Na Scenografię czekałam prawie rok, tzn. od momentu jak podczas poszukiwań książek o Allanie Starskim trafiłam na stronę wydawnictwa Wojciech Marzec i ujrzałam zapowiedź tego podręcznika. Po kilku miesiącach trochę zlękłam się, że może to być zapowiedź bez pokrycia, na szczęście pani z wydawnictwa mnie uspokoiła i z początkiem listopada ta książka pojawiła się na rynku.
O mojej fascynacji oscarowym polskim scenografie i jego wpływie na moje życie pisałam już przy recenzji Starski. Droga do Oscara, dlatego tu już nie będę się powtarzać, ale muszę napisać, że przez Scenografię znowu mnie ukształtował, tym razem zmienił moje spojrzenie na film.
W tym przewodniku wybitny scenograf dzieli się swoim doświadczeniem, które obejmuje nie tylko rodzime kino, ale też światowe. Dokładnie opisuje etapy pracy scenografa, jego asystentów i współpracowników, a także omawia rolę reżysera, operatora i producenta w poszczególnych fazach projektu i realizacji scenografii. Zaznacza przy tym jak kluczowa jest odpowiednia postawa w rozmowie z nimi, od czego zależy sukces w realizowaniu własnych pomysłów. To ostatnie przekonało mnie, że w tym zawodzie jest sporo stresu, z którym najprawdopodobniej nie zdołałabym sobie poradzić.
Czytając o konstruowaniu dekoracji w studio, adaptacji wnętrz naturalnych i miejsc plenerowych, widzę proces tworzenia jednego z najważniejszych elementów filmu, na który tak mało krytyków zwraca uwagę (chyba, że uda się dostrzec pewne niezgodności w dekoracjach ze stylem historycznym filmu). Starski uzmysłowił mi, ile w tych konstrukcjach jest fałszu i iluzji, której widz poddaje się, wierząc, że bohater idąc po schodach na następne piętro, wspina się po konstrukcji, a nie, jak w rzeczywistości to się odbywa, przechodzi do pokoju usytuowanego obok. Trudno też uwierzyć w to, że Londyn w Oliwerze Twiście został od podstaw zbudowany w studio, a nie zaadaptowano rzeczywistych ulic miast na potrzeby filmu (choć Starski podkreśla absurd mojego myślenia, bo niby jak mieliby na kilka dni zdjęć zamknąć centrum Londynu?!).
Po poznaniu tajnik powstawania scenografii i pracy na planie zupełnie inaczej patrzę na filmy. Z jednej strony jestem pod ogromnym wrażeniem, że te wszystkie budynki się rzeczywiście buduje, z wszystkimi detalami, po to by po kilku dniach zdjęć, podczas których niecała dekoracja pojawia się w kadrze, tę całą konstrukcję rozebrać i postawić nową do następnej sceny. Z drugiej strony podczas oglądania zaczęłam oddzielać scenografię od fabuły filmu. Wynika to z solidnego utwierdzenia w świadomości, że rzadko na potrzeby filmu aranżuje się prawdziwe lokale, a ponadto wiele elementów (nie tylko w filmach fantasy i science-fiction), zostaje poprawionych i uzupełnionych przez komputer.
Oczywiście byłam świadoma pewnych rozwiązań w filmie już wcześniej, przed lekturą Scenografii. Starski omawiając szczegółowo różne sposoby tworzenia scenografii w oparciu o konkretne przykłady swoich produkcji, które miałam okazję już obejrzeć, pozbawił mnie wszelkich złudzeń do tego, jak powstaje scenografia.
Szczególne wrażenie robią zdjęcia rysunków, projektów i makiet odzwierciedlających powstałe później konstrukcje scenograficzne. To jest prawdziwa uczta dla oczu i osobiście niemal każde zdjęcie analizowałam przez kilka minut. Przedstawiają one kwintesencję kreatywnej pracy scenografa.
Ten podręcznik polecam wszystkim zainteresowanym szczegółami pracy scenografa, więc nie tylko studentom i młodym scenografom. Jednak lojalnie uprzedzam, że po lekturze może się zmienić wasze patrzenie na film, może być ono pełne dystansu do przedstawionej w kadrze iluzji.
Ocena: 5,5/6
Inspiracja: obejrzenie wszystkich filmów ze scenografią Starskiego i później wrócić jeszcze raz do podręcznika.
Za książkę serdecznie dziękuję