Reżyseria: Tom Shadyac
Bruce Nolan (Jim Carrey) jest reporterem miejscowej gazety. Jest niezadowolony z życia, ma Panu Bogu (Morgan Freeman) za złe i wyrzuca mu, że nie umie rządzić sprawiedliwie. Bóg traci cierpliwość i postanawia mu dać wszechmocną władzę, a on w tym czasie zrobi sobie urlop. Bruce wykorzystuje to, aby się mścić na wrednych kolegach, spędzić rozkoszną noc ze swoją dziewczyną (Jennifer Aniston), robić wybryki prezenterowi TV. Kiedy postanawia zadowolić ludzi spełniając ich modlitwy, okazuje się, że to nie jest takie proste, jakie na początku wydawałoby się.
Pierwszy raz spróbuje zrecenzować film, którego początku nie widziałam, ale znam te sceny z wielu opowiadań, więc myślę, że ten brak nie będzie dominował. Cóż można powiedzieć na temat filmu? Jak to określił ksiądz prowadzący konkurs (na którym nam to puszczono) jest to zabawna komedia, ale wcale nie taka głupia, bo coś z prawdy sobie ma. Wiele osób modli się i ma pretensje, że Bóg nie wysłuchuje ich modlitw. Nie wspomnę o Bożym planie, bo to do wielu nie przemówi, ale właśnie o takiej sytuacji, która została przedstawiona w filmie. Każdy modli się o wygrane milion złotych, a ilu ich jest… niech teraz każdemu da to szczęście i będzie miał wygraną pierwszego stopnia. Tylko co z tego, jak na 1 mln jest mln osób, więc wychodzi na to, że każda dostanie po złotówce. Rozumiemy dlaczego? To był jeden z banalniejszych przykładów, inne są bardziej skomplikowane i mnie samej trudno czasem zrozumieć, dlaczego tak a nie inaczej zarządza losem. To wszystko sobie tam na górze obmyślił. Głównym powodem komedii są oczywiście sposoby wykorzystania swojej boskiej mocy np. na piersiorzędne śniadanie ;). Oczywiście zgodnie z naturą kobiety, mają swoje fochy i mimo boskiej władzy nie wszystko układa się tak pięknie, ale jak to w takich komediach bywa, a jest to też komedia z pewnym morałem, kończy się całkiem pozytywnie. Pragnę też zwrócić uwagę na plakat filmu, który jest wzorowany na dziele Michała Anioła. Świetny pomysł i wykonanie. Takie symboliczne potraktowanie motywu.
Film może bardzo arcydziełem nie jest, ale jest niezły. Porusza ciekawy temat i jest przedstawiony z humorem.
film był bardzo dobry i przypadł mi do gustu… wtedy Jim Carrey jeszcze śmieszył :D:D. ale reasumując ten film jest wart obejrzenia. pozdrawiam i zapraszam na moją notkę [fajowe-filmy]
podobał mi się ten film. Oczywiście jest on podzielony na dwie części jakby. Pierwsza do uśmiania się a druga do zrozumienia jego drugiego dna. Mnie się bardzo podobała scena, jak Bruce majstruje przy wiadomościach Evana hłehłe 😀 W marcu u mnie na blogu jest miesiąc morderców, w związku z tym przez prawie cały miesiąc będą pokazywały się notki o filmach z Freddy`m Kruegerem, ale też nie koniecznie. Zapraszam gorąco ;** a już od dziś 2 odsłona Koszmaru z ulicy Wiązów.pozdrawiam ;**filmy-wedlug-agniechy
To ja się wyróżnię i powiem, że mi się nie podobał Bruce. Może nie jakoś skrajnie, ale jednak spodziewałem się czegoś więcej. Największą wadą było to, że za bardzo mnie on nie śmieszył. Inna sprawa, że oglądałem go dość dawno i może teraz a) śmieszyłby mnie b) doceniłbym przesłanie, które wtedy nie zbyt mnie obchodziło.A jeśli chodzi o recenzję sensu stricte, to bardzo fajna, bo rzeczowa i skupia się na tym na czym IMO powinna, czyli na wyjaśnieniu filmu 🙂 Brawo :)Pozdrawiam
Dziękuję. Szczerze mówiąc mnie też za bardzo nie śmieszył, mimo że ludzie obok mnie siedzący strasznie się śmiali, ja tylko z litości się uśmiechałam. Ale bywały sceny, które mnie szczerze śmieszyły.Pozdrawiam
Morgan Freeman jako Bóg to prowokacja, czy przejaw Holywoodzkiej poprawności?A tak mi się przypomniało :)Pozdrawiam i zapraszam http://filmowy.blog.onet.pl/
Zgadzam się z Tobą. Film mimo iż jest niewinną i dość dobrą komedią, to niesie ze sobą ważne przesłanie. Ludzie ciągle o coś proszą, jak to powiedział Bóg w genialnym wykonaniu Morgana Freemana. Zapraszam na mój blog z recenzjami- http://filmyirecenzje.blog.onet.pl