Ta krótka książeczka jest jawną stylizacją na znane wszystkim Przygody dobrego wojaka Szwejka, a sam tytuł nawiązuje do polskiej komedii Jak rozpętałem II wojnę światową. Więc znając powyższe dzieła możemy domyślić się, o czym będzie książka.
Ale nie do końca tak oczywiste jest. Bowiem powieść Jaszka jest satyrą PRL-u. Głównym bohaterem jest pewien magister, który odbywa roczną służbę w Ludowym Wojsku Polskim. Po paru miesiącach służby w polskim miasteczku bohater zgłasza się na ochotnika na wyjazd do Syrii licząc na ciekawsze doświadczenia. Rzeczywistość, jaką zastaje, nie do końca odpowiada jego wyobrażeniom…
Muszę się przyznać, że o ile zauważyłam, w dialogach zwłaszcza (czyli co by nie powiedzieć, to kapitan użyje to stwierdzenie przeciwko sobie), podobieństwo do wojaka Szwejka, o tyle nie przyszło mi na myśl, że to satyra Polski Ludowej. Owszem niedobór produktów, produkty zastępczy i kryzys na Zachodzie kieruje myśli w tę stronę, ale nie zdominowały one w odbiorze całej książki.
Krótką opowieść o absurdach Ludowego Wojska Polskiego czyta się z uśmiechem i ze świadomością, że choć mowa o czasach przeszłych, to do dzisiejszych tak naprawdę nie wiele się zmieniło.
Ocena: 4/6
Książka przeczytana w ramach akcji Włóczykijka.