Tym razem przyszło nam choć częściowo wczuć się w rolę porucznika Borewicza i śledzić tropy, które doprowadzą nas do rozwiązania zagadki: kto, gdzie i jakiego rodzaju przestępstwo popełnił. Odkrycie tych trzech elementów należą do głównych zadań graczy. Drugim zadaniem jest podpowiadanie graczowi, który siedzi po twojej prawej stronie, ponieważ on ma odgadnąć, jakie karty masz na ręku. Ty musisz odgadnąć karty gracza siedzącego po twojej lewej stronie.
W jaki sposób prowadzi się śledztwo? W przeciwieństwie do Cluedo, znacznie starszej i mojej ulubionej gry kryminalnej, nie dostajemy specjalnych kartek do notowania. Tu notatki robimy za pomocą tzw. dysków, przypominających tabletki. Każdy z graczy dostaje do dyspozycji 10 małych dysków, które informują, że właściwy trop znajdziemy na karcie przylegającej do tej, oraz 3 duże dyski, które pokazują, że trafiliśmy we właściwą kartę. Ponadto otrzymuje 5 żetonów patroli, które muszą mu wystarczyć na całą rozgrywkę, składającą się z trzech śledztw. Żetony patroli kładzie się ogólnie na wybraną kartę planszy, następnie gracz posiadający karty, które odgadnąć musi kładący żeton, informuje go, ile dużych i małych dysków ma położyć na tym żetonie. W ten sposób gracz wie, czy poszukiwany sprawca, miejsce i przestępstwo znajduje się gdzieś w pobliżu, choć nie wie, co dokładnie znajduje się (jeśli w ogóle, bo może się okazać, że kompletnie nie trafił) w pobliżu.
Ponadto pod całą planszą znajduje się dziewięć kart dowodu, wybierając jedną z nich prezentującą daną/e postać/miejsce/przestępstwo pyta się o konkrety. Na przykład wybiera kartę z postacią Basia, osoba opisująca tropy sprawdza, czy ma tę kartę w ręce, jeśli tak, to każe graczowi położyć duży dysk, jeśli nie, to sprawdza, gdzie leży kartonik z Basią na planszy i sprawdza, czy na sąsiadujących „pocztówkach” leży kartonik odpowiadający postaci, którą posiada na ręku, jeśli tak, to każe położyć mały dysk, jeśli nie, to mówi, że nic nie kładzie, a gracz zabiera kartę dowodu dla siebie, aby wiedzieć, który trop jest mylny. Często drogą dedukcji można szybko rozszyfrować śledztwo. Ale uwaga, jeśli pomylisz się, dostajesz punkty karne.
Najwięcej punktów za dane śledztwo otrzymuje osoba, która rozwiąże je jako pierwsza. Każda osoba, która rozwiąże śledztwo w kolejnych turach, otrzymuje o 2 punkty mniej. Ponadto za niepoprawne opisanie tropów śledczych innemu graczowi otrzymuje się od razu zero punktów za to śledztwo, natomiast gracz wprowadzony w błąd otrzymuje 7 punktów. Taki sposób punktacji sprawdza się przy rozgrywce co najmniej 3-osobowej, ponieważ kiedy grają dwie osoby, pierwsza dostaje 7 punktów, a druga nawet jeśli nie rozwiąże zagadki dostaje aż 5 punktów. Co jest moim zdaniem trochę dziwne.
Gra jest o wiele prostsza niż wskazuje zawile napisana instrukcja i dość szybko można ją opanować. Jedno śledztwo trwa około 20-30 minut, czas zależy od czynników losowych: czy uda się trafić w dobre miejsce patrolem, a wszystkie elementy śledztwa znajdują się blisko siebie. Natomiast komfort rozgrywki obniża zlewająca się kolorystyka pocztówek, z której układa się planszę, oraz kartoników przedstawiających sprawców i przestępstwa. Szczególnie niefortunna jest kolorystyka kartoników sprawców, bo ich podpis jest mało czytelny na tle brązowej mozaiki. Naprawdę trzeba często pochylać się nad stołem, aby odczytać, gdzie, jakie karty leżą. Poza tym dotąd nie znalazłam użytku z drewnianego telefonu (może w rozgrywce 5-osobowej okaże się być bardziej potrzebny) oraz czarnych dysków, odkryte tropy są oznaczone dużymi dyskami kolorów graczy, a ewentualne strzelanie w niepewne elementów śledztwa odbywa się ustnie, nie ma potrzeby zaznaczania tego pionkami.
Ponadto nie widzę potrzeby, aby planszówkę składającej się z tak drobnych elementów pakować w tak duże pudełko. Rozumiem, że Telewizja Polska chce zachować w ten sposób pewną jednolitość, ale przecież Ojciec Mateusz. Tajemnicze zagadki Sandomierza ma mniejsze pudełko i nikomu to nie przeszkadza.
Jeśli chodzi o związki gry z serialem, to są one nieduże. Poza kryminalnym charakterem gry i umieszczeniem akcji w Warszawie (choć z tego co mnie się wydaje, to akcja serialu rozgrywała się także poza stolicą), oba teksty kultury łączy obecność drugoplanowych postaci, których zdjęcia znajdują się na kartonikach. Co istotne Sławomir Barewicz w ogóle nie jest obecny, a można było jego obecność zarysować choćby symbolicznie przez pionek z figurą porucznika (a że nie był on jedynym porucznikiem w serialu, to można byłoby zrobić ich kilka) czy kartę postaci, jak to zrobiono w Zmiennikach.
Reasumując, gra jest dla bardzo zagorzałych fanów serialu, którzy zbierają wszystkie gadżety z nim związane, choć równocześnie mogą poczuć się rozczarowani z powodu dość luźnego związku planszówki z fabułą serialu. Ponadto 07 zgłoś się! spodoba graczom, którzy lubią podczas rozgrywki myśleć logicznie i rozumować dedukcyjnie, ale nie gwarantuje, czy po kilku turach gra się nie znudzi, mimo że jej losowy charakter sprawia, że za każdym razem musimy odgadywać nowe (lub stare, bo mogą się powtórzyć) elementy śledztwa, które są rozmieszczone na planszy podczas każdej gry inaczej. Chyba brakuje mi jakiegoś dodatkowego elementu, np. w Cluedo rozgrywkę urozmaicają karty Intrygi, które z jednej strony dają graczowi dodatkowe „moce”, a z drugiej strony prowadzą do kolejnego morderstwa. Różnica między tymi grami tkwi także w tym, że o ile w Cluedo wszyscy muszą odgadnąć te same karty, o tyle w 07 zgłoś się! każdy gracz ma inne śledztwo do rozwiązania.
PS. Uwaga! Zalecam przy zakupie gry od razu sprawdzić, czy jest kompletna. Mnie na szczęście udało się bezproblemowo złożyć reklamację i otrzymać brakujące pionki, ale wiem, że z różnymi sklepami może być różnie. Piszę o tym, ponieważ kolejny produkt, który przesłano z magazynu do sklepu, w którym kupowałam grę, również okazał się być zdekompletowany, liczenie dysków dla pakowaczy okazuje się problematyczne. 😉