Kalejdoskop lekturowy – kwiecień

kwiecień

Bez zbędnego wstępu lecimy z kwietniowymi lekturami…

  1. Feminizm – Jane Hannam
    To krótka książeczka prezentująca historię feminizmu na całym świecie, mnóstwo dat i nazwisk, przegląd najważniejszych wystąpień i akcji emancypacyjnych od XIX wieku po początek XXI wieku. Brakowało mi tu omówienia różnych koncepcji feministycznych, pod tym względem Encyklopedia Gender wydaje się być lepszą pozycjąbo z terminów wyłania się kulturowy obraz przemian społecznych. Książka Hannam to raczej ściąga.
  2. Pestka – Anka Kowalska
    Bardzo trywialna opowieść o miłości, banalna do przesady.  Może kiedyś ta historia trójkąta miłosnego, ten obraz współczesnej kobiety – to wszystko sprawiało, że opowieść była przejmująca. Dzisiaj, pół wieku po wydaniu, „Pestka” trąci myszką i dla mnie jest to trywialna historia, jakich już wiele w różnych konfiguracjach przeczytałam/obejrzałam. I to nie tak, że od literatury oczekuję ciągle czegoś nowego, zwłaszcza od literatury już nie nowej – ale w przypadku Pestki to już nie tyle sama historia się zdezaktualizowała, bo przecież takie relacje nadal mają miejsce, lecz atmosfera wokół tej relacji, sposób radzenia sobie z nią – dla mnie był ośmieszający, a miejscami strasznie irytujący, by nie rzec żenujący (która dojrzała, nowoczesna kobieta zdecydowałaby się na takie postępowanie jak Agata w zakończeniu?) … Film również mnie się nie podobał.
  3. Kosmos – Witold Gombrowicz
    Co by tu powiedzieć. Gombrowicz to Gombrowicz. Myślałam, że po kilku latach docenię jego kunszt literacki, ale nic z tego. Co prawda zajęcia omawiające tę lekturę zwróciły uwagę na ciekawy problem, który pojawia się w niemal każdej powieść Gombrowicza – problem patrzenia i podglądactwa. To jednak jak można zachwycać się książką, której połowa poświęcona jest zabitemu kotu?!
  4. Xavras Wyżryn – Jacek Dukaj
    Miałam nadzieję, że moja przygoda z Dukajem została zakończona w lutym. Ale jak można przejść kurs literatury popularnej bez niego? Choć lubię historie alternatywne, ta opowieść nie miała w sobie nic, co by mnie ujęło, w przeciwieństwie do powieści Szostaka, o której powiem za chwilę. Wszystkie motywy, zwłaszcza z perspektywy czasu, wydają się banalne, przerobione kilka razy. Stereotypowy podział świata: Ameryka jest dobra, Ruscy są źli. Język jest tym, co u Dukaja mnie zazwyczaj odrzuca, choć tu jak na niego był całkiem przystępny. Rozczarowanie tą minipowieścią wynika właśnie z banalności.
  5. Dumanowski – Wit Szostak
    To było moje drugie spotkanie z prozą Szostaka i okazało się być bardziej udane. Jestem zachwycona tą powieścią, historią alternatywną osadzoną w czasach Polski pod zaborami oraz w Krakowie. Kreacja Dumanowskiego, która miejsca przypominała Wojaka Szwejka lub Stulatka, który wyskoczył z okna i zniknął – nie była aż tak interesująca, jak autentyczne postacie, których życiorysy zdawały się mieć zupełnie inny przebieg niż nauczono nas w szkole. Mickiewicz i Słowacki byli postaciami znacznie ciekawszymi i kontrowersyjnymi i gdyby w ten sposób przedstawiano historię romantyzmu, jestem przekonana, że o wiele więcej osób byłoby nią zafascynowanych. Historia alternatywna w wykonaniu Szostaka zdecydowanie bardziej mnie ujęła, niż ta zaserwowana przez Dukaja, bo wydała mi się bardziej wiarygodna. Aż kusiło mnie, by niektóre wątki sprawdzić, czy mają coś wspólnego z minioną historią.
  6. Czytanie Irzykowskiego – Henryk Markiewicz
    Moja pierwsza lektura do egzaminu z Historii krytyki literackiej. Z perspektywy czasu wiem, że lepiej bezpośrednio sięgnąć po pisma Irzykowskiego, bo lektura jego tekstów jest nieraz przepyszna! I czyta się znacznie lepiej niż opracowanie w języku naukowym i to w zaawansowanym stopniu (generalnie Markiewicz pisze trudne teksty).
  7. Wanna z kolumnadą – Filip Springer
    Pierwsze i nieostatnie spotkanie z reportażem Springera. Trochę nie podobała mi się ta pesymistyczna narracja, że kraj jest brzydki, bloki brzydkie (mnie malowane bloki bardziej się podobają niż szare) i w ogóle brak edukacji plastycznej prowadzi do tego, że Polska będzie tylko brzydsza. Póki co wychodzi na to, że edukacja plastyczna (mam podstawy by sądzić, że miałam znacznie więcej godzin plastyki niż autor) nie jest równoznaczna z posiadaniem gustu takiego samego jak ma Springer, bo jak pisałam moja opinia, co do wyglądu bloków jest łagodniejsza. Poza tym odnoszę wrażenie, że autor miał jakieś brak w tejże edukacji, skoro malowanie bloków intensywnymi i neonowymi kolorami nazywa pastelozą, kiedy określenie pastelowy odnosi się do barw jasnych i delikatnych, wręcz płowych i kremowych – czyli jest przeciwieństwem do neonowych. Poza tym Wanna z kolumnadą to zbiór bardzo ciekawych i trafnych reportaży, które powinny być obowiązkową lekturą dla architektów, projektantów reklam, a może najbardziej dla ich fundatorów, bo nie rzadką sytuacją jest to, że architekci zmuszeni są zmieniać plany pod wpływem niekompetentnych osób sprawujących władzę.
  8. Ostatnie życzenie – Andrzej Sapkowski
    Przyznam się, że z dużą niechęcią zabierałam się za Sapkowskiego, bo dotychczasowe doświadczenia z jego prozą nie należały do miłych. Jednak Wiedźmin mi się spodobał, co prawda nie na tyle, by brać się za kolejne części, szanuję swój czas na tyle, by sięgać bo bardziej interesującą mnie literaturę. Ale mogę zrozumieć fenomen Wiedźmina, choć obraz mężczyzn jaki tam zostaje wykreowany nie zdaje się być pochlebny. Powiedziałabym, że Ostatnie życzenie obrazuje kryzys męskości, bo spójrzcie na to, co się dzieje tam z mężczyznami? I jakie tam są kobiety? I kto tu ma jaja? No? Ilu rycerzy zginęło z ręki przeklętej księżniczki? A Nivellen taki niby wielki macho? Zresztą sam Wiedźmin ma wiele słabości.

Tyle o kwietniowych lekturach, o pozostałych 7 pisałam odrębne posty i o jednej planuję osobny tekst, ale to na jesieni najprędzej się pojawi. Czytaliście coś z powyższych książek? Czy macie na jakąś szczególną ochotę?

PS. (Pozycję nr 1 i 6 mogę udostępnić zainteresowanym znajomym).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *