Mnie, wiernej i wielkiej miłośniczce Schmitta i jego twórczości lektura Zapasy z życiem bardzo mnie zabolała. Opowieści z Cyklu o Niewidzialnym mniej do mnie przemawiają niż pozostałe książki Francuza, ale tu po prostu zrozumiałam, dlaczego jest on porównywany do Coelho. Świadomość słuszności tych porównań boli, bardzo boli.
Zapasy z życiem to krótka opowieść o zbuntowanym nastolatku, który nie znajdując szczęścia w domu rodzinnym, wychodzi na ulicę, gdzie żyje z sprzedaży prymitywnych przedmiotów. Pewnego razu spotyka staruszka, który ciągle widzi w nim grubego chłopca. Jun doskonale świadomy posiadania chudej sylwetki, początkowo ignoruje słowa, jak się później okazuje, mistrza sumo, którego uważa za dziwaka. Później jednak dochodzi do pewnej prowokacji, wskutek której Jun decyduje się, mimo wciąż obecnego w nim oporu, pójść do szkoły zapaśników sumo. Tam styka się z wieloma problemami, m.in. nie potrafi przybrać na wadze, które sprawią, że nastolatek uwierzy w siebie i swoje siły. Przy okazji zrozumie, dlaczego jego mama jest taka a nie inna.
Wszystko pięknie i wzruszająco, ale ja czuję przesyt tymi na pozór głębokimi życiowymi frazesami, przekazywanymi przez wielkiego mistrza, nawracaniem zagubionego człowieka na słoneczniejszą stronę życia… To już utarty schemat realizowany może w innej scenerii, bohaterowie być może inaczej wyglądali, nazywali się, wykonywali inne czynności, ale wciąż niesie ze sobą jednakowy przekaz, który można spotkać w różnej formie w innych książkach Cykl o Niewidzialnym, czy (sic!) u Coelho.
Panie Ericu, na całą moją (wielką!) miłość do Pana, proszę nie popełniać więcej takich na pozór głębokich opowieści, z których nawet nie ma co cytować, bo wspaniałomyślnych wyrażeń nie trącących klimatem pisarzy, którzy tylko chcieliby być wielcy, w niej brak. Książkę przeczytałam chyba w pół godziny, tylko dlatego, że nie było nad czym się zatrzymać i pomyśleć.
Ocena: 3,5/6
Podobną opinię przeczytacie w Dzienniku Literackim.
Przesyt to dobre słowo. Kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po tego autora, czułam tylko i wyłącznie zachwyt. Jednak im więcej jego książek poznaję, widzę, że niekiedy posługuje się schematami a wtedy zaczyna nużyć.