Autor: Paulo Coelho Lektor: Ksawery Jasiński
Nie rozumiem fenomenu Paulo Coelho, Alchemik wydawał mi się strasznie nudny i bez polotu. Choć patrząc na filozoficzny charakter tej książki powinnam być zachwycona. Dzięki temu zniechęciłam się do tego brazylijskiego pisarza na zawsze. Ale! Kiedy w kinach pojawił się film Weronika postanawia umrzeć, byłam zaintrygowana, skora książka została przełożona na ekran to musi być interesująca. Na biblioNETce czytałam wiele pozytywnych recenzji, w tym również zniechęconych czytelników, że ta książka wzbudza nadzieję, że z Coelho może napisać naprawdę coś dobrego. Wychodzi na to, że to nie słynny Alchemik, ale Weronika postanawia umrzeć jest jego najlepszą książką. Dlatego postanowiłam jej posłuchać, a dzięki monotonnej i wielogodzinnej pracy w programie graficznym, mogłam wysłuchać ją w całości za jednym zamachem.
Może zacznę od tego, że nie lubię Ksawerego Jasińskiego w roli lektora. Miałam już z nim styczność podczas słuchania Moje sekretne życie i długo musiałam się przyzwyczajać do jego głosu podkładanego do Salvadora Dali, artystę i szaleńca w jednym. Podkreślam to ze względu na to, że i w powieści Coelho mamy do czynienia z wariatami, przecież akcja dzieje się w zakładzie dla obłąkanych. Więc moje skojarzenia z tym panem będę miała jednoznaczne ;). Ale wracając do tej lektury już sam lektor przyczynił się do mojego zniechęcenia się.
Mamy do czynienia z wielowarstwową fabułą, bo poznajemy historię nie tylko samej Weroniki, która pewnego dnia postanawia odejść ze świata, ale także innych szaleńców, którzy trafili do domu wariatów w wyniku trudności odnalezienia siebie w zewnętrznym świecie. Zakład w Lublanie nie cierpi na nadmiar pacjentów, dlatego wiele z nich może zostać tam dłużej niż jest to konieczne. Zdziwi Was zapewne, kto by chciał zostać dłużej w psychiatryku? Otóż przedstawiony w powieści Coelho zakład dla obłąkanych jest swoistym światem wolnym od nakazów i zakazów, gdzie każde zachowanie jest tolerowane, bo przecież masz miano wariata, wszystko zostaje ci wybaczone, a nawet niewypomniane. Jest to świat znacznie prostszy od tego zewnętrznego, tu nie musisz martwić się jak ocenią cię inni, jesteś szaleńcem i tyle. Zatem pojawia się pytanie co można uznać za szalone, a co za normalne. Doktor Igor odpowiada, że normalne to wszystko to, co przez większość jest uznane za właściwe i większość to praktykuje. Ci, którym taki porządek świata nie odpowiada mają miejsce w domu wariatów.
Prawie wszyscy po tej lekturze snują rozważania na temat samobójstwa i braku chęci do życia. Ludzie zabijają się z przeróżnych powodów, czasem z błahych, czasem nieco trudniejszych problemów. Jedno jest pewne, wbrew temu co czasem myślą, wmawiają innym i sobie, samobójcy (i niedoszli samobójcy) chcą w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. I to dotyczy co do joty, każdego przypadku. Chcą w ten sposób poinformować świat, że mają problemy, że czują się w nich osamotnieni.
Weronika jest ciekawym przypadkiem niedoszłej samobójczyni. Kiedy budzi się w zakładzie i dowiaduje się, że zostało jej raptem kilka dni życia, bo ma chore serce, mówi lekarzowi, że jednak jej się udało, ale brak w jej głosie satysfakcji. Czekając na wyrok śmierci, nie jest w stanie normalnie funkcjonować, chce się zabić zanim przyjdzie po nią śmierć. Czy to nie absurd? Czy to może duma samobójczyni nie pozwala zakończyć życia śmiercią naturalną? Niesamowite jest, że im bliżej dnia śmierci bohaterka coraz bardziej pragnie żyć, tylko, że inaczej. Niesamowite jest również to, że odkryła dlaczego jest nieszczęśliwa i że przez swoją grę na pianinie odkrywa nie tylko siebie, ale schizofrenika Eda. Ten również stracił sens życia przez rezygnację ze swojej pasji, jaką było malarstwo.
No dobra, widać, że książka jest bogata w głęboką treść, ale czy to wystarczy, by książkę uznać za wybitną. Spodziewałam się szoku, czegoś mocnego, wstrząsającego, sprawiającego, że po tej lekturze długo nie będę mogła zasnąć czy zapomnieć o jej treści. Ale ja poczułam jedynie ulgę, kiedy lektor poinformował mnie o końcu książki. Czułam się potwornie zmęczona i przybita, ale nie w depresyjny sposób, lecz jakbym przebiegła ileś kilometrów i na samej mecie uderzyła głową o asfalt. Nie wiem, czy chcę obejrzeć film, nad którym podobnie jak na książką ludzie zachwycają się.
Nie, Coelho zdecydowanie nie dla mnie, na tej książce zakończę z nim znajomość definitywnie. Nie chcę, po prostu mam dość.
Ocena: 3,5/6
Jeśli masz ochotę na zagadkę literacką zapraszam na do mnie.Zgadnij co to za książka?www.matkainastolatka.blog.onet.pl
myślę, że stanowczo najlepszą książką Coelho jest jednak „Jedenaście minut”. Pozdrawiam i polecam 🙂