Premiera: 15 czerwca
Stolp jest komiksem, który sprowokował mnie do postawienia wielu pytań i wysnucia kilku niebanalnych wniosków. Mimo że operuje dość znanymi motywami popkulturowymi, puenta opowiedzianej w nim historii zasugerowała nowe spostrzeżenie. Dinozaury wyginęły, ponieważ były bardzo egoistycznymi osobnikami. Brzmi intrygująco? To od początku…
Stolp to imię głównego bohatera, którego opowieść zaczyna się w opustoszałym mieście Bardo, przywołującym skojarzenia z Detroit. Jedyne osobniki, jakie można tam spotkać, to trupy albo półżywi ludzie, którzy z kolei przypominają zombie, choć nimi nie są. Przynajmniej tytułowy bohater nie wierzy w istnienie ani zombie, ani wampirów – co ostatnimi czasy zdominowało myśli pozostałych mieszkańców świata, w którym żyje Stolp. Jest to świat, w którym gatunkowi ludzkiemu grozi zagłada, tak jak to nastąpiło z wszelką roślinnością, a także z wieloma gatunkami zwierząt. Ludzie, skazani na jedzenie w pigułkach, coraz częściej chorują i szybko umierają, a nowi się nie rodzą tak często, jak dotąd. Oficjalną przyczyną tego stanu rzeczy jest to, że większość z nich jest bezpłodna, jednak pojawiają się też takie głosy, że ludzie miast reprodukować się, wolą patrzeć, jak robią to inni. W celu powstrzymania nieuchronnej katastrofy Naczelny zaprojektował program społeczny, który zmusza rodziców do oddawania swoich dzieci na eksperymentalne badania, mające zaowocować poprawą kondycji człowieka – być pracą nad jego płodnością i odpornością. Jak można się domyślić, dotychczasowe efekty nie są zadowalające. Społeczeństwo powoli zaczyna się buntować…
Najciekawiej dzieje się jednak w wątku, w którym Stolp rozmawia ze swoim przyjacielem-dwupłciowcem. To komik, który szokuje swoim wyglądem i podwójną tożsamością seksualną, tym samym gromadzi publiczność na swoich perwersyjnych występach. To mężczyzna, który zrobił sobie drugą płeć i stał się kobietą – choć nie zostało to tak sformułowane w komiksie, trudno opisać sytuację tej postaci, bez cytowania Simone de Beauvoir. Tym razem jej słowa nabrały znaczenia dosłownego. Na tym fenomenalność tej kreacji się nie kończy, bo Rege snuje wizję o samozapłodnieniu, jako sposobu na uratowanie ludzkości. I ten dziwny i absurdalny pomysł, który jest możliwy w wykonaniu dwupłciowca, spowodował lawinę pytań. Czy seks z samym sobą, posiadającym narządy obu płci, nadal jest masturbacją? Wydaje mi się, że problematyczność tego zjawiska okazuje się jeszcze ciekawsza, kiedy spróbujemy ocenić ją z perspektywy Kościoła, który uznaje onanizm za grzech, bo „vitalne nasienie” nie powstaje wskutek miłości dwojga ludzi. Z drugiej strony, istotny dla tej religijnej instytucji, jest cel reprodukcyjny, który samotny seks Rege spełnia. A sam bohater wymyka się także innej kościelnej krytyce dotyczącej osób, które zmieniają płeć. Tu nie doszło do zmiany płci, lecz do dorobienia drugiej. Czy zatem jedyny grzech (cudzołóstwo) w jego reprodukcyjnym samogwałcie będzie wynikał z faktu, że nie może sam ze sobą wziąć ślubu? Na tle tego wszystkiego, druga propozycja Rege, wynikająca z obserwacji, który gatunek jest najtrwalszy i najliczniejszy – wszczepienie ludziom narządów rozrodczych owadów – wydaje się już mniej błyskotliwa, bo owady to może umieją szybko i licznie się rozmnażać, ale sami wiecie, że równie szybko umierają.
Można zastanawiać się, czy inspiracją do tematu tego komiksu stanowiła obecna polityka rządzących mocno skoncentrowana na przyroście naturalnym. Wszak cel projektu społecznego Naczelnego jest podobny do tego, kryjącego się za programem 500+. Bardziej jednak Stolp należałoby czytać przez ekokrytykę – jako futurystyczną wizję świata, do której spełnienia prowadzą nasze mniej lub bardziej świadome działania, wykonywane na co dzień. Zanieczyszczenia, ciągła rozbudowa miast i fabryk na terenach zielonych, nadmierna produkcja śmieci i wszechobecna chemia, którą wchłaniamy do swojego organizmu to procesy owocujące coraz liczniej występującymi chorobami cywilizacyjnymi i stopniowo przeobrażające nasze otoczenie w Bardo.
Na koniec, parę słów o rysunkach. Przyznaję się, że początkowo nie byłam zachwycona kreską Wojtka Stefańca, ale z każdą planszą odkrywałam jej adekwatność – jest mroczna i dominująca, ale dobrze współpracuje z jednolitym kolorem. Tu wszystko jest dokładnie przemyślane: drgania ramek, kompozycja, rozmiar kadru, kolory, (nie)obecność – nie ma przypadkowych zabiegów. Nawet dwukrotnie rysownikowi udało się ni to przypadkiem, ale bez nachalności przemycić nazwisko scenarzysty Daniela Odiji. Szczególne wrażenie robi kadr z tłumem ludzi, na którym dosłownie każdy wypowiada konkretną kwestię – mimo że nie wszystkie wypowiedzi jesteśmy zdolni w całości przeczytać, zostajemy ogłuszeni nadmiarem informacji i zmuszeni do wyselekcjonowania dla siebie tego, co jest istotne dla poznania świata, w którym zostaliśmy zanurzeni.
Ucieszył mnie fakt, że moje wrażenie, iż zakończenie komiksu wcale nie jest końcem opowieści, lecz jej przerwaniem, okazało się całkiem uzasadnione. Stolp jest pierwszym tomem tetralogii „Bardo”. Pozostaje mieć nadzieję, że nie są to czcze deklaracje i doczekamy się pełnej kontynuacji.
P.S. Oficjalna prezentacja komiksu będzie miała miejsce podczas jednego z sześciu spotkań cyklu UWAGA: PREMIERA! w ramach Big Book Festival, które odbędą się 24-25 czerwca tego roku.
Autorzy to Odija i STEFANIEC, nie Stefański.