Coraz częściej wymieniam eseistykę jako typ literatury, który czytam najchętniej. I słusznie, bo ostatnie tygodnie zdominowała moje czytelnicze doświadczenia, a w ogóle ten rok był mocno eseistyczny, prawie co piąta książka, po którą sięgnęłam, należy do tego gatunku. Jak fabularne opowieści ustępują literaturze non-fiction, włączając w nią zarówno reportaże, jak i publikacje (popularno-)naukowe, pokaże znowu statystyka – to zaledwie 34% moich tegorocznych lektur. I nie wspominam o tym przypadkowo, bo to stanowi kolejne świadectwo zjawiska, któremu przygląda się Arkadiusz Żychliński w swoim tomie szkiców Zwrot przez współczesną. Pryzmaty. Zjawiska, które przyklaskuje powtarzanemu od stu lat stwierdzeniu o śmierci powieści.
Nie czytamy powieści, bo to nic nam nie daje, poza paroma godzinami rozrywki (na które w dzisiejszym świecie coraz rzadziej możemy sobie pozwolić – przynajmniej teoretycznie). Od książek oczekujemy wiedzy, poszerzenia horyzontów i stymulowania umysłu. Stąd bierze się popularność reportaży w ostatnich latach. To nobilitujący gatunek, bo nie tylko oddaję się przyjemnej lekturze, ale też poszerzam wiedzę. Jeszcze lepiej tę funkcję pełni literatura popularnonaukowa, chyba nigdy wcześniej nie mieliśmy tylu znawców przyrody, co po serii książek o duchowym i sekretnym życiu drzew i zwierząt.
Oczywiście, wciąż powieść dominuje w wyborach czytelniczych większości, na co wskazują wyniki sprzedaży, jednak w gronie osób, które chcą ze swojego czytania uczynić wizytówkę, a co więcej są czytelnikami interesownymi, to literatura non-fiction dominuje. Można odnieść wrażenie, że zyskuje większe uznanie niż klasyka.
Cóż mi więc po esejach i szkicach literackich, gdy traktują o literaturze, której nie czytam? Czy to forma zastępcza obcowania się z dziełem, którego wcześniej się nie poznało, pozwalająca swobodnie opowiadać o nieczytanej książce wraz z argumentami wartościującymi i interpretacją? Pomyślałam o takiej funkcji czytając Prozę: Wzory i wykroje Jarzębskiego – doskonały materiał wspomagający przygotowania na egzamin z literatury po ‘89, zwłaszcza z jego autorem. Nawet sprawdziłam, czy jakiś rocznik studentów miał szansę z tego korzystać, ale książka wyszła po ostatniej sesji, w której profesor egzaminował. To jednak nie wyklucza przydatności tego tomu kolejnym pokoleniom studentów (jednak zalecam ją oprócz lektur obowiązkowych a nie zamiast).
Osobiście nigdy nie sięgałam po takie książki, by pozyskać wiedzę o prozie nieznanej, wręcz oczekuję konfrontacji własnych przemyśleń z mądrzejszymi (zazwyczaj) refleksjami literaturoznawców. Choć zdaję sobie z tego sprawę, że rzeczą trudno wykonalną jest zapoznanie się z wszystkimi dziełami stanowiącymi przedmiot szkiców w danym zbiorze – przyjmowanie takiego założenia wręcz zablokowałoby możliwość przeczytania jakiegokolwiek tomu eseistycznego – sięgam po nie z nadzieją na dialog. W kontaktach towarzyskich jestem nieśmiała, nadrabiam więc tę potrzebę rozmowy w lekturze. Tylko pozornie wydaje się, że jestem tu na wygranej pozycji, bo na moje kontrargumenty autor szkicu nie odpowie. Często odpowie, kilka zdań, akapitów, stron, rozdziałów później. Nie wszyscy autorzy są dobrymi partnerami w rozmowie, jak to w realu bywa, czasami nadajemy na innych falach, czasami „słucham” znudzona, a czasami jak urzeczona (zob. eseje Koziołka), z rzadka onieśmielona wtrącając swoje trzy grosze (fiszki i większe karteczki samoprzylepne!). I tu zaznaczę, że jest to kwestia relacji autora z czytelnikiem. Rafał Hetman chętnie dyskutował z Flannery O’Connor (Misterium i maniery), a moje spotkanie z tą reprezentującą Amerykańskie Południe pisarką przebiegło bez wymiany zdań (choć na to po recenzji Hetmana bardzo liczyłam).
