W końcu udało mi się zapoznać się twórczością Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, do której tak skutecznie i wręcz maniacko (jak na psychofankę przystało ;-)) Sardegna zachęca. Zresztą sama autorka przyznaje, że jej książki są lekkie, łatwe i przyjemne, do przeczytania w jeden wieczór. Jak zdążyliście zaobserwować, lubię tego rodzaju lektury brać do pociągu. Zatem Niebieskie migdały towarzyszyły mi w drodze do domu. Z racji tego, że wracałam naprawdę późnym wieczorem, zasypianie nie byłoby bezpieczną czynnością. Powieść Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak zapewniła mi nie tylko przytomność umysłu do końca podróży, ale stanowiła też dobrą rozrywkę, przy której uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Na spotkaniu autorskim podczas Targów Książki pisarka opowiadała o okolicznościach powstania tej pierwszej książki. Niebieskie migdały zostały napisane podczas urlopu macierzyńskiego i pisanie nie było tylko sposobem na oderwanie się od przytłaczającej codzienności, ale też próbą sprzeciwienia się tym wszystkim kolorowym historiom mówiącym o cudownym okresie, jakim ponoć są pierwsze miesiące po urodzeniu dziecka. Powieść oddaje rzeczywisty charakter tych niezapomnianych chwil. Teoretycznie Niebieskie migdały mają zniechęcać kobiety do rodzenia dzieci, ale książka tchnie taką pozytywną energią, że czytając o wszelakich trudnościach, z którymi zmierzyć musiała się młoda mama, traktowałam je jako chwile, które każdy musi przeżyć, ale kiedyś to minie i poświęcenie zostanie wynagrodzone. (I mówię to ja – osoba, która absolutnie nie chce mieć własnych dzieci i widzi w tym same negatywne strony). Więc przykro mi to mówić, pani Kasiu, ale dzięki tej książce spojrzałam trochę przychylniej na macierzyństwo.
W gruncie rzeczy Niebieskie migdały to barwna opowieść o spełnianiu marzeń, w której humor przeplata się z ironią niezbędną do rzetelnej oceny rzeczywistości, z jaką muszą zmierzyć się wszystkie współczesne matki. Szczególnie to widać w scenie, kiedy Ina postanawia się zaopatrzyć w liczne czasopisma poświęcone macierzyństwu i próbuje się czegoś od autorów artykułów dowiedzieć, np. na temat niani. Na szczególną uwagę zasługuje też kreacja postaci, bardzo wyrazistych i dobrze ze sobą zestawionych. Bardzo polubiłam artystyczną mamę i tradycyjną babcię Iny, które choć są ze sobą spokrewnione, każda z nich wydaje się mieszkać na innej planecie. Nie doceniłoby się roli doktora Rafała, gdyby nie kontrastujący z nim inni mężczyźni: Bożydar i Przemysław Wszawski.
Jak już zeszłam do tematu mężczyzn pojawiających się w życiu Iny, to muszę zwrócić uwagę na pewną rzecz, która sprawiła, że książka była świetna do 3/4 części. A mianowicie jest to banalne i przewidywalne, bo wieńczące setki historii miłosnych w literaturze oraz filmach zakończenie. Naprawdę miałam ochotę gryźć ze złości, że tak świetną i, mogę nawet śmiało powiedzieć, nieprzeciętną powieść wraz z rozwojem akcji zniżono do poziomu typowej komedii romantycznej. Podałabym tu kilka konkretnych propozycji bezbolesnego zakończenia powieści, ale nie chcę zdradzać szczegółów fabuły, poza tym uwzględniam fakt, że jest to pierwsza wydana książka pani Zyskowskiej-Ignaciak, a na swoim koncie ma już wiele następnych. I liczę na to, że te usatysfakcjonują mnie od początku do końca.
Ocena: 4,5/6
Inspiracja: poszukać przepisów na niebieskie migdały, jednak mając w pamięci kulinarne eksperymenty Iny, nie będę ich sprawdzać w praktyce 😉
Za książkę dziękuję pani Agacie z
Cieszę się, że znalazłam recenzję tej książki. Poszukując czegoś lekkiego miałam „Niebieskie migdały” w planach, nie byłam jednak pewna, czy książka nie jest – zbyt lekka 🙂
Myślę, że mi się spodoba. Dziękuję 🙂
Cieszę się, że moja recenzja się przydała 🙂
WARTO ZAJRZEĆ !!
http://dziecko-malenstwo.blogspot.com/