Kiedy prawie rok temu wylosowałam tę książkę w ramach prezentów dla blogerów, zainteresowała mnie tabelka z tyłu interpretująca nasze zachcianki żywnościowe, ale nigdy nie przypuszczałam, że ten problem będzie dotyczył mnie. A to chyba wszystko przez studia i mieszkanie poza domem…
Jak każdy nałogowiec potrzebowałam czasu, aby sama przed sobą się przyznać, że moje pochłanianie słodyczy, które nierzadko zastępuje główne posiłki, jest już nie łakomstwem, ale poważnym problemem. Szczególnie, kiedy po słodycze nie sięgałam z powodu ochoty na nie, ale dlatego, że były w zasięgu wzroku. Ot, taka spowiedź blogerki, którą bardziej martwią zdrowotne konsekwencje tej niezdrowej diety niż powiększająca się waga.
Co na to Doreen Virtue? Ona twierdzi, że nasz apetyt wynika głównie z problemów emocjonalnych. Przyczyną jest stres, gniew, wstyd, lęk. Pokarmy dzieli na chrupiące, kremowe i ciągnące się. Np. jeśli masz ochotę na coś chrupiącego, tzn., że za tym stoi gniew, który zajadasz właśnie przez chrupiące np. orzechy. Gwoli wyjaśnienia chodzi o takie ciągoty do czegoś, np. przez tydzień codziennie jesz lody lub makrelę itp. Bardziej szczegółową przyczynę danej zachcianki znajdziesz w tabelce na końcu. Byłam zaskoczona, że wszystkie rodzaje słodkich przekąsek, na które mam ochotę prowadzą do jednego wniosku. Jest on prawdziwy, ale nawet nie zdałam sobie z tego sprawy, że to stanowi mój problem.
Celem poradnika jest uświadomienie sobie, co stoi za tym, że sięgamy po ten rodzaj jedzenia, a kiedy poznamy przyczynę, to po pierwsze pozytywnie się nastawić przez afirmację np. jeśli przyczyną jest niska samoocena, to nagrywasz i słuchasz siebie mówiącą o twojej atrakcyjności, pewności siebie itd. Uzyskanie pewności siebie to pierwszy krok, aby zmienić coś w swoim życiu. Jeśli przyczyną objadania się jest brak miłości, afirmacja ma służyć temu, abyś pokochał/a samego/ą siebie. Wtedy łatwiej będzie znaleźć kogoś, kto pokocha ciebie.
Nie zamierzam póki co robić nagrania mającego podnieść moje ego, bo obawiam się, że przez słuchanie własnego głosu, raczej ono spadnie niż wzrośnie. Natomiast dobrą wskazówką jest kontrolowanie jedzenia. Gdy masz na coś ochotę, poczekaj 15 min., jeśli przy zastosowaniu kolejnych instrukcji, po tym czasie będziesz nadal miał/a ochotę to zjeść, to zjedz. Na ten kwadrans należy oddalić się od jedzenia, wyjść z kuchni, schować opakowanie (w ostateczności wyrzucić, bo autorka twierdzi, że jak dalej będziesz miał/a ochotę, to nawet z kosza to wyjmiesz i zjesz), szczerze przeanalizować sobie, co kryje się za tą ochotą, jaki problem i próbować go rozwiązać, ewentualnie przekonać siebie, że ten problem ciebie nie dotyczy.
Powyższe wskazówki są dla osób, które w swoim łakomstwie widzą problem. Jeśli lubisz dużo jeść i nie chcesz z tym walczyć, to świetnie. Jednak zanim upewnisz się, że twoja monodieta ci nie przeszkadza, zapytaj sam/ą siebie, jakie emocje ci towarzyszą, kiedy sięgasz po frytki/lody/batoniki/chińczyznę itp., a jakie by zostały, gdybyś tego nie zjadł/a.
Nie jest to poradnik, który trzeba przeczytać od deski do deski. W pierwszym rozdziale autorka opisuje proces badawczy, którego skutkiem jest właśnie ta książka. Więc jeśli chcecie przejść do rzeczy, to zacznijcie od drugiego. Jest kilka quizów, które pozwolą dookreślić wasz typ łakomstwa. (Przy okazji dowiedziałam się, że mężczyźni, którzy nie lubią czekolady są pozbawieni romantyzmu. Coś w tym jest…). Późniejsze rozdziały są poświęcone konkretnemu rodzajowi jedzenia, więc można ominąć te, które nie pojawią się w naszej diecie. Zwrócę tu uwagę też na to, że autorka analizuje skład chemiczny każdej żywności wyjaśniając, jaki to ma wpływ na nasz mózg, a idąc dalej – na nasz nastrój i uczucia.
W sumie cieszę się, że go mam. Zamiast domyślać się, co może się kryć pod mą „dziką ochotą” na pieguski czy paluszki krabowe, zerkam do tabelki i wiem, co moja podświadomość tak „strasznie” przeżywa. Trochę szkoda, że nie wszystkie produkty spożywcze są tam wymienione.
Ocena: 4/6
Jest też bardzo ciekawa książka pt. Mindless Eating (zrecenzowałam ją tu: http://kinga-thebooksnob.blogspot.co.uk/2013/05/brian-wansink-mindless-eating-why-we.html jeszcze nie przetłumaczyłam na polski).
W niej z kolei autor skupia się m.in. na różnych sztuczkach, które przemysł żywieniowy wykorzystuje, żeby nas upaść. Jest tam naprawdę dużo ciekawych obserwacji i eksperymentów, dzięki którym można sobie uzmysłowić co jemy, kiedy i dlaczego.
Jak pojawi się ta książka w języku polskim, to chętnie bym ją przeczytała (o rany, zabrzmiało to jak typowe komentarze na blogach :(). Ale już się wytłumaczę tym, że moja znajomość angielskiego jest zbyt słaba, by płynnie czytać książki, a poza tym raczej poza „gryzoniowym” źródłem tej książki się raczej nie dostanie.
Ale ona już jest po polsku.
(Miałam na myśli, że ja recenzji nie przetłumaczyłam na polski jeszcze, ale książka jest) 🙂