Autor: Vincent van Gogh
Po zapoznaniu się z życiem Van Gogha w interpretacji pisarzy i reżyserów, pora przyjrzeć się faktom i źródłowi, z którego korzystali biografowie. A takim najbardziej wiarygdonym źródłem są listy Vincenta do brata, któremu jak najlepszemu przyjacielowi zwierzał się ze swoich trosk i kłopotów, na które Theo często zaradzał posyłając bratu pensję. Po listach nie zmieniłam zdania na temat malarza, o czym pisałam przy recenzji Pasji życia. Dalej nie uznaję w nim geniusza, a jedynie niedojrzałego mężczyznę, który tak jest zapatrzony w swoje malarstwo (w którym widzę pewną jego ułomność, a nie talent), że nie dostrzega granicy, która pokazywała jak daleko może zająć się swoją pasję, na ile ma na to funduszy. Brakowało mu przede wszystkim silnej woli. To tak samo jakby ja wydawała wszystkie swoje pieniądze na książki, nie licząc się z tym, że nie będę miała za co kupić materiały potrzebne do szkoły i wydatki wynikające z życia w społeczeństwie. Wiem, że wśród Was są takie osoby, ale chyba przyznacie, że to też objaw choroby zwanej książkoholizmem? 😉
Wracając do listów, Vincent zaimponował mi (a jednak!) w ilości książek jakie przeczytał. Prawie w każdym liście jest wzmianka o książce, którą właśnie czyta czy przeczytał i poleca ją Theo. Nie mogę ukryć, że listy Vincenta często miały charakter rozprawy filozoficznej, często dość infantylnej, ale czasem zdarzyło mu się napisać co mądrego. W ogóle mam wrażenie, że Vincent nigdy nie wydoroślał, był wiecznie dzieckiem.
Co mogę dodać? Dla pasjonatów malarstwa Van Gogha, którzy chcą poznać go bliżej (choć odradzam, bo później pojawiają się rozczarowania) jest to lektura podstawowa, bo nie znajdziecie innego bardziej wiarygodnego źródła o jego życiu, jak listy jego autorstwa, które pozwalają poznać jego myśli.
Ocena: 4,5/6
Jak Cię kiedyś trafi grom z jasnego nieba to się nie dziw, bo za pisanie takich bzdur powinni wtrącać do więzień, albo może wystarczy prostsza kara: napisz trzy poprawne zdania, to byłaby dla Ciebie najgorsza z tortur.