Literatura wokół… seksu.

LITERATURA WOKÓŁ… TO NOWY CYKL, W KTÓRYM PREZENTUJĘ POZYCJE KSIĄŻKOWE DOTYCZĄCE DANEGO ZAGADNIENIA. ZAMIAST PISAĆ ODRĘBNE RECENZJE POSZCZEGÓLNYCH KSIĄŻEK, NIE RZADKO O CHARAKTERZE NAUKOWYM LUB POPULARNO-NAUKOWYM, ZBIERAM JE DO JEDNEGO POSTU, KTÓRY MA CHARAKTER PRZEGLĄDOWY. MA ON NA CELU PODPOWIADANIE TYTUŁÓW, KTÓRE MOGĄ POSZERZYĆ NASZE ZAINTERESOWANIA LUB PRZYDAĆ SIĘ PODCZAS PISANIA PRAC ZALICZENIOWYCH CZY PREZENTACJI EGZAMINACYJNYCH.

Dzisiejszym tematem będzie seks. Jest to temat, który choć był obecny w literaturze zawsze, ostatnio szczególnie przybrał na sile, dzięki masowym produkcjom powieści erotycznych. Nie widzę w tym nic innowacyjnego, gdyż skandaliczne wówczas sceny pojawiały się już w starożytnej literaturze. Kiedy większość czytelników, w tym blogerów zaczytuje się w trylogii „Greya”, w amerykańskich jego podróbach i w polskich odpowiedziach m.in. Mistrz Katarzyny Michalak czy Wszystkie odcienie czerni Ilony Felicjańskiej, ja postanowiłam sięgnąć po inne lektury.

Zaczęłam od klasyki, a więc od Sztuki kochania Owidiusza, która jest jednym z pierwszych utworów i, właściwie nie przesadzę tak określając, poradników dotykających sfery seksualnej. Owidiusz z dowcipnym i błyskotliwym językiem opisuje relacje damsko-męskie, doradzając mężczyźnie jak należy zachować się przy pannie, aby przystała na jego zalety, a także zwracając się do dziewcząt – co mają robić, aby w oczach mężczyzn były piękne i atrakcyjne. Jest to świetna satyra, którą czyta się z uśmiechem, ale z racji swojej groteskowości wskazówki w niej zawarte można praktykować… na deskach teatru. Ja uważam, że granie ról idealnego kochanka czy kochanki jest zbyt sztuczne w dzisiejszych czasach. To trochę tak jakbyśmy mieli dzisiaj stosować etykietę XIX-wieczną, która wymaga ściśle określonych zachowań i podjęcia odpowiednich tematów przy rozmowie. Sztuka kochania to dzieło, z którym na pewno warto się zapoznać, z praktykowaniem trochę gorzej, ale to już zależy od preferencji ;-).

Z racji tego, że egzemplarz który mam w domu zawiera także inne, już bardziej świńskie, utwory – nie omieszkałam i z nimi się zapoznać. Wśród z nich znalazła się Księga XIII Pana Tadeusza, czyli noc poślubna Tadeusza i Zosi. Tu już opisy Fredry są bardzo dosadne, na które Mickiewicz nie mógł pozwolić. A na pewno, gdyby sobie pozwolił, to Pan Tadeusz nie znalazłby się w kanonie lektur szkolnych, choć może przez licealistów byłby wówczas chętniej czytany…?. Innymi utworami były Mrówki, który jest erotycznym wierszem autorstwa Antoniego Orłowskiego, Baśń o trzech braciach i królewnie, a także Nowoczesna sztuka chędożenia – o to jest dopiero wulgarny tekst, przy którym współczesne powieści erotyczne mogą się schować.

Jak już jestem przy wulgarności to nie sposób nie wspomnieć o przykładzie współczesnej literatury, który został doceniony przez krytyków, a dla mnie jest on mocno kontrowersyjną, pozbawioną smaku powieścią. Mam na myśli Lubiewo Michała Witkowskiego. Kiedy przeczytałam Margot, która mnie raziła swoim językiem, dowiedziałam się, że to jedna z słabszych powieści tegoż autora, że najbardziej cenioną jest właśnie Lubiewo. Nie będę ponownie wyrażać swoją wątpliwą sympatię do Witkowskiego i jego książek. Nie będę też kryć się z tym, że kiedy wykładowca zaproponował jedne zajęcia poświęcić właśnie temu utworowi – wyraziłam swój sprzeciw, bo prowadzący dał nam takie prawo. Z racji tego, że na sali, poza wykładowcą byłam jedyną osobą obeznaną w twórczości Witkowskiego, nikt inny nie wyraził sprzeciwu – lektura pozostała w programie naszych zajęć. Nastawienie, nastawieniem, ale dawno nie czytałam tak koszmarnej książki. Autor przedstawił problem od najgorszej strony, z czego można wyciągnąć mylny wniosek, że społeczności kochających inaczej są chamskie, pozbawione odrobiny smaku i wiedzy o kulturze pozwalających na znośne zachowanie w społeczeństwie. Czy naprawdę jedynym sposobem na ukazanie marności żywota bohaterów jest epatowanie wulgaryzmami i obleśnymi scenami? Jest to najdosadniejsze rozwiązanie, ale nie jedyne możliwe. Mnie było wstyd czytać tę książkę w komunikacji miejskiej, gdzie współpasażerowie pewnie z dezaprobatą odrywali wzrok od ekranu z tekstem. (Grzeczność grzecznością, ale bądźmy szczerzy, kiedy obok wyświetlają się literki, trudno powstrzymać się od zerknięcia przed ramię, co czyta drugi człowiek). Możecie sobie cenić to Lubiewo, ale ja za wielkiego krytyka się nie uważam i mam prawo być w pełni zdegustowana tym „dziełem”.

