Reżyseria: Peter Hedges
Dan (Steve Carell) jest wdowcem, który wychowuje trzy dorastające córki. Jadąc w rodzinne strony poznaje w księgarni Marie (Juliette Binoche), z którą miło spędza dzień. Wracając do domu rodziców, w którym ma miejsce zlot całej rodziny, opowiada swoje wrażenia, a jego brat zapoznaje go z jego dziewczyną, którą okazuje się Marie.
Po raz kolejny możemy zaobserwować grę Carella jako jakiegoś kolejnego nieudacznika, niezrozumianego przez społeczeństwo, czy też wyśmianego. Nie wiem, czy taki zbieg, że dostaje takie role, czy taki jest. Zarówno w 40-letnim prawiczku, jak i Dorwać Smarta, gra postacie na swój sposób komiczne i nieogarnięte. A tak patrząc powierzchownie, można dostrzec poważnego człowieka. W tej komedii dając reprymendy córkom, wydawał się nieprzekonujący. Poza nim, gra aktorska była na niezłym poziomie. Nie mam co do innych zastrzeżeń.
To co mi się bardzo podobało w filmie, poza sceną w księgarni, rzecz jasna, to ten zlot rodzinny. Naprawdę ta masa osób: ciotek, wujków, kuzynek, kuzynów i w końcu babcia i dziadek tworzą taką prawdziwą rodzinę. W sumie nie dziwię się, po co starsze małżeństwa mieszkają w dużych domach, w końcu jakby się chciało świętować z całą rodziną to muszą się gdzieś pomieścić. Podobały mi się ich relacje, zabawy w postaci krzyżówek, pokazu talentów, kalamburów. Przez nie wyjawia i umacnia się więź rodzinna. Patrząc na moją, nie jest to wykluczone, przynajmniej ze strony jednego z rodziców jest tak optymistyczna ekipa, że zabawy są prawie na każdym przyjęciu. Bardzo przyjemnie się patrzyło na wspólne, rodzinne akcje. Niestety główny bohater do tej rodzinny nie mógł się wpasować i w sumie dużo popsuł innym, a najbardziej sobie. Jednak, miłość nie sługa, cóż można poradzić na taki przypadek. Jak można się domyślić, kiedyś podpadną. Ale od czego ma się rodzinę i nawet własne córki, które nazwały go złym ojcem, umieją postawić na swoim i pomóc rozterkom miłosnym ojca. Zakończenie jak można przewidzieć, jak nabardziej szczęśliwe.
Cóż, mogę jeszcze rzec. Muzyka na końcu była spoko. Ogólnie film oglądało się przyjemnie, nie mniej jednak brakowało humoru, a romantyczności też nie za wiele. Jest całkiem znośny.
Dla mnie film był naprawdę dobry. Bardzo sympatyczna rodzinka. Może rzeczywiście za dużo humoru, czy też romantyczności w nim nie było, ale jest to film dla całej rodziny. Świetna Juliette Binoche. Pozdrawiam i zapraszam do mnie na http://www.lola-king.blog.onet.pl ;]
czyli w sumie standardowa współczesna komedia romantyczna, w której więcej z romansu niż z komedii. No zobaczymy, muszę to obejrzeć, choć film mam na płycie od ponad roku chyba :dpozdrawiam i zapraszam do siebie na „Patrol” oraz „Miasto śmierci”.buziaki ;**