Kolejny powrót do PRL-u… Pan tu nie stał! Cinkciarze

Jesienią ubiegłego roku ukazała się trzecia gra z cyklu Pan tu nie stał! Po wystaniu w kolejkach celem zdobycia trudno dostępnych produktów oraz uprawianiu turystyki handlowej w innych demoludach przyszła pora na poznanie tajników pracy cinkciarza. Cinkciarzami byli ludzie, którzy robili szemrane interesy, oferując nielegalną wymianę walut. Najczęściej można było ich spotkać pod sklepami „Pewex”, bankami, hotelami czy lotniskami, czyli wszędzie, gdzie pojawiali się cudzoziemcy lub rodacy z potrzebą wymiany waluty.

Zadaniem graczy jest uzbieranie jak najwięcej punktów, czyli jak najwięcej pieniędzy. Każdy z graczy na początku dostaje kartę z „Ekspresem Wieczornym”, która służy do blefowania, oraz 6 kart z pieniędzmi w różnych walutach (banknoty i monety). Rozgrywka składa się z wielu rund składających się z dwóch etapów. Pierwszym etapem jest licytacja. Każdy gracz wybiera ze swojego zasobu karty do licytacji, które następnie wymieni na inne pieniądze. Osoba, która wyłożyła w licytacji najwięcej pieniędzy, ma pierwszeństwo, na jakie pieniądze je wymieni. Do wyboru ma lewą lub prawą stronę banku albo wziąć karty wyłożone przez innego gracza. Kolejna osoba z największą ilością wyłożonych pieniędzy postępuje podobnie i tak dalej, aż wszyscy wymienią.

Wbrew moim obawom, które powstały po pierwszej lekturze instrukcji do gry, gracz może obmyślić pewną strategię działania. Trzeba najpierw oswoić zasady punktacji, aby wiedzieć, jakie karty, jakiej waluty warto zbierać. Otóż warto wybrać jedną lub dwie waluty, które będzie się zbierać, gdyż tylko, kiedy nazbierasz banknoty o sumie nominałów przekraczającej 200 w jednej walucie, wówczas masz tyle punktów, ile nazbierałeś pieniędzy (np. 250 zł = 200 pkt). Jeśli nazbierasz mniej, odejmujesz 100 punktów (np. 170 zł = 70 pkt). Jedynie monety zawsze zachowują swoją wartość. Ponadto dostajesz 100 punktów za każdy zestaw trzech monet o tej samej wartości i trzech banknotów o nominale 20 lub 30 w jednej walucie. Tak więc warto też polować na monety, dwudziestki i trzydziestki. W zdobyciu określonego zestawu pieniędzy utrudnia z jednej strony czynnik losowy (bo zasób banku jest uzupełniany ze stosu potasowanych kart) i decyzje innych graczy, którzy mogą wylicytować sobie pierwszeństwo i zabrać interesującą nas pule. Warto nie ograniczać się do zbierania kart tylko w walucie, która nas interesuje, bo później braknie nam banknotów, które możemy wyłożyć do licytacji.

Naszą wątpliwość budziła potrzeba posiadania gazety, gdyż ją nie można wymienić na inne karty oraz jest odkrywana wraz z pieniędzmi przy licytacji i wraca do gracza. Nie można więc wrobić innego gracza, który w ciemno weźmie twoje wyłożone karty, wśród których okażą się same gazety. Gazeta przydaje się tylko w momencie, kiedy chcemy pasować, ale to też właściwie można byłoby zrobić bez tej karty. Byłam przekonana o jej bezużyteczności aż do ostatniej rundy podczas trzeciej naszej rozgrywki. Jako pierwsza na stół wyłożyłam jedną zakrytą kartę, bo uznałam, że zasób banku niezbyt mnie interesuje. Pozostali uczestnicy zastanawiali się, oceniając swoją sytuację. Kiedy kolejna osoba wyłożyła swój stos kart do licytacji, to ja stwierdziłam, że dołożę jeszcze jedną kartę… z gazetą. To spowodowało, że inna osoba postanowiła dołożyć jeszcze jedną kartę, jak się okazało z banknotem. Mimo że miałam najniższą wartość banknotów na licytacji, to pozostali gracze rzucili się na bank, a ja zapolowałam na karty wyłożone przez innego gracza, który dostrzegając mój ruch (blef z gazetą) podczas licytacji, dołożył kolejny banknot – wszystkie były w interesującej mnie walucie. Dzięki temu udało mi się z dziesięcioma punktami z nim wygrać.

Pan tu nie stał! Cinkciarze okazał się bardzo prostą i przyjemną karcianką, przeznaczoną dla 3-6 osób, której rozgrywka trwa ok. 15-20 minut. Za mechanikę gry ponownie odpowiada znany niemiecki projektant gier Reiner Knizia. Nie wiem, jaki jest pierwowzór gry, ale mogę uznać, że został ciekawie zaadaptowany do kolejnej planszówki opowiadającej o realiach PRL-u. Pozytywnym zaskoczeniem dla mnie był rozmiar pudełka, który odróżnia się od wcześniejszych tytułów tej serii gier znacznie mniejszym rozmiarem. To praktyczna zmiana, bo dzięki temu zajmuje mało miejsca, więc z większą chęcią zabierzemy grę na jakąś imprezę czy wyjazd, bez konieczności wymiany opakowania. Możemy skoncentrować się jedynie na owocnej wymianie pieniędzy. 😉 W tę grę można też zagrać ze znajomymi podczas przerw w pracy czy między zajęciami. Jej zasady są łatwe do opanowania, a krótki czas rozgrywki pozwala na chwilowy relaks od wykonywanych przez wiele godzin służbowych czynności. Polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *