Autor: Becca Fitzpatrick
Z niecierpliwością oczekiwałam na trzecią część cyklu Szeptem. Jak tylko miałam możliwość kupiłam egzemplarz i po niedługim czasie z wielką nadzieją zaczęłam czytać. Równocześnie zastanawiając się, czy i w tej części będzie widać inspiracje sagą Zmierzch. Początkowo byłam totalnie zdezorientowana, bo od przeczytania poprzedniego tomu minął prawie rok. Co sprzyjało w odbiorze powieści, ponieważ Nora zaginęła na kilka miesięcy i po powrocie nic nie pamięta co się działo w ciągu ostatnich 5 miesięcy. Więc czytelnik mógł poprzypominać pewne fakty wraz z bohaterką.
Niestety książka rozczarowuje, głównie dlatego, że nudzi. Nie dzieje się mało, ale to wszystko niepotrzebnie się przeciąga. Dziwne było zachowanie Patcha w stosunku do Nory, żadnego ekscytującego rozkwitu ich związku nie ma, wręcz przeciwnie. Tym razem to Patch postanawia odejść od Nory, i żeby już do niego nie powracała postanowił jej wymazać pamięć. I tu znowu nie pasuje mi zachowanie przyjaciółki Nory, która nie tylko nie jest zdziwiona, że zapomniała o Patchu i kim on dla niej był, ale też w tej kwestii kłamie. Później dowiadujemy się dlaczego, oraz poznamy przyczyny tej manipulacji. Nora ponownie styka się ze swym aniołem, który ma nowe imię (które wcale mi się nie podoba).
Mam sentyment do tej książki po poprzednich tomach, ale tu trzeba przyznać, że jest to najsłabsza część. Nie podoba mi się zamiana Nory, dwupostaciowość Patcha i cała ta akcja z Nefilami. Brakowało mi romansu pomiędzy postaciami, a zarazem byłam zaskoczona ich (a właściwie Nory) wstrzemięźliwością seksualną. Pod tym kątem książka ma szanse zdobyć uznanie Kościoła – to taka aluzja do pochwały sprzed kilku lat dla Harry’ego Pottera. Książkę polecę tylko tym co kontynuują serię, ale ostrzegam, że to nie to samo co w poprzednich. Aż tak nie porywa.
Ocena: 5/6
Uuuu… kiepściunio. Ale mi się wydaję, że już druga część była odrobinę gorsza. No zobaczymy jak to będzie z tą trzecią, bo na pewno ją prędzej czy później wypożyczę 🙂
A ja czytałam, że ta część jest kiepska… Chyba sama muszę się przekonać 😉