana na uczelniach wyższych jako podręcznik. Jak sam tytuł mówi jest to historia sztuki w zarysie, czyli o każdym nurcie słów kilka, najważniejsi artyści i najważniejsze dzieła; od prehistorii po XX wiek. Treść książki jest wzbogacona o liczne ilustracje, co prawda czarno białe, ale w latach wydania tej książki to było normą. Kolorowe ilustracje też się znajdują, ale na końcu książki.
Można rzec, że idealny materiał do pogłębienia wiedzy. W moim przypadku skończyło się tym, że mało tą książką nie rzuciłam o podłogę. Nie jestem osobą głupią, jakąś wiedzę z zakresu historii sztuki w ciągu ostatnich czterech lat nabyłam, więc potrafię ocenić czy to co czytam jest prawdą czy nie. A tu mam wrażenie, że czytam jakieś herezje. O sztuce XIX/XX wieku autor napisał takie głupoty, że to się w głowie nie mieści. Rozumiem, że poszczególne nurty czy dzieła trudno podporządkować jednoznacznie konkretnej epoce, ale jak ktoś pisze, że ekspresjonizm był prekursorem postimpresjonizmu, a ten ostatni pojawił się w połowie XX wieku, a wszystkich artystów z końca XIX wieku wrzuca do jednego worka impresjonistów, to nie ma sensu tego dalej czytać. Moim zdaniem jest elementarna wiedza, której uczą się gimnazjaliści na zajęciach plastyki i każda Wikipedia czy inna powszechnie używana encyklopedia w tej kwestii podaje jednoznaczną informację. Moje pytanie zatem brzmiało, czy w ciągu ostatnich 30-40 lat zmieniło się pojęcie o sztuce? Czy dzisiejsze podporządkowanie epok i artystów jest inne niż w połowie ubiegłego wieku?
Kolejna rzecz jaka mi się nie podobała w tej książce, to wybiórczość informacji autora, ponadto jego subiektywizm. W niektórych rozdziałach, szczególnie o starożytności odniosłam wrażenie, że usiłuje przeciwstawić się pewnym kanonom sztuki. Jeśli chodzi o wspomnianą wybiórczość, są rozdziały, epoki, na których temat rozpisuje się dość szeroko, natomiast są też takie, gdzie ledwo napomknie o najbardziej znanych osobistościach i dziełach. Estreicher luźno trzymał się chronologii, dzięki czemu nie jeden raz straciłam rachubę, w którym wieku jestem. Na potwierdzenie dodam, że książka kończy się sztuką Młodej Polski, a wcześniej są wspomniane najważniejsze nurty XX wieku.
Nie polecam i nie rozumiem, dlaczego z tej książki korzystają studenci historii sztuki. Aby wiedzieć, jak nie pisać/mówić o sztuce?
Ocena: 2,5/6