Autor: Shirlee Busbee
Nie pamiętam, kiedy ostatnio książka tak mnie wciągnęła, że w myślach prosiłam pociąg, aby jeszcze się nie zatrzymywał, aby jeszcze to nie były Katowice… Tak wciągnęła, żebym zaraz po powrocie do domu szybko wróciła do lektury pomimo niesprzyjających warunków (brak lampki nocnej uniemożliwiał mi czytanie w łóżku).
O tym, że uwielbiam romanse XIX-wieczne, pisałam w wakacje przy recenzji książki Elisabeth Gaskell Północ południe. Zachwycałam się wtedy tym, jak nie wiele trzeba pisać szczegółów, aby czytać z wypiekami na twarzy. Uległa i posłuszna to współczesna powieść, której akcja dzieje się w XIX w., więc tutaj uniesienia miłosne są opisane z detalami. Nie jest to złe, pod warunkiem, że jest jakieś urozmaicenie w tych opisach. Niestety odniosłam wrażenie, że czytałam cały czas to samo. I to jest słabszą stroną książki Busbee.
Fabuła mogłaby wydawać się przewidywalna, kiedy znamy uczucia Isabeli wobec opiekuna, którym jest jej starszy kuzyn Markus i odwrotnie. Oficjalnie nienawidzą się, czemu dają jasny wyraz podczas kłótni o konia, która kończy się złośliwym komentarzem Markusa na temat urody i charakteru dziewczyny, rzekomo uniemożliwiający jej zamążpójście. To przyczynia się do ucieczki Isabeli, która proponuje pierwszemu napotkanemu kapitanowi ślub. Potem akcja toczy się po powrocie Isabeli, już wdowy ze swoim synem do Anglii. I właśnie to jest moment, który mnie zaskoczył. Po pierwsze tym, że bohaterka faktycznie z nim uciekła i nie było w związku z tym rozwiniętego wątku. Najwyraźniej musiała uciec z nim tuż po podjęciu decyzji, miała wówczas trzynaście lat. I tu mi się nie zgadza, ponieważ potem jest mowa, że wyjechała do Indii w wieku siedemnastu lat. Zatem, co się działo przez te cztery lata?
Dalej toczy się fabuła zgodnie z naszymi przewidywaniami na początku lektury, ale to nie znaczy, że powieść jest przewidywalna i w związku z tym nudna. Ów romans głównych bohaterów nie ma w sobie wiele z romantycznych elementów. To nie miłość, to pożądanie ostatecznie kształtuje relacje Isabeli i Markusa. W międzyczasie mamy wątki kryminalne i liczne zagadki, na których rozwiązanie czekamy czasem do ostatnich stron. I uwierzcie mi, że odpowiedzi potrafią naprawdę zaskoczyć.
Mocną stroną Uległej i posłusznej jest kreacja bohaterów. Mam wrażenie, że oni całkowicie wyłamują się z konwencji XIX-wiecznych postaci, tworzonych przez zarówno ówczesnych pisarzy jak i współczesnych. Postaci są niebanalne i mają niejednoznaczny charakter, dzięki czemu potrafią zaskoczyć czytelnika swoim zachowaniem.
Trochę mało było o obyczajowości i etykiecie XIX-wiecznej Anglii, która zajmuje tak znaczące miejsce w powieściach Austen czy sióstr Bronte. Ale wybaczam, bo i bez tego była to fascynująca lektura, od której z trudem potrafiłam się oderwać. Niepokoi mnie kolejność wydawania części, według biblioNETki jest to trzeci tom cyklu, czwarty przede mną, ale co pierwszymi dwoma? Mam nadzieję, że fabuła nie będzie ściśle powiązana ze sobą, choć w głębi serca liczę na kontynuację losów Isabeli i Markusa.
Ocena: 4,5/6