Książka może rozczarować, jeśli czytelnik (podobnie jak ja) sięga po nią tuż po lekturze Cukierni pod Amorem i oczekuje, że uzupełni swoje postrzeżenia na jej temat. Jakże mylne złudzenie daje tytuł, który jest dobrym chwytem marketingowym, bo gdyby nie ów człon „Cukierni pod Amorem” podejrzewam, że nie wielu po tę książkę sięgnęłoby. Nie jest to bynajmniej tytuł kłamliwy, gdyż faktycznie wszystkie rozmówczynie Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk łączy m.in. przeczytanie sagi, o niej samej w rozmowie jest niewiele.
Choć spośród rozmówczyń poza autorką sagi znam tylko jedną panią, to nie powiem, żebym przy tej lekturze się nudziła. Rozmowa mnie mocno inspirowała do dokonania zmian w swoim życiu i w postrzeganiu świata. Wszystkie kobiety mają podobną sytuację rodzinną, ale różne doświadczenia, dzięki temu poglądy mają zbliżone, ale oparte są na innych fundamentach. Generalnie rozmowa utrzymana była w pozytywnym nastroju, choć mówiono o wielu smutnych sprawach. Mnie osobiście zachęciła do większego otwarcia się na ludzi, konkretnego precyzowania inspiracji, którą dała mi dana lektura, optymizmu i działania.
Moja jedna uwaga to uwypuklenie sentencji – przesadzono z tym, już pominę fakt, na ile one były innowacyjne i warte podkreślenie, bo to rzecz subiektywna, ale wystarczyło pogrubić czcionkę, a nie rozdmuchiwać na całą stronę.
Ocena: 4/6
Inspiracja: stworzenie tego podpunktu w recenzjach, większa otwartość na nowe i przypadkowe znajomości (ale z głową!) .