Sądzę, że nie ma lepszego terminu, by wspomnieć o najnowszej książce Szymona Hołowni, jak wigilia Światowych Dni Młodzieży. Bo jest to książka przypominająca o najważniejszym kodeksie obowiązującym każdego chrześcijanina, zbiór praw i obowiązków, których przestrzeganie zapewnia nie tylko zbawienie, ale przede wszystkim bezpieczne i szczęśliwe życie tu na ziemi. Wiem, że to ostatnie dla większości ludzi brzmi niewiarygodnie, bo jak można być szczęśliwym, kiedy na świecie dzieje się tyle zła.
Szymon Hołownia swoistą metodą wyjaśnia, jak należy rozumieć Credo, dekalog, osiem błogosławieństw i pięć przykazań kościelnych. Czyni to w charakterystyczny dla siebie sposób, z humorem, ironią, czasem łopatologicznie, a przede wszystkim bardzo życiowo, tj. odnosi się do konkretnych przykładów. We wstępie zastrzega, że wyjaśniając katechizm, pokazuje jak on sam pewne pojęcia rozumie, dlatego w kilku kwestiach nie byłam skłonna się zgodzić z nim, ale myślę, że to leży w kwestii doświadczeń, które mamy przecież różne. (Niestety, nadal nie podzielam jego optymizmu odnośnie uchodźców).
Każdy rozdział jest skonstruowany tak, aby książkę można było czytać na wyrywki, do czego Szymon Hołownia zachęca. Najpierw zwięźle wyjaśnia, co się kryje pod danym sformułowaniem z katechizmu – jest to kwintesencja danej prawdy czy przykazania. Dla bardziej cierpliwych rozbudowuje myśl, a dla zainteresowanych tematem jeszcze bardziej poszerza rozważania wokół tego, jakie nie tyle obowiązki, co prawa nakłada dane przykazanie, bo Hołownia chce przekonać, że te wszystkie niby ograniczające życie zasady są po to, abyśmy czuli się wolni i bezpieczni. Bo owszem można patrzeć na przykazanie „nie cudzołóż” jako ograniczenie w sferze seksualnej, ale w głównej mierze ono jest po to, aby to ciebie nikt nie zdradził; „nie kradnij”, bo to by ciebie nikt nie okradł. Te przykazania mają nas chronić przed złem, a nie ograniczać wolność. Wystarczy zmienić spojrzenie i można dostrzec, że Bóg chciał nas chronić, a nie ujarzmiać. Brzmi lepiej, prawda?
Lektura tej książki była dla mnie przypomnieniem tego, co naprawdę kryje się w tym całym chrześcijańskim regulaminie, a zarazem osobistym rachunkiem sumienia. 36 i 6 sposobów na to, by uniknąć życiowej gorączki jest książką zupełnie inną niż wcześniejsze publikacje Hołowni, choć wciąż pozostaje w obrębie głównego tematu, podejmowanego przez autora. Różni się natomiast formą, powiedziałabym, że jest to książka poważniejsza i skłania do refleksji nie wokół doktryn religijnych, ale do autorefleksji, przemyśleń na temat swojego życia. A że Hołownia odwołuje się często do słów papieża Franciszka, sądzę, że jest to dokonała lektura na najbliższe dni, dla tych co, mimo chęci, z różnych przyczyn nie mogą uczestniczyć w ŚDM.
Książka leży i czeka i chyba muszę się za nią prędko zabrać. Dawno Szymusia nie czytałam.