Recenzja z dedykacją dla Kamila, aby przekonał się do przeczytania tej książki do końca! (Oczywiście dopiero, jak mu ją oddam ;-)) Z tego miejsca serdecznie go pozdrawiam!
Fascynująca książka! Nie należę do osób o nietypowych zainteresowaniach typu: rozkładające się ciała. Nie interesuje mnie nawet antropologia fizyczna i biologiczna, ani sądowa. A jednak lektura tej książki, podobnie jak Mary Roach, sprawiła mi dużą przyjemność. Wiele wrażliwych czytelników lęka się wstrętnych obrazów, szczegółowych opisów gnijącego ciała w różnych warunkach. A ja powiem, że bardziej brzydzą mnie horrory z masakrowanymi postaciami. Trupia Farma nie epatuje wstrętnymi szczegółami, które mogłyby wywołać odruch wymiotny u czytelnika. Książka jest bardziej historią powstania tego miejsca niż praktycznym podręcznikiem analizującym czynniki i etapy rozkładu.
Książka zaczyna się od opowieści Billa Bassa o swoim życiu i pasji, które zaprowadziły go do projektu, jakim jest Trupia Farma. Bass też stara się wyjaśnić przeciętnym czytelnikom, czym zajmuje się antropologia sądowa i jak to wygląda w praktyce od strony badaczy. Pokrótce też wyjaśnia jak po kościach i resztkach ciała można zidentyfikować ofiarę, miejsce i narzędzie zbrodni oraz jak Ośrodek Antropologii Sądowej w Tennessee przyczynił się do precyzyjniejszych wyników śledztwa. Dla bliżej zainteresowanych na końcu książki znajdują się dwa aneksy. Pierwszy składa się z opisanych rysunków ludzkiego szkieletu i czaszki. Drugi aneks to słownik wyjaśniający fachowe terminy stosowane w antropologii sądowej.
Trupia Farma była dla mnie lekturą iście fascynującą. I zapewniam wrażliwszych czytelników, że nie jest ona obrzydliwa, opisy są konkretne i nie epatują mało przyjemnymi szczegółami. Wiem, ci najbardziej zainteresowani mogą się rozczarować, ale dla samego poznania ciekawych trupich przypadków i historii powstania tego miejsca warto ją przeczytać. Zwłaszcza, że książka nie jest napisana trudnym językiem, wręcz czyta się ją jak dobry kryminał.
Ocena: 5,5/6
Rewelacyjna lektura! Ja z kolei mam takie dość nietypowe, chorobliwe zainteresowania, które raczyłaś wymienić we wstępie 😀 Książki, takie jak ta albo autorstwa Mary Roach nie tylko nie brzydzą mnie, ale fascynują niemniej, niż opisywane przez nie zjawiska. Genialne lektury!
Pozdrawiam serdecznie:)
Książek Mary Roach nie czytałam jeszcze, ale są na tej nieskończonej liście… 😉 W recenzji posłużyłam się cytatem tej pani, który widnieje na okładce. A książka faktycznie świetna!
Świetna książka. I muszę powiedzieć, że nawet dla czytelnika zainteresowanego tematem nie jest ona zbyt ogólnikowa czy niedokładna – czytając „Trupią farmę” akurat byłam świeżo po wykładach z antropologii sądowej przeprowadzanego przez pana z Instytutu Ekspertyz Sądowych i informacje w dużej mierze się pokrywały 🙂
ojj kasiu kasiu … wiesz czego zabraklo? xD pozdrowien ;( a powiedzialas mi ze przy recenzji tej pozycji umiescisz je gdzies :PP nieladnie 😀
no są przecież! nie zauważyłeś?
hahaha faktycznie … caly ja 😛 😀