Główną przyczyną tak późnego wpisu podsumowującego ubiegły miesiąc jest to, że trzymam książki w dwóch miejscach. Chcąc pokazać zdobycze i pożyczki ostatniego miesiąca musiałam pstryknąć fotki w domu i akademiku.
Na początku więc pożyczki ze śląskiego spotkania biblioNETkowiczów oraz domowe nabytki. Myślę, że są dobrze widoczne, więc tytułów nie będę spisywać. Zaznaczę, że Delikatność to egzemplarz recenzencki od wyd. Znak. Zwierz w łóżku to skutek wymiany biblioNETkowy, a Kiki van Beethoven to prezent od anek, za co bardzo dziękuję.
Drugi stosik (przepraszam za jakość zdjęcia, światło nie sprzyjało) to zdobycze w Krakowie.
Sekret mojego turbanu – Nadia Ghulam, Agnes Rotger (egzemplarz recenzencki od wyd. Bellona)
Małgorzata Gutowska-Adamczyk rozmawia z czytelniczkami Cukierni pod Amorem (nagroda od Złotej Zakładki)
Oficjalny przewodnik po serialu Dr House – Ian Jackman (to jedyny zakup podczas Targów Książki, za jedyne 10zł, zakupu dokonałam w imię warsztatów o serialach ostatniej dekady, które mam na studiach – jakoś trzeba się usprawiedliwić ;-))
I ostatni stos niebędący w formie stosu to pożyczki od krakowskich biblioNETkowiczów. Tak prezentuje się fragment najwyższej półki w akademiku. (Niższa jest równie wypełniona książkami, ale moimi.)
Tak, straciłam kontrolę nad pożyczkami. A to wszystko przez ten mój szeroki wzdłuż i wszerz schowek, który udostępniłam wszystkim.
Przeczytanych: 19
W tym 10 komiksów. Pozostałe lektury: w ramach Projektu Nobliści: 1 (Samuel Beckett); recenzenckie: 4. Dominowała literatura amerykańska.
W tym miesiącu przyznałam tylko jedną piątkę dla książki dziecięcej Baranek Bronek – Rob Scotton. Jest to krótka opowieść o tym, jak Bronek nie mógł zasnąć i zaczął liczyć… owieczki. A jak w końcu zasnął to trzeba było wstać. Jednak na największą uwagę zasługuje graficzna część książki (dominująca), która jest po prostu przepiękna! Miękka kreska, pastelowe kolory, akwarelowe odcienie… Cała przyjemność w tej lekturze tkwiła w pochłanianiu jej wizualności.
Pozostałe oceny były średnie, od 3 do 4,5. Wciąż czekam na coś wyjątkowego.
To tyle z mojej strony.
My też czekamy, szczególnie na wrażenia po lekturze Becketta, to będzie prawdziwa bomba dowiedzieć się, co myślisz o jego twórczości. Jesteśmy również ciekawi Twojej opinii odnośnie nowej książki Masłowkiej i Bieńczyka(nagroda NIKE 2012). Z pewną przykrością zauważamy brak recenzji książek poetyckich, mamy nadzieję, że w najbliższym czasie zajmiesz się również tym. Pozdrowienia.
O „Malome umiera” powiem krótko to, co każdy student powie, jest to dość przytłaczająca lektura o naturze egzystencjalnej. Przykro mi, ale nie będę pisać szerzej o książce Becketta, choć niewątpliwie jego twórczość jest warta poznania. Powodem jest to, że zbyt wiele czasu minęło od przeczytania tej pozycji. Co do Masłowskiej, słyszałam już tyle negatywnych opinii na temat twórczości tej pani, że chyba sobie zaoszczędzę czasu na jej książki, a szczególnie na tą ostatnią, której tytuł, choć jest intrygującą metaforą, nie zachęca mnie do lektury. Do Bieńczyka także mi niespieszno, może dlatego, że nie kojarzę zbytnio jego twórczości.
Także z przykrością zawiadamiam, że nie zajmuję się i nie mam zamiaru zajmować się książkami poetyckimi. Nie interesuje mnie to, dlatego też odmawiam współpracy autorom czy wydawcom takich książek, którzy proszą mnie o lekturę i wrażenia po niej, ich książek.
Również pozdrawiam.
Cóż za niepowetowana strata dla humanistyki i cóż za genialny pomysł żeby odrzucać jedną z najwybitniejszych pisarek w tym kraju na podstawie zasłyszanych opinii i po tytule najnowszej książki. Naprawdę szczerze gratulujemy rzetelnego podejścia do literatury.
I ten ton w jakim piszesz o Masłowskiej używając obleśnego zwrotu „tej Pani”, starając się zdeprecjonować nim coś, czego nawet nie widziałaś na oczy, próbując jednocześnie podnieść własną wartość. A przecież i my, wierni fani Twojego talentu, i Ty świetnie zdajesz sobie sprawę, że poległabyś już po kilku stronach prozy Masłowskiej, a każdy próba napisania czegoś na jej temat skończyłaby się tym co tak bardzo lubimy w Twoim wydaniu: kolejną kompromitacją.
Łał. Strasznie dużo masz tu tych książek.
Hausa czytałam, przyznam, że trudne, ale bardzo fajne. No i oczywiście z udziałem jednego z moich ulubionych bohaterów serialowych. 😉