Kto obserwował fanpage’a, to może się domyślić, co tutaj napiszę. Bowiem przez kilka dni lektury stale wyrażałam zachwyt nad błyskotliwością panów i ich sekretami, przez które stali mi się bliżsi. Ba! okazali się moimi bratnimi duszami. No fakt, że mnie może jest bliżej do Hołowni, który w dzieciństwie odprawiał mszę świętą dla swoich misiów. Ale to przez naleśniki chciałabym mieć Prokopa za męża, nawet rozważałam opcję (z racji tego, że Prokop jest już żonaty)… bycia kulinarną kochanką.
Ale do rzeczy. Przyjaźń Szymona Hołowni i Marcina Prokopa to dowód na to, że przeciwieństwa się przyciągają. Panownie postanawiają uporządkować swoje życie, zebrać swoje wspomnienia, sentymenty i masę gratów, z czego powstała całkiem inspirująca publikacja. A po lekturze książka stała się moją prywatną skarbnicą pełną przypisów na marginesach, podkreśleń i rozmaitych znaczków.
Hołownia i Prokop przez poszczególne symboliczne pomieszczenia w domu oprowadzają czytelnika po zakamarkach swojego życia. Szymon Hołownia wspomina o swoich szczególnych świętych, modlitwach, wyjątkowych książkach, podróżach, natomiast Marcin Prokop prezentuje dzieła popkultury, które ukształtowały jego życie, opowiada o życiu w telewizji i spotkaniach z publicznością, a także niczym prorok zapowiada technologiczne zmiany, jakich możemy spodziewać się niebawem. To co tutaj wymieniam to zaledwie cząstka tej skarbnicy, jaką kryje książka Wszystko w porządku. Układamy sobie życie.
Zwrócę też uwagę na atrakcyjną formę wydania. Gruba książka w twardej oprawie to podstawa. Natomiast bardzo podoba mi się jej wnętrze. Kolorowe strony pełne ilustracji, czcionka porządkująca treść autorów sprawiają, że książka jest przejrzysta, a to z kolei pozwala na powracanie do niej w celu przytoczenia jakieś konkretnej informacji. Za całokształt przyznaję najwyższą notę. I czekam na ich kolejne książki, niech nabędą umiejętności Thea’y Alby.
Ocena: 6/6
Inspiracja: a do czego to ona nie zainspirowała? Mam nadzieję, że jedna z inspiracji znajdzie swój wyraz w działalności grupy ŚBK.
Uwielbiam ich! Nie chodzę na spotkania autorskie, ponieważ boję się, że rzucę się na nich. Już sama nie wiem, który mi się bardziej podoba 😉
Muszę koniecznie przeczytać!
To naprawdę smutne, że dwóch tak mało atrakcyjnych intelektualnie celebrytów, którzy wydają książki tylko po to żeby wycisnąć jeszcze więcej pieniędzy ze swojej sławy, traktowani są przez Ciebie jak poważni autorzy, a ich książką jak coś wartego uwagi. Zarówno jeden jak i drugi sprzedają ślicznie zapakowane banały, wdzięczą się i przymilają do czytelnika w zupełnie obrzydliwy sposób, a jeszcze bardziej obrzydliwe jest to, że ktoś się na to nabiera i uważa dwóch pracowników telewizji – a cóż jest bardziej głupiego i godne pogardy niż telewizja – za autorytety. Pomyśl o tym następnym razem rozkoszując się tą literacką papką, bo zatruwasz nie tylko siebie, ale czytelników tego bloga, dając tak żałosnej pozycji tak wysoką notę.
Wiesz, zastanawiałam się dłuższą chwilę, czy naprawdę wiesz o czym, czy raczej o kim piszesz. Choć kiedy czytam dalszą część komentarza to już jestem pewna, że nie tylko wyrażasz opinię na temat książki, której nie czytałaś (czytałaś?), ale lubisz wrzucać wszystkich do jednego worka. Najpierw poznaj książki omawianych autorów (nie wiem, czy przez poważnego autora rozumiesz pisarza, bo dla mnie autor i pisarz to dwie różne osoby, które tylko czasami się pokrywają – to, że ktoś wydaje książkę nie znaczy, że jest pisarzem, ale na pewno jest jej autorem), potem przeczytaj mój tekst na ich temat… bo wystawianie komentarza na podstawie samej wystawionej oceny – a to sugeruje Twój komentarz – jest co najmniej śmieszne.
Jeśli jednak, wbrew moim pozorom (za niesłusznie oskarżycielski ton wówczas przepraszam) przeczytałaś książki Hołowni oraz Prokopa i dalej uważasz ich wypowiedzi za papkę, to pozwolę poniżej jeszcze raz uzasadnić moją ocenę książki i uwielbienie do tych panów.