Największą szansę na ekscytujący przebieg spotkania mają eseje poświęcone praktyce czytania, o czytelniczej pasji pisarzy, krytyków, historyków literatury – jako miłośnicy czytania mamy wspólny temat i możliwość porównania doświadczeń. Wspomniany Żychliński również przygląda się pisarzom, którzy przede wszystkim czuli się czytelnikami. Mam odczucie, że takie spojrzenie na twórców wielkiej literatury daje im bardziej ludzką twarz. Wiecie, nie jawią się już jako wielcy twórcy, którym nie dorastamy do pięt, ale ludzie z podobnymi do naszych słabościami do pochłaniania literatury. Jakby tym samym granica autor-czytelnik zostaje zatarta, bo mamy czytelnik-czytelnik.
No dobrze… Wskazałam, że eseistyce szukam dialogu i bratnich dusz. Na tym lista oczekiwań się nie kończy, bo szukam jeszcze inspiracji. Mogę czytać eseje, szukając wskazówek lekturowych, choć przy mojej niekończącej się liście książek do przeczytania byłby to raczej argument za unikaniem takich tekstów. Dlatego inspiracji szukam nie jako czytelnik, lecz krytyk. Jak można czytać literaturę i jak o niej pisać. Rzadziej, z wymienionych wyżej powodów, szukam pola do polemiki. Jeśli już, to zazwyczaj znajduję je w esejach komentujących środowisko literackie.
Z uśmieszkiem „przysłuchiwałam się” Virginii Woolf narzekającej na poziom krytyki literackiej w prasie, która już nie dorównuje tej wcześniejszej, i zaznaczającej potrzebę rozdzielenia recenzowania od krytyki historycznoliterackiej. Czy to nie brzmi znajomo? Tak, dzisiejsze narzekanie i debaty o stanie krytyki literackiej jest problemem trawiącym środowisko literackie od przeszło stu lat! Ponadczasowe refleksje Woolf uspokajają, że nie żyjemy w momencie krytycznym (choć biorąc pod uwagę, że kryzys oznacza punkt przełomowy, to akurat byłaby pocieszająca refleksja).
Niniejsze rozproszone myśli skupiły się szkicach literackich o literaturze. A eseistyka przecież obejmuje różne tematy (łącznie z ogólną refleksją nad życiem i ludzką kondycją), choć pisana głównie przez pisarzy czy badaczy literatury często wokół literatury się kręci. Poniższa lista wskazuje najciekawsze, często rozumiane też jako najlepsze, tomy eseistyczne przeczytane w tym roku. Może ktoś z was odkryje specyfikę doświadczeń czytelniczych z eseistami i da się im pochłonąć.
- Wiele tytułów – Ryszard Koziołek
- Każdemu jego śmietnik. Szkice o śmieciach i śmietniskach – praca zbiorowa
- Zwrot przez współczesną. Pryzmaty – Arkadiusz Żychliński
- Eseje wybrane – Virginia Woolf
- Proza: Wykroje i wzory – Jerzy Jarzębskiego
- Pandemia! COVID-19 trzęsie światem – Slavoj Zizek
- Zew włóczęgi – Rebecca Solnit
- Mowa słowa – Michel Leiris
Do tego dodam dwie nie-eseistyczne książki, ale będące na swój sposób do tej formy podobne:
- Odrodzona. Dzienniki t. 1 – Susan Sontag
- Nie myśl, że książki znikną – Umberto Eco, Jean-Claude Carriere
1 thought on “Czytanie eseistyki – refleksje własne”