Polecana przez wielu nauczycieli i osób należących do młodzieży. Ponoć film też jest tak „fajny” jak książka. W takim razie ja sobie podaruje obejrzenie filmu, który, jak uważa moja mama, był mało zrozumiały. Książka tak samo, jest ciężka do strawienia i trudno zlokalizować co i gdzie się dzieje. Po pierwsze to powieść historyczna- za tym gatunkiem nie przepadam, właśnie ze względu na ową trudność w odbiorze. Poza tym jest to jakby kryminał z filozofią. Oba te gatunki lubię, ale przez historyczne tło lektura była dla mnie kiepska . Niby były fragmenty, które pociągały, ale marnie ogólnie to wyszło. Może jakieś to przesłanie ma, ale ja go nie znalazłam. Nawet doczytywałam aneks, choć zwykle go pomijam. Nie dało mi to odpowiedzi na to, dlaczego książka jest tak zachwalana przez wiele osób, była dla mnie ciężka. Rozczarowałam się, podobnie jak przy „Alchemiku”. Spodziewałam się rewelacji, a tu mizerność. W sumie trudno mi się przeczepić jako takich błędów, bo autorowi nie zależało na tym, żeby wyszedł z tego kryminał, ale jakaś opowieść o pewnym miejscu we Włoszech. Klimat, owszem ma, ale to za mało. Może jakby akcja działa się we współczesnych czasach, to ten cały opat skojarzyłabym może z klasztorem w „Jasminum”? Trudno mi określić dla jakich czytelników przeznaczona jest ta książka. Myślę, że każdy, jeśli jest zainteresowany, powinien sam to ocenić.
Opis:
Listopad 1327 roku. Do znamienitego opactwa benedyktynów w północnych Włoszech przybywa uczony franciszkanin, Wilhelm z Baskerville, któremu towarzyszy uczeń i sekretarz, nowicjusz Adso z Melku. W klasztorze panuje ponury nastrój. Opat zwraca się do Wilhelma z prośbą o pomoc w rozwikłaniu zagadki tajemniczej śmierci jednego z mnichów. Sprawa jest nagląca, gdyż za kilka dni w opactwie ma się odbyć ważna debata teologiczna, w której wezmą udział dostojnicy kościelni, z wielkim inkwizytorem Bernardem Gui na czele. Tymczasem dochodzi do kolejnych morderstw. Przenikliwy Anglik orientuje się, że wyjaśnienia mrocznego sekretu należy szukać w klasztornej bibliotece. Bogaty księgozbiór, w którym nie brak dzieł uważanych za niebezpieczne, mieści się w salach tworzących labirynt. Intruz może tam łatwo zabłądzić, a nawet – jak krążą słuchy – postradać zmysły.
Edit 30.12.2013
Film okazał się bardziej przejrzysty i zrozumiały niż książka, którą można odbierać na wielu płaszczyznach, bowiem wątek kryminalny to nie wszystko. Historyczność powieści przeplata się z teologicznymi dyskusjami o przyjemnościach w życiu, z których należy zrezygnować dla postawy ascetycznej, konfliktami między władzą świecką i kościelną. Tutaj pojawiają się także elementy romansu, dość brudnego, gdyż rozgrywa się on między podopiecznym zakonnika a ubogą prostytutką. Wciąż zagadkowe dla mnie jest znaczenie tytułu, dlaczego taki i jak się odnosi do powieści…
Aha i zdecydowanie odradzam czytanie tej powieści gimnazjalistom, do poprawnego odbioru książki trzeba dojrzeć.
Ekhm. http://booksy.blog.onet.pl/2,ID336729807,DA2008-08-16,index.html
Ja słyszałam dobre opinie na temat tej książki, więc z czystej ciekawości i aby mieć własne zdanie – kiedyś sięgnę po nią sięgnę. Zapraszam na nową recenzję [rezenzja-ksiazki]
Widziałam kiedyś fragment filmu na podstawie książki i było mi żal, że nie mogę go obejrzeć, a wciągnął mnie… Książki dotąd nie poznałam, ale nie wykluczam 😉 Pozdrawiam serdecznie 🙂
witaj, ta książka jest tak powszechnie zachwalana i wychwalana, że z przyjemnością przeczytałam Twoje wyznanie, że jest ciężka i tak bardzo czytać się nie chce – ja nie dokończyłammam blog książkowy, dlatego się odzywam, zapraszam Cię do zerkania:http://biblioteczka-signe.blog.onet.pl/
nie mogę sobie wyobrazić jak można nie docenić geniuszu owej pozycji,osobiście przypisuję jej czołowe miejsce, za idiotom Dostojewskiego, na osobistej liście 🙂 i niejednokrotnie do niej wracam, scena zbliżenia w kuchni jest trąci geniuszem, tak delikatna, namiętna, tajemnicza, ach… Polecam powrót do pozycji i rozpoczęcie delektowania się śreodniwiecznym, mistycznym, nieodgadnionym klimatem „imienia róży” z odpowiednim nastawieniem przy ciepłej harbacie earl grey z cytryną i miodem
idiotą, rzecz jasna 🙂
Książkę ciężko się czyta, to fakt, tyle wtrąceń łacińskich (i innojęzycznych), że może to człowieka naprawdę zirytować. Z drugiej strony – klimat. Jak wspomniałaś książka jest klimatyczna, dla mnie to klimat naprawdę zaczarowany. Mnie osobiście to właśnie trzyma przy tej książce, do której nota bene wracam od czasu do czasu podobnie jak do innych książek Umberto Eco, choć przyznaję, że części strawić nie mogłam. Dla zrelaksowania się po Imieniu róży polecam Zapiski na pudełku od zapałek :-)________________________________________recenzje,oceny,opinie na http://www.ocenwszystko.pl
Książka była świetna. Jedna z najlepszych, jakie czytałam. Polecam recenzję – http://literacie.blogspot.com/2012/12/imie-rozy-czyli-smiech-jako-dzieo.html „Imię Rózy czyli śmiech jako dzieło szatana”