Celebryci z reguły lecą na kasę i w tej kwestii Prokop i Hołownia nie są zapewne wyjątkiem. Natomiast są jednymi z nielicznych (takich można policzyć na palcach jednej ręki) celebrytów, którzy są niesamowicie inteligentni i mają coś ciekawego i mądrego do powiedzenia i prezentowania. A czytanie ich tekstów, rozmów (i zapewne słuchanie ich wypowiedzi też – nie potwierdzam, bo głównie ich czytam) to prawdziwa uczta intelektualna, bo mało jest ludzi w telewizji, którzy potrafią tak kulturalnie wymieniać się z skrajnymi i przeciwnymi wzajemnie poglądami. I za to podziwiam obydwóch panów.
A biorąc pod uwagę, że 99% znanych telewizyjnych „twarzy” nie robi na mnie żadnego pozytywnego wrażenia, to coś ten Prokop i Hołownia muszą w sobie mieć, że nawet mnie przekupili. Podobnie z oceną książki, jest to druga „6”, którą w tym roku „postawiłam” jakieś książce. To też może dać do myślenia, co w tej książce jest, że przy mojej dość krytycznej postawie zostali tak wysoko ocenieni.
I gwoli wyjaśnienia, tak jak wyżej pisałam, nie uważam Prokopa i Hołownię, za wielkich autorów, tylko ludzi, którzy (w przeciwieństwie do reszty celebrytów) mają coś mądrego i ciekawego do powiedzenia i są bardzo atrakcyjni intelektualnie (jeśli w telewizji tego nie pokazali to zachęcam do ich książek). Tak samo ich książek nie uważam za literaturę przez wielkie L. To nawet nie jest literatura, to po prostu książka, która w swoim gatunku góruje nad, właśnie, papkami napisanymi przez telewizyjne gwiazdy.
PS. A który celebryta jest Twoim zdaniem intelektualnie bardzo atrakcyjny? Pytam się ze szczerym zainteresowaniem, bo jeśli przy nim Hołownia i Prokop to papka, to owego gościa chcę koniecznie poznać, bo on w takim razie wzniesie mnie wręcz na szczyt rozkoszy intelektualnej, na co jestem bardzo chętna, bo takie postacie mocno mnie inspirują i poszerzają horyzonty myślowe.
Jeśli uważasz ową książeczkę za ucztę, to gratuluje literackiego smaku i wyczucia, i to w sumie na tyle, bo tu już nic nie da się zrobić, ani powiedzieć. Jedni ucztują przy pierogach z paczki, drudzy przy bardziej wykwintnych potrawach, i to ich święte prawo, problem pojawia się wtedy, kiedy ktoś zaczyna wynosić pierogi ponad wszystko. Tu zresztą działa stare prawo opisane przez Kopernika, że gorszy pieniądz wypiera lepszy, i Twoja ocena jest na to twierdzenie najlepszym dowodem. Zresztą cały Twój blog potwierdza tą teorię, niestety.
P.S. To, że określam autorów jako mało atrakcyjnych intelektualnie celebrytów nie znaczy przecież, że istnieją celebryci warci uwagi. Celebryta z natury swej jest obcy wszystkiemu co intelektualne i funkcjonuje tylko i wyłącznie w sferze emocji i resentymentu.
Przeczytałaś w ogóle tę książkę? Czy zgodnie z wzorem społecznej masy wypowiadasz się na temat czegoś, o czym nie masz pojęcia?
Znowu mylisz pojęcia. Literacki smak można mieć wobec dzieł literackich, książka „Wszystko w porządku…” nie jest dziełem literackim, acz zbiorem wypowiedzi inteligentnych ludzi, których czytanie i słuchanie jest ucztą intelektualną. Nie wiem, gdzie dostrzegasz wynoszenie „pierogów” ponad wszystko, bo u mnie ocena ocenie nierówna. Książki publicystyczne mają inny system oceniania niż dzieła klasyczne, powieści młodzieżowe czy poradniki. Twój zarzut byłby trafny, gdybym napisała, że Hołownia pisze lepiej niż Mickiewicz. Jednak porównanie tych postaci byłoby jak uznanie wyższości krzesła nad łóżkiem. Niby obie rzeczy to meble, obie są z drewna i na obu można usiąść, jednak na krześle raczej się nie wyśpisz. Innymi słowy każdy z nich jest dobry w swoim rodzaju działalności, ale postawienie między nimi znak równości byłby po prostu czymś niestosownym.
PS. Dziękuję, że potwierdziłaś moją tezę, że wrzucasz wszystkich do jednego worka, nawet nie próbując poznać jego zawartości. Czyń tak dalej, jeśli Ci wygodniej, ale miej świadomość, że przez taką postawę można też wiele stracić. Jednak spośród śmieci można znaleźć perełki warte uwagi i o takich pragnę informować czytelników bloga, aby przez generalizowanie nie przeoczyli czegoś ciekawego.