Na koniec przejdę do katolickich książek o. Ksawerego Knotza, który stara się wyplenić z ludzkich umysłów stereotypowe podejście do seksu chrześcijańskiego. Jego Seks jakiego nie znacie. Dla małżonków kochających Boga polecała nam, licealistom katechetka. Przez lata miałam w pamięci tę książkę, choć kompletnie zapomniałam jej autora i tytuł. Niedawno przypomniała mi o tym biblioNETka, więc zaraz sprawdziłam w zasobach najbliższych bibliotek i szybko przeczytałam. Zaczęłam jednak od Seks jest boski, czyli erotyka katolika, który jest książką w formie wywiadu prowadzonego przez Krystynę Strączek. Tu Ksawery Knotz odpowiada na wiele istotnych dla katolików pytań dotyczących sfery seksualnej przed i po ślubie. Wyczerpująco i przekonująco wyjaśnia istotę czystości przedmałżeńskiej oraz dlaczego narzeczeni nie powinni mieszkać razem.  Następnie omawia istotę aktu małżeńskiego, o czym szczegółowo przeczytamy w Seksie, którego nie znacie, oraz spory rozdział jest poświęcony antykoncepcji i związanemu z tym mniejszemu złu. Ja z duchownym zgadzam się prawie całkowicie i trochę szkoda, że nie wiele duchownych tak otwarcie przedstawia sprawę, która nie da się ukryć jest niezwykle ważna w życiu małżeńskim. Zachęcam do lektury wszystkie uprzedzone osoby, których stereotypowe myślenie o seksie chrześcijańskim ogranicza do odbywania go „po ciemku i pod kołderką”,a prawda jest taka, że wszystkie chwyty są dozwolone, byle było to czynione z miłością do drugiej osoby, a nie w wyniku egoistycznych pobudek. W Seksie jakiego nie znacie irytowała mnie jedna postawa autora, a mianowicie stereotypowy schemat rodziny. O ile w wielu kwestiach wyrażał się „jedno z małżonków”, o tyle kiedy chodziło o pracę powodującą dłuższe rozstania, tj. wyjazdy służbowe czy dorywcza praca w Irlandii – zawsze osobą pracującą był mąż. Tak jakby kobieta nie mogła nigdzie się ruszyć, tylko zajmować się domem. Ale to taki jeden szczegół…

A na sam koniec wspomnę o takiej dziwnej książeczce, o której dowiedziałam się na facebooku, kiedy z jednym słówek podnoszących naszą elokwencję była rumpologia – czyli wróżenie z pośladków. Wśród komentarzy pojawił się tytuł książki Genitologia. Wróżenie z genitaliów, autorami są Seumour Klitz i Ima Peeper. Ta niegruba książka analizuje różnorodny wygląd narządów rozrodczych żeńskich i męskich. Na podstawie wielkości i kształtów pozwala ocenić charakter właściciela genitaliów. Dla bardziej zainteresowanych – książka na końcu ma wzory formularzy, które można wypełnić podczas odczytu „genitalnego charakteru”.

Następny odcinek za tydzień. Zapraszam.

4 thoughts on “Literatura wokół… seksu.

    1. Książki de Sade też mam w swojej biblioteczce, ale jeszcze nie doczekały się swojej lektury. Zresztą pikantnych książek u mnie nie brakuje. 😉

  1. „Wszystkie odcienie czerni” poczytna??? Literackie dno. Nie słyszałem, żeby się tak dobrze sprzedawało. Nakład bliższy 3 tysiącom niż 300 tysiącom jak chciałaby, co powiedziała w jednym z wywiadów, autorka.

    1. Nie napisałam, że konkretnie „Wszystkie odcienie czerni” są poczytną powieścią i bestsellerem. Podałam ją tylko jako przykład popularnego ostatnio rodzaju „literatury”, który jest odpowiedzią na erotyczne bestsellery. Sam tytuł przejawiał się w recenzjach na kilku blogach, na tyle często, że był jednym z pierwszych, który wpadł mi do głowy jako przykład.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *