Nie będę oryginalna, jeśli powiem, że dotąd dane było mi poznać twórczość siostry Anne Bronte – Emily Bronte. Wichrowe wzgórza nie zapadły mi w pamięci na długo poza niektórymi wątkami nie pamiętam nic, zresztą lektura nie wywarła na mnie dobrych wrażeń. Jednak ostatnimi czasy bardzo polubiłam powieści XIX-wieczne, szczególnie nieznanych do niedawna w polskim rynku wydawniczym pisarek, jak np. Elizabeth Gaskell, której Północ Południe wspominam szczególnie pozytywnie.
Lokatorka Wildfell Hall Anne Bronte to typowa powieść z XIX w., gdzie tajemnicza przeszłość przeplata się z rzeczywistością, wielka nienawiść przeradza się w skrywaną miłość, źli giną, a dobrzy wiodą długie i szczęśliwe życie. A to wszystko w sielankowej scenerii wsi skontrastowaniem z brudnym, ludniejszym miastem, które dla panów było miejscem interesów, a dla pań rozrywki, w postaci nawiązywania nowych znajomości oraz zakupów.
Jedynie co mnie zaskoczyło w powieści Anne Bronte to narracja z perspektywy mężczyzny. To niespotykany, a jeśli – to bardzo rzadko, zabieg w romansach z tego okresu, które były pisane przez kobiety. Historię poznajemy z perspektywy Gilberta Markhama, który jest zaintrygowany nowo przybyłą kobietą, zamieszkałą w Wildfell Hall. Pan Markham pragnąc poznać Helen Graham bliżej i rozwiązać tajemnicę, która staje się tematem plotek w okolicy, sięga po jej pamiętnik. Tam znajdujemy odpowiedź na wszystkie tropiące Gilberta i nas czytelników pytania.
W XIX-wiecznych powieściach fascynują mnie formy obyczajowe, sposób zachowywania, który co by nie mówić, wiązał się z szacunkiem dla drugiej osoby. Dzisiaj tego nie ma. Obecnie w relacjach międzyludzkich dominuje bezpośredniość, jawność, egoizm, pewność siebie i odwaga, która pozwala na znieważenie innych rozmówców.
Inna rzecz, która przejawia się przez tę kobiecą literaturę, to wyobraźnia i zmysłowość autorek. I tu wydaje mi się, że Anne Bronte dosyć różni się od Jane Austen. Tak brutalna (jak na ówczesne czasy), tak nieszczęśliwa historia pani Graham, jaka wiązała się z jej nieszczęśliwym małżeństwem, to rzecz, której u Austen nie spotkałam. Powieści Jane Austen są subtelniejsze i ostrzejsze konflikty występują w relacjach osób tej samej płci. Tak przykra historia małżeństwa, jaką Bronte zaserwowała Helen Graham, w innych powieściach z tego okresu pojawia się bardzo rzadko. Ponadto zaskakujący jest portret Helen, jako kobiety rzekomo inteligentnej, a w rzeczywistości tak naiwnej, że aż oczy od czytania tego bolą. Zapytałabym, gdzie tu obrona swojej płci kosztem płci męskiej? Mimo krytycznie ocenionej postawy męża Helen i jego kumpli, najgorzej na tle wszystkich postaci wypada właśnie Helen. Wybaczcie, ale typ męczennicy nie robi na mnie wrażenia, nie wywołuje we mnie uczuć współczucia, litości, ani tym bardziej zrozumienia czy podziwu. Na słowa cisną mi się przemądrzałe słowa: „sama sobie jesteś winna”.
Ocena: 4,5/6
Inspiracja: obejrzenie adaptacji powieści XIX-wiecznych oraz zaznajomienie się z literaturą krytyczną na temat powieści XIX-wiecznych
Mam jedną uwagę do wpisu. Autorką „Wichrowych wzgórz” była Emily Bronte, a nie Charlotte. Pozdrawiam.
Upss… Wiedziałam, że miałam to sprawdzić, aby nie palnąć gafy. Dziękuję za uwagę, już poprawiam.