Ciekawy przypadek Benjamina Buttona

  Reżyseria: David Fincher

Historia Benjamina (Brad Pitt) dla którego mijający czas też jest udręką. Urodził się jako staruszek i idzie przez życie będąc z wiekiem coraz młodszy.  Poznaje ludzi, a za tym idzie miłość, śmierć, przyjaźń, wartości w życiu, które być może są jedynymi rzeczami, które są trwałe. Jak wygląda życie, które zaczyna się od przedwczesnostarczej choroby, poprzez zdziwienie społeczeństwa na brak doświadczenia życiowego, miłość do kogoś, kto robi się starszy, gdy on coraz młodszy, aż do śmierci jako noworodek.

Emocje po wczorajszym seansie już nieco opadły i całe szczęście, bo jak bym miała kolejną noc się zamartwiać, użalać i płakać nad losem Benjamina, a szczególnie śmierci noworodka, która jest wyjątkowo przejmującym momentem, nawet jeśli przeżył już całe życie. Po prostu im bliżej końca, im Benjamin coraz młodszy coraz bardziej mną drgało wiedząc co nastąpi i jak się skończy, mimo, że już w połowie filmu byłam bardzo ciekawa jak on zniknie, i w końcu nie wytrzymałam, łzy popłynęły, byłam w żałobie. A początek był taki zabawny, niby było mi żal, że on taki brzydki musi być w pierwszym etapie życia, ale głównie śmiesznie to wyglądało taki mały staruszek. Ale jak już nieraz stwierdzono, ludzie na starość robią się jak dzieci, wymagają takiej samej opieki, z tą różnicą, że dziecko powoli się rozwija, a staruszek umiera. No właśnie, apropos umierania, film jest strasznie ponury, gdyż mieszkając w domu starców co chwile ktoś umiera i co chwile scena pogrzebu, w dodatku przyszedł czas II wojny światowej. Obskurne scenerie holownika i morza podczas wojny, a co nagorsze, ciało kapitana artysty całe wytatuowane. Fuj. Benjamin w owym ciele nawet pasował do „takiego towarzystwa”. Jak zostałam zapytana czy Pitt mi się podoba (jak już był młody) to odpowiedziałam, że przystojniejszy niż wcześniej ;P. Choć nie ukrywam, że to nie mój typ, tak samo jak Zakościelny, przystojny owszem jest, ale dla mnie nie atrakcyjny. Poza ponurością i koszmarnym smutkiem były zabawne momenty, jak jeden z domu starców opowiadał, że go piorun strzelił 7 razy i za każdym razem zaczynał od innej historii. Moje ulubione sceny. W ogóle film uzmysłowił mi dlaczego wraz upływem czasu jesteśmy coraz starsi a nie młodsi. Niby fajniej było by na odwrót. Ale w praktyce noworodki nie dały by radę opiekować się staruszkami jak staruszkowie noworodkami i śmierć maleństwa jest straszniejsza niż staruszka. Ostatnie sceny były mocno przejmujące i wzruszające. Za wrażliwa jestem na takie momenty.

Uczucia podczas oglądania filmu miałam naprawdę różne od przygnębienia, śmiechu, obrzydzenia, nudzenia po sentymentalne związanie się z głównym bohaterem. Dzieło jest o tyle ciekawe, że ma dość oryginalną fabułę (przynajmniej ja się z taką zetknęłam pierwszy raz) i naprawdę porządne wykonanie. Szczególnie gratuluję Bradowi Pittowi, który po tym filmie zdobył odrobinę mojej sympatii.

7 thoughts on “Ciekawy przypadek Benjamina Buttona

  1. Przypadek Benjamina jest, mimo że niezwykły, to jednak smutny. Nie chciałbym być na jego miejscu, bo, jak powiedziała starsza pani, która nauczyła go grać na fortepianie: ,,Wszyscy ludzie, których kochasz, będą odchodzić przed tobą. To straszna świadomość”. Uważam, że jego historia jest rzeczywiście niezwykła, a cały film ma w sobie taką magię, którą podtrzymuje genialna scenografia i wspaniała muzyka. Film według mnie zaczyna być smutny dopiero w momencie, gdy Benjamin opuszcza Daisy. Ostatnie momenty są bardzo wzruszające, koniec również ciekawy i bardzo sprawnie i sentymentalnie podsumowuje cały film. Osoby, które poznały Benjamina, były bardzo ciekawe i każda z nich nauczyła go czegoś innego. Najbardziej podobały mi się role Brada Pitta, Cate Blanchett i Tildy Swinton. Zapraszam na mój blog- pojawiła się nowa recenzja

  2. mnie tam film jakoś za specjalnie się nie spodobał.. może dlatego ze mam inny gust niż wszyscy… xD. ale cóż… pozostaje mi Cię zaprosić do mnie na najnowszą notkę i zachęcić do skomentowania. pzdr. [fajowe-filmy]

  3. ja zakochałam się w tym filmie jak tylko zobaczyłam zwiastun. wiedziałam, że muszę zobaczyć go w kinie i zobaczyłam. moje uczucia się nie zmieniły. do tej pory jestem nim zafascynowana i żałuję, że nie dostał najważniejszego Oscara. Brad Pitt był rewelacyjny w tym filmie. Faktycznie momentami było obrzydliwie, ale jednak jak stwierdziłaś zakończenie bardzo poruszające i faktycznie lepiej patrzeć na śmierć starca niż niemowlaka. jak dla mnie okropność. pozdrawiam ;***

  4. O tak muszę przyznać z emocjami w tym filmie bywa rożnie, ale co ja się będę rozpisywać poprzednia notka na moim blogu z 8 marca jest właśnie o tym filmie, a jeśli nie masz zamiaru się cofać to zapraszam do przeczytania najnowszej notki zapraszam : http://www.rec-film.blog.onet.pl

  5. Właśnie wczoraj obejżałam ten film. Bardzo mi sie podobał, chociaż na koniec płakałam jak bóbr. Film właściwie nie jest arcydziełem, ale sympatycznie sie go ogląda.

  6. Również widziałem, też mi się podobał, ale jednak nie wczułem się w historię aż tak. Ale jeśli film który trwa ponad 2 i pół godziny ogląda się przyjemnie to już dobrze o nim świadczy :)Pozdrawiam

  7. Pierwsze wrażenie: super film. Potem zdałam sobie sprawę, że był trochę naciagany, przedłużany. Ale i tak mi się podobał. Taka zupełnie inna historia. Tylko nie wiem czy chcialambym go jeszcze raz oglądać, chyba jeden raz wystarczy. Może kiedyś…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *