Po obejrzeniu Tygodnika Kulturalnego wiedziałam, że nowa książka Michała Olszewskiego jest dramatyczną diagnozą o nas samych, ale dopiero po lekturze #upału przekonałam się, jak bardzo historia dotyczy mnie. Zwłaszcza o mnie teraz w tym napiętym czasie, kiedy zastanawiam, czy warto poświęcić dwie godziny na wysłuchanie dodatkowego wykładu o tematyce, która mnie interesuje, gdy przez ten czas obejrzę jeden film na zajęcia, przeczytam kilka tekstów do prac, które piszę, a tak właściwie to najlepiej unikać ludzi, bo jeszcze zagadają, a cenne minuty lecą… Już zakupy robię przez internet byle nie dać się wciągnąć w łażenie po galerii handlowej, bo wiadomo, że rzeczą niemal niemożliwą jest wejść, pójść do konkretnego sklepu, kupić to, co się zaplanowało i wyjść. Tylko że u mnie jest to sytuacja tymczasowa (miejmy nadzieję). Napiszę magisterki, obronię się i potem znowu wrócę do racjonalnego planowania i spędzania czasu.
Piszę o tym, ponieważ nie wydaje mi się, wbrew najczęstszym opiniom o powieści Olszewskiego, że #upał jest satyrą o mediach. Opisanie współczesnego społeczeństwa na przykładzie bohatera, który jest całkowicie pochłonięty pracą dziennikarzem – to tylko jeden dobry przykład, który można by zastąpić historiami ludzi pracującymi w innych branżach albo też opisem życia osób niepracujących. Został tu wykorzystany przykład, który autorowi tej książki był najbliższy, gdyż Olszewski sam jest dziennikarzem. Przekaz historii jest jednak bardziej uniwersalny. To nie jest tylko opowieść o gonitwie za nowościami, potrzebą ciągłego bycia na bieżąco, otrzymywania interesujących wiadomości o otaczającym nas świecie, na których wgłębianie brakuje nam czasu.
Sądzę, że #upał jest prozą o bezradnym poddawaniu się ciągłemu wrażeniu uciekającego nam czasu. Obecnie, co może przeczy naturze, ale jest swoistym następstwem rozwoju cywilizacji i nowych technologii, czas biegnie szybciej niż kiedyś. Ciągle za czymś gonimy, bo boimy się, że nam zabraknie [czegoś]. Szkoda nam spotkania z przyjaciółmi, bo w tym czasie możemy być świadkami mnóstwa wydarzeń, dowiedzieć się wielu nowych interesujących rzeczy. Bohaterowi #upał szkoda czasu na podróż do umierającego przyjaciela, na jego pogrzeb, potem nawet nie było okazji, by zapalić znicz na jego grobie – robi to przez internet. Wirtualny cmentarz jest tu ciekawym rozwiązaniem, głównie dlatego, że pozwala zapalić znicz w tym samym czasie, kiedy śledzimy w prasie niusy (bądź je tworzymy), nie musimy odchodzić od wirtualnego ekranu, tracić czasu na podróż.
Pracoholizm bohatera przekłada się też na relacje rodzinne, gdzie dorastające dzieci stają się źródłem zwiększenia zakresu obowiązków, bo trzeba im zorganizować czas. Najlepiej w taki sposób, by jak najmniej pochłaniały jego cenne minuty.
Zabieganie bohatera, który żyje bardziej w sieci niż poza nią, który przeżywa katusze, kiedy psychiatrzy zmuszają go do nudzenia się, i dla którego przyswajanie nowych wiadomości o krótkim terminie do przydatności – prowadzi do katastrofy. Tragizm zakończenia potęguje fakt, że to bohatera absolutnie nie zmienia. To nie jest zwrotny punkt w jego życiu, który skłoni go do refleksji, do zwolnienia trybu życia. Osobisty dramat, chyba jeden z największych, jakie człowiek może doświadczyć, przeżywa z taką obojętnością, z jaką przyjmuje informacje o kolejnej katastrofie lotniczej, w której zginęło kilkadziesiąt osób. Pochłonięcie bohatera przez sieć informacji doprowadziło do punktu, w którym waga problemów została ujednolicona: śmierć człowieka bądź kilku ludzi jest równoznaczna z dramatem kobiety, która nie wie, w jaką sukienkę się ubrać na kolację z narzeczonym. Zaciera się granica między problemami rzeczywistymi, czyli takimi, które dotyczą bezpośrednio bohatera, a wirtualnymi, czyli tymi, które może (należy pamiętać o kreacyjnej stronie mediów) naprawdę rozgrywają się w jakimś odległym realu, ale nasze uczestnictwo w nich może być jedynie zapośredniczone przez media. Powieść Olszewskiego nie daje nadziei na to, że problem bohatera można rozwiązać. Ona właściwie sugeruje, że dla wielu z nas jest już za późno albo lada moment dojdziemy do takiego skrajnego stadium uzależnienia od świata wirtualnego i obojętności na rzeczywistość, w jakim znalazł się powieściowy dziennikarz.
#upał nie tylko jest satyryczną książką o dziennikarzach, ludziach uzależnionych od mediów społecznościowych czy notorycznego sprawdzania wiadomości. To powieść o zagrożeniu związanym z naszym trybem życia, które można byłoby określić jako #fastlife. Jeśli nie zwolnimy, w naszym życiu, podobnie jak w powieści, zapanuje wieczny, upiorny upał, który nie będzie następstwem zmiany klimatu. Złudzenie upału spowoduje nieustannie lejący się z nas pot – naturalna reakcja zestresowanego i zabieganego organizmu. A jak dobrze wiemy, skuteczne antyperspiranty istnieją tylko w reklamie.
„nie wie, jaką sukienkę ubrać na kolację z narzeczonym”. Proszę Cię, nie pisz „ubrać sukienkę”. Ubiera się choinkę:) A sukienkę – wkłada.
Ale można się ubrać w sukienkę. 😉