Rozważałam, co przeczytać w ramach wyzwania trójki e-pik w kategorii: książka, której akcja dzieje się w Chinach lub Japonii. Nie jestem tą kategorią uszczęśliwiona, ale skoro jestem w domu i mam spory księgozbiór po ręką, to nie miałabym dobrego wytłumaczenia na niezrealizowanie wyzwania. Żałowałam, że nie mam żadnej nieprzeczytanej powieści Pearl’s Buck. Z wiadomych mi tytułów pasujących do tej kategorii, Tai-pan odpadł, bo ewidentnie bym się wynudziła, byłam bliska autobiografii Puyi, ale na dwutomowe dzieło nie miałam ochoty. Wybór więc padł na biografię Miao Sing, która w okresie okupacji Chin przez Japonię została sprzedana do domu publicznego. Pieniądze, za jakie została sprzedana, miały uratować jej rodzinę od głodu.
Miao Sing w swojej autobiografii opisuje życie kurtyzan i prostytutek. Choć potocznie te dwa określenia ladacznic używa się zamiennie, Miao Sing wyraźnie zakreśla różnice pomiędzy nimi, zaznaczając, że kurtyzana to coś więcej niż prostytutka. Kurtyzany nie ograniczają się do dawania satysfakcji seksualnej. One się kształcą na inteligentną towarzyszkę, która będzie potrafiła rozmawiać zarówno z żołnierzem, lekarzem, administratorem i kupcem. Ponadto mają zdolności poetyckie, umieją śpiewać i grać na instrumentach. W takim domu panują też pewne zasady. Klienci prócz zapłaty ofiarują prezenty swoim kochankom. Inne rytuały mają miejsce w okolicznościach, kiedy klient zdecyduje się posiąść dziewicę. Zresztą od tej ceremonii zaczyna Miao Sing. Autorka z wdzięcznością opowiada o swoich nauczycielach, którzy nauczyli ją sztuki kochania. W ostatnim rozdziale zdradza czytelnikom sekrety miłosnego kunsztu.
Mnie osobiście książka nie zainteresowała, często uciekałam myślami w zupełnie inne rejony. Choć kultura i obyczaje mnie ciekawią, ta biografia bardziej mnie zanudziła niż zafascynowała. Może też dlatego, że tajniki Tao nie leżały nigdy w kręgu moich zainteresowań, a na tym głównie opierają się tutejsze wskazówki sztuki miłosnej. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że płodność kobiety zależy od pogody. W naszym klimacie kilka miesięcy bez deszczu wywołanego przez burzę jest mało realne. Mimo wszystko ten środek antykoncepcji byłby wygodny.
Ocena: 3/6
Hehe, pamiętam, że jako nastolatka pochłaniałam tę powieść z wypiekami na twarzy 😀
Była wtedy drukowana w odcinkach na łamach „Kontynentów”. Jakiś czas temu przeczytałam ponownie – szału oczywiście nie ma, ale leniwie prześledzić można:)
Pozdrawiam serdecznie!