W końcu! Taki okrzyk wydobywa się z mego wnętrza, w końcu ktoś stworzył film komentujący aktualną sytuację społeczną, bieżący nastrój i dominujące (jak przekonują statystyki prowadzone przez psychologów i socjologów) poglądy dzisiejszych młodych ludzi. Knives Out autorstwa Przemysława Wojcieszka jest odważnym i bezkompromisowym obrazem polskiej młodzieży, która wyraża sprzeciw wobec poglądów liberalnych i lewicowych. Sprzeciw ten jednak zostaje wyrażony tylko nienawiścią do uchodźców, spowodowaną stereotypowym myśleniem.
Ten obraz przeraża tym, jak ciasne myślenie (co być może zostało podkreślone wąskim, kwadratowym kadrem) cechuje niemałą część ludzi. Widać to w zachowaniu imprezowiczów wobec Ukrainki, które jest przepełnione stereotypami. Dziewczyna przygotowująca kanapkę dla Ukrainki od razu klasyfikuje jej wcześniejszy zawód – tancerka – oraz dietę – na pewno je mięso i woli wódkę od wina – którą zrezygnowana i z pewnością nauczona doświadczeniem cudzoziemka potwierdza z sarkazem, którego Polka zdaje się nie dostrzegać. Trudno jest niektórym uwierzyć, że Ukrainka może zajmować wysokie i dobrze płatne stanowisko w dużej firmie. Najbardziej jednak przerażające w tym obrazie jest to, że nie jest zbyt przerysowany. Ja tę nienawiść obserwuję na co dzień u ludzi (także wykształconych) z poglądami skrajnie prawicowymi. Są pewne grupy osób powiązanych wspólnymi zainteresowaniami naukowymi, które można uznać za reprezentujące powyższe zjawisko.
Bohaterowie tego filmu są autentyczni i wiarygodni. Nawet jeśli ich zachowanie wydaje się zbyt teatralne, a mowa głównego bohatera brzmi jak oda do wolności, która formą przypomina dzieła największych romantycznych wieszczy, napisanych językiem prozy Doroty Masłowskiej. Wspomnienie Masłowskiej nie jest tu przypadkowe, gdyż dostrzegam duże podobieństwo między Knives out a Między nami dobrze jest. Apologia o Polsce w wykonaniu bohatera filmu Wojcieszka przypomina finałowy monolog dziewczynki ze spektaklu Grzegorza Jarzyny. Jednak teatralna adaptacja Masłowskiej mnie drażniła i irytowała, ponieważ nie chciałam słuchać zwielokrotnionych cytatów wyrwanych z życia codziennego, które wyrażają stan umysłu Polaków. Seans Knives out nie wzbudzał we mnie takich emocji, to co działo się na imprezie, przyjmowałam ze spokojem, z odpowiednim dystansem, ponieważ obrona polskości była pusta, bezwartościowa, przekrzyczana i teatralna – w związku z tym trudno brać słowa bohaterów poważnie. Był to monolog pijanego – uważam, że ten stan upojenia pozwala na spójne połączenie realistycznego filmu z teatralnym charakterem wypowiedzi bohaterów – typowa sytuacja na wielu imprezach, kiedy wypicie określonej ilości alkoholu wywołuje w ludziach potrzebę wygłaszania filozoficzno-egzystencjalnego wykładu, zwykle o przygnębiającym charakterze. Monolog, którego przekaz jest mniej lub bardziej poważnie odbierany tylko przez innych podchmielonych uczestników imprezy, trzeźwi świadkowie przyjmują z politowaniem. Mowa głównego bohatera wyraża jego prawdziwe uczucia, tylko w takim stanie ma odwagę do nich się przyznać, ale nie stanowi ona większego zagrożenia dla społeczeństwa. Nie jest groźniejsza niż ryki wracających z meczu kibiców.
Bohater nie jest w sposób oczywisty całkowicie negatywny, gdyż odwołuje się do patriotycznych wartości, próbuje przekonać, że kocha Polskę. Nie dostrzega jednak tego, że te deklaracje są puste, że postawę patriotyczną nie wyraża się krzyczeniem „Polska!” ani lajkowaniem określonych postów na Facebooku. A to drugie u niektórych osób wydaje się być najaktywniejszą formą buntu wobec obecnej sytuacji. Paradoksalnie, na co wiele rzeczy wskazuje, Polaków lęk przed Ukraińcami wynika ze świadomości, że sytuacja w naszym kraju może prowadzić do podobnego konfliktu, jaki ma miejsce za wschodnią granicą.
Nie satysfakcjonuje mnie argumentacja, jaka wyłania się z tego filmu, mająca wyjaśnić powód obalenia rządów i nienawiść wobec uchodźców. Rasizm to tylko jeden wątek tego złożonego problemu. Należy pamiętać, że ludzie głosowali na partię przeciwną przyjęciu uchodźców, nie tylko dlatego, że są przedstawiani jako prymitywne plemienia. Zasadniczą rolę odgrywają tu media, które kreują albo negatywny obraz imigrantów albo cudowny program dla uchodźców, zapewniający im mieszkania, wysokie zasiłki socjalne oraz pracę. Wierzą tym informacjom, bo obserwują, na przykład o ile wyższe stypendia otrzymują cudzoziemcy oraz o ile więcej mają przywilejów. Póki świadomość społeczna o rzeczywistej polityce względem uchodźców nie będzie prostowana, nacjonalistyczne grupy będą rosły w siłę.
W filmie Przemysława Wojcieszka brakowało mi też pokazania źródeł, którego wykreowały u tych młodych ludzi takie a nie inne poglądy. Facebook nie jest jedynym źródłem informacji o świecie, ponadto wydaje się być miejscem najbardziej zróżnicowanym poglądowo, ponieważ z tego serwisu korzystają ludzie o bardzo różnych poglądach, tworzą i udostępniają różne treści.
Przemysław Wojcieszek chciał szybko zareagować na aktualną sytuację społeczną, mając nadzieję, że w tzw. międzyczasie powstanie więcej filmów na ten temat. Jeśli temat imigrantów w Polsce pojawił się w rodzimym kinie, jak na przykład w filmie Na granicy, to został lakonicznie wspomniany, prześlizgujący się po problemie, który jest bardzo złożony i samo pojawienie się „obrazka”: „imigranci” – nie wystarcza. Dlatego Knives out uznaję za pierwszy film, który odważnie sięga po gorący i kontrowersyjny temat społeczno-polityczny, którym jest podejście Polaków do własnej tożsamości i obcokrajowców. Mam nadzieję, że to dzieło sprowokuje innych twórców do stworzenia własnych, podobnych obrazów filmowych.
P.S. Powyższy tekst był pisany rok temu i jak widzę, niewiele od tego momentu się zmieniło. Wydawnictwa starają się poprawić sytuację publikując książki rozprawiające się z powyższym tematem, natomiast w polskim kinie wciąż brakuje głosu, który by dołączył do dyskusji zainicjowanej przez Wojcieszka…
Szkoda tylko, że na takie filmy trudno trafić poza festiwalami :-/
Dlatego tak chętnie jeżdżę na festiwale 🙂