Reżyseria: Jessica Yu, Mary Stuart Masterson
Opowieść o dwóch rodzinach, których członkowie skrzętnie ukrywają wzajemne animozje, urazy i… romanse. Nikt nie pochwala związku pomiędzy Georgią i Beaglem, przedstawicielami najmłodszego pokolenia. Tymczasem starsi też mają grzeszki na sumieniu. (filmweb)
Przyznam się bez bicia, że do obejrzenia tego filmu zachęciła obecność Kristen Stewart. Nie dlatego, że należy ona do moich ulubionych aktorek, ale chciałam przekonać się jaka z niej aktorka, czy poza kilkoma pozami można coś z niej wykrzesać. I jak się okazało bardzo wiele. Oczywiście miny tutaj ma etatowe dwie, którym zaszczyciła nas w Zmierzchu, ale jeśli chodzi o ruch ciała, to byłam pozytywnie zaskoczona. Jej bohaterka Georgia jest osobą chorą i przez niedorozwój mięśni ma ograniczone możliwości. I można powiedzieć, że to rola Stewart jest jedyną pozytywną stroną tego filmu.
Fabuła jest do kitu, bez dwóch zdań. Spodziewałam się naprawdę trudnej miłości, pomiędzy osobą chorą, a młodzieńcem, który niedawno pochował matkę. Natomiast, kiedy dowiedziałam się, że George ma 15 lat i prosi 7 lat starszego Beagla na spotkanie, po to by mieć „w końcu” za sobą pierwszy raz… to mi szczęka opadła. Jeszcze zrozumiałabym, gdyby facet był szalenie atrakcyjny, albo przynajmniej miał niezwykle bogate doświadczenia w tej kwestii i dziewczyna zdając sobie sprawę, że nie wiele życia jej pozostało chce zasmakować seksu. Jeśli chodzi o grzeszki dorosłych, to przykład starszego brata Beagla jest dość typowy i powszechnie znany: oświadcza się dziewczynie, po czym wyjeżdża na kilka lat robić karierę, spłukany wraca do swojej miłości, której obiekt okazuje się mieć już własną rodzinę. Z ojcem chłopaków sprawy osobiste wybiegają poza powinności małżonka wobec umierającej żony, w sumie jest wygodny, chorą żonę zostawia z synem, a sam idzie utopić żale między nogami swojej kochanki poznanej jeszcze na studiach. W sumie nie wiem dalej, dlaczego to z nią się nie ożenił, skoro bardziej ją kochał niż swoją żonę.
Realizacja i fabuła jest żenująca. Produkcja nie prezentuje ze sobą żadnych walorów artystycznych ani stricte rozrywkowych. Na uwagę zasługuje jedynie wyśmienita rola Stewart.
Ocena: 4,5/10