Autor: Dorota Terakowska
Znalazła się w moich rękach dzięki koleżance, która mi ją poleciła. Cóż, nie jest zła ani nudna, wręcz ciekawa, aczkolwiek uważam, że jest to bardziej bajka dla dzieci.
Pierwsza opowieść jest o babci Brygidy, która odwiedza swojego chorego wnuczka i przeżywa z nim fantastyczną podróż po Krakowie. Tak przy większej wyobraźni to czasem pojawi się uśmiech na twarzy, ale na serio by to tego doprowadzić trzeba się wysilić.
W drugiej zaś spodobało mi się wyróżnienie dnia i nocy. Dzień opisany czarnym pismem na białym tle, czyli normalnie, a noc białym drukiem na czarnej stronie. Dzięki temu można się bardziej wczuć w porę dnia. Jeśli o chodzi o fabułę to jest taka sobie. Była sobie czarownica, która chce być dobra i spełnia wszystkim życzenia, które z kolei ich nie zadowalają. W nocy czarownica uzmysławia wszystkim, że bez niej baśnie nie tylko nie były szczęśliwe, ale nie byłoby ich w ogóle. Tyle mam do powiedzenia, na zapoznawania się z dalszą twórczością Terakowskiej nie mam ochoty.
Nigdy nie słyszałam o tej książce, ale skoro piszesz, że jest średnio fajna, to pewnie jej nie przeczytam